niedziela, 8 kwietnia 2012

Tradycyjnie.


Corocznie Święta skłaniają mnie do refleksji, czym one są dla mnie? Czy tylko dniem wolnym, a może czymś więcej? Nie wiem dlaczego, ale znaczenie religijne zupełnie odłożyłam na bok, jakbym uznała, że to nie dla mnie. Ale czym ja się przejmuję, skoro otwieram świąteczne wydanie jednego z popularnych polskich tygodników i czytam:
„Wierzącym wiary, że Pan spełni ich prośby
Niewierzącym nadziei, że los się do nich uśmiechnie”
To już jest normalne, że w katolickiej Polsce jest tylu ateistów, że trzeba dla nich także stworzyć życzenia? Jeśli nie wierzą, to po co życzenia dla nich? Może ateizm powinien stać się nową „religią” ze swoimi prywatnymi świętami i życzeniami, bo w takim przypadku to strasznie naciągane, nie uważacie?
Wracając do mojego przemyślenia, dostałam pewien płomyk poglądu, który zaowocował tym postem. To wszystko, to dla mnie tradycja. To ona sprawia, że chcę zrobić barana z masła, że chcę ugotować jajka w koszulkach, że zasiałam rzeżuchę, etc
Modnie jest dziś wyrzekać się wszelkich korzeni, być kul i uniwersalnym, hipsterskim człowiekiem, którego nic nie rusza, ale to wszystko gdzieś zostaje głęboko. Choćby zwyczaj kupowania prezentów – dlaczego w sklepach są tłumy w tym okresie?
Polskie tradycje są ciekawe, mało ważne, że większości z nich historii nie znamy, ale one nas charakteryzują, opisują. Dlatego chcemy spędzać Wigilię po polsku będąc gdziekolwiek, dlatego chcemy zjeść jajko podczas wielkanocnego śniadania.
Mamy prawo traktować całe Święta po swojemu, nawet jeśli odcięliśmy się od religijnych zwyczajów, większość z nas została wychowana w katolickich, mniej lub bardziej religijnych domach, w których te wszystkie zwyczaje przechodziły z pokolenia na pokolenie i nadal tak zostanie. Tak jak ja dla mojej rodziny będę przygotowywać śniadanie wielkanocne z sosem tatarskim na stole, tak zrobią to i moje dzieci – przynajmniej tak mi się wydaje, skoro trwa to już tak długo, to nie sposób aby się ucięło w danym momencie historii. Definicja tradycji, której się uczyłam normy, zwyczaje, język przekazywany z pokolenia na pokolenie, przecież nie wszystko wynika z przekonań religijnych, po prostu lubimy to, lubimy zostać obudzeni w Lany Poniedziałek zimną woda z plastikowego pistoletu, lubimy ten czas spędzić z kimś bliskim, nikt nie chce być sam, zapraszamy znajomych bliższych, dalszych, bo też nie pozwolimy, aby ktoś został sam, tak nas nauczono i tak musi pozostać. Cała zmienność świata, rzeczywistości nie dotyczy tej sfery, to jest po prostu konstant.
Jakkolwiek jesteśmy dorośli; ateistami z deklaracji, z przekonania zawsze ucieszy nas kosz słodyczy od „zajączka” czy też prezent pod choinką. Tak jesteśmy nauczeni, tak jak w innych krajach zabija się baranka, tak u nas rzeźbi się go z masła. Możemy stać obok i tylko patrzeć bez jakiegoś większego zaangażowania, ale mamy wewnętrznie zakodowane te tradycje i nikt nie ma prawa nas z nich ogołocić. One są naszym bogactwem. Dlatego chcemy podróżować, chcemy poznawać inne kultury, dlatego powstał kierunek studiów zwany kulturoznawstwem, antropologią kultury dla poznawania tradycji, języków, zwyczajów. One opisują narody, plemiona-nawet te pogańskie mają coś, co je charakteryzuje. Tak został zmontowany świat ludzi, w którym moda przemija, a pozostaje styl.
Znalazłam świetny fragment „Misia” dotyczący tradycji, jednak zamieszczam już wcześniej cytat, który jest genialny:
„Tradycją niczego nazwać nie możesz, i nie możesz uchwała specjalną zarządzić i ustanowić - kto inaczej sądzi świeci jak zgasła świeczka na jasnym dworze.
Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę, niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza. Tradycja naszych dziejów jest warownym murem, to właśnie kolęda, to wigilijna wieczerza, to jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni, a to co dookoła powstaje od nowa to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"