sobota, 29 września 2012

1/10

Jedna dziesiąta lodowca jest ponad poziomem wody.
Jakaś cześć mnie jest ponad, ponad tym kolorowym światem. Zanurzona w szarości; tak już niezwykłej, niespotykanej zwykłosci; uśmiechu swoim i drugiego człowieka; w dźwiękach; obrazach i milczeniu. Części,które składają się w całość, nieraz się uzupełniają, ale czasem się kłócą, aby dojść do wspólnego stanowiska poprzez argumentowanie swoich racji. Kłótnie tak naprawdę rozwijają, jeśli tylko nie kłócisz się z idiotą. Kłótnia to sposób komunikacji, może nie idealny ale lepszy niż jej brak.
1/10 moich pieniędzy przepada,
1/10 mnie zabrała moja siostrę na Noc Naukowców i bubble tea (te pękające bąbelki w herbacie-radość),
1/10 mnie spędzi pól dnia w qchni, zeby sprawić radość Komuś,
1/10 mnie kładzie się na podłodze i gada do swojego psa wyciągając oczywiście coś z lodówki,
1/10 mnie pójdzie jutro na zakupy, szukać skarbów- (tej wiecie co sobie wymyśliłam  chcę skonstruować torebkę oklejona klockami Lego, to tez zrobię wycieczkę po komisach, Starej Rzeźni i coś wymyślne) no i miętowych spodni, które sobie wymarzyłam.
1/10 mnie pozostanie w stanie zawieszenia.
Dzielę się, daje siebie w takiej formie jak tego potrzeba, w pracę tak umiarkowanie, w bliskich i osoby dla mnie ważne daje dużo, może nawet za dużo, dla plastiku czekam na rozkład, dla siebie-pielęgnuje wnętrze i ciało.

Wczoraj przy drinku wpadliśmy na pomysł na biznes, burdel, ale burdel "jak w domu". Z taką żoną,  tyle tylko, która uskutecznia seks, a nie, że jej się nie chce. Zwykłe kobiety, opcja wspólnego gotowania, masażu, bliskości, płatnej, ale namacalnej i istniejącej.
Po 'Jesteś Bogiem' powstała debata -jesteś sławny, masz przyjaciół, ale coś jest nie tak. Jesteś samotny, samotny w świecie pełnym ludzi, przyjaciół i pieniędzy; tak samotny, ze nagle musisz zaczerpnąć powietrza i wychodzisz z 10 piętra. Zostaje 1/10 Ciebie.

Jestem dziesiętną częścią lodowca, wulkanu; zimna, gorąca.

Jem właśnie śniadanie, bułkę z pesto, które zrobiłam z braku pomysłów na przerób bazylii, bo babcia obsadziła pół ogródka bazylią dla mnie. To zabawne jak niektórzy o nas dbają, a my wcale tego nie widzimy, a zobaczymy dopiero wtedy, gdy już nie będziemy mogli powiedzieć dziękuję. Kiedy nasze części dziesiętne zmienią się w setne i tylko niewidzialna siła będzie dodawała zer po przecinku...

wyszło słońce
więc:
dziękuję!

niedziela, 23 września 2012

papier


http://w437.wrzuta.pl/audio/7W8NT4RakoR/the_xx_-_sunset

dziś bez słów wzięlismy ślub.
jutro w krzyku rozwiedziemy się.

nasze głosy zagłuszą spokojną dotąd ciszę
dźwięki wydobywające się ze strun głosowych zaatakują nas nawzajem

obroni się ten z mieczem trwalszym, zadającym bardziej bolesne rany
drugi poniesie klęskę z raną kłutą lub szarpaną

ukłucie w środku, niefizyczne, metafizyczne.
niedotykalne, odczuwalne, bolesne.
poszarpane wnętrze powstaje na skutek ludzkiej głupoty.

Głupota jest widzialna, słyszalna, lecz niewyobrażalna.
Głupiec zadaje rany niewyrafinowane, nieprzemyślane taktycznie.
Wygrywa pojedynek, lecz przegrywa wojnę.

wojna głosów czy wojna milczenia?

Milczenie jest cenne. Lepiej przegryźć język do krwi niż pozwolić mu uwolnić słowo.
Smak krwi, zapach róż.
Zabójcze piękno, które jest karalne.


Milczenie jest znakiem honoru. Choć bywa tchórzostwem.
Milczenie słychać. Ja je słyszę. Trzeba otworzyć wszystkie okna umysłu i ciała bardzo szeroko, aby Je choć przez chwilę słyszeć.
Tylko nie można zrobić przeciągu.
Nie da rady otworzyć siebie całego dla świata, nawet dla siebie. Jesteśmy iksami i igrekami i nie znamy siebie, nie wiemy dokąd sięgają nasze granice, jak wysoko potrafimy skakać, jak szybko biegac.

Przeciąg to pustka. Bezwartościowe 'chłonięcie' informacji, które ulatują szybciej niż wleciały. Bez sensu.

Ulotność.
Starania idące na marne, odbierające chęci i podcinające skrzydła.
Bezradność.

Bunt.

Bezsensowność.

Ktoś zabrał mi powietrze, ktoś zamyka przede mną drzwi, ktoś ucieka, ja uciekam, zdążyłam się schować.

Boję się odważnie wyjść i powiedzieć tak.
Wyprężyć się, wyprostować i roztaczać wokół siebie odwagę.

Kręcę się wokół własnej osi. Wiruję.
Gdy tylko się ocknę dam komuś znak.
Albo i nie.
Zgniotę papier, na którym mnie napisano i uniosę się ponad wszystko.
Będę wolną, wydartą stroną z całego opowiadania.
Przecież papier się rozkłada.

jeśli nie ja teraz, jeśli nie Ty jutro, to może już tak naprawdę nikt.




piątek, 21 września 2012

bezwładnie.


My heart is beating in a different way
Been gone such a long time and I feel the same
My heart is beating in a different way
Been gone such a long time



do nikogo nie należę
niezależnie kroczę, poruszam się
jest jedna siła, która mnie trzyma na Ziemi, czy chcę czy nie.
grawitacja.

jestem tak samolubna, że nawet samotność chcę mieć tylko dla siebie.
chcę bezwiednie patrzeć i widzieć.
słuchać i słyszeć.
nie myśleć.

uczę się. uśmiecham.
dławię się.

jestem.
niewidocznym kablem się porozumiewam ze światem. dziwna zbieżność.
czy zbieżność jest jakimś znakiem? może.
czy to jest tak proste. tu i tam i wyobraźnia na poziomie +500?

dostałam darmowy bilet do pociągu zwanego życiem. pojedynczy?
szukam ósmego pasażera Nostromo.
jadę osobowym, z przystankami, a może chciałabym ekspresem, szybko do celu.

ale 'nie jest tak źle, nie jest tak źle, ciemność służy do przykrycia jasnych życia'

czarną kawę rozjaśnia mleko.
chore słowa rozjaśnia rozmowa.
złość niweluje muzyka.
mądrość panuje nad głupotą.

a i na Ciebie przyjdzie pora, w momencie kiedy o tym nie myślisz, nie spodziewasz się.



piątek, 14 września 2012

drzewo

jest piątek. podobno.
szłam i czułam jakby wiosna się zaczynała.
słuchałam tego.

zaczęło się Mediations Biennale 2012.
Minęłam na placu Wolności krwawe sutki i waginę. Ech, ta nowoczesna sztuka.
Nieznane, niepojmowalne. Ale - może te biennale pomogą poznać.
Natłok wydarzeń w weekend, tej jesieni.
Koncerty, kino, teatry, ciepłe herbaty, nowe kozaki i płaszczyk, a i beret ;)

"Słowiki jak słowa, niech lecą ku górze
Wyprosić u Boga, błagamy o burzę"

Ależ mnie uwodzi ta płyta Roguckiego....
Nawet jeśli pisana nocą, to za dnia też przez ucho przemierza wnętrza i wierci w głowie.

Zamknęłam drzwi. Grzecznie się pożegnałam. Poszłam.
Zgubiłam liście.
Ale znów odrosną i to jeszcze piękniejsze.

Zrobiłam kurczaka w sosie kurkowym, zamiast talerza sałata, pójdę do teatru, potem na silent disco, zawieje wiatr, pozrywa ze mnie resztki liści, zostanę naga.
Nie będę miała nic oprócz wstydu, w który się ubiorę.
Wstyd ma taki kolor rumieńca prawda? Czy może błękitny jak w tym filmie?

"Znudziłem się Bogu, w połowie, w połowie"

Potem wysuszy mi gałęzie, nie będę miała czym dotknąć słońca. Będę musiała czekać. A ja tak nie lubię. Jednak zaakceptuje koło życia. Opadanie i odrastanie.
Widziałam ostatnio dwa zdjęcia, które pięknie opisały koło życia-
Fotografia przedstawia kobietę, starą(bardzo starą), idącą o kulach, wczesnym rankiem, widać jeszcze mgłę, bo zdjęcie jest robione w pobliżu rzeki.
Druga fotografia to ta sama kobieta, ale powracająca, najprawdopodobniej z mszy.
Droga.
Dwie strony oblicza człowieka.
Zawsze gna do przodu, przed siebie, ale wraca. Niekoniecznie tą samą drogą, ale do punktu, z którego wyruszył. Szukamy w życiu kotwicy.

Patrzę na niebo przez już prawie bezlistne konary, dozują mi promienie.
Są też korzenie, których odcięcie powoduje śmierć. Ale są też takie, które chodniki rozrywają i takich sobie życzyłabym...






wtorek, 11 września 2012

naśladowcy


lubię słuchać świata gdy jest cicho. słychać wtedy dokładniej to, co zazwyczaj niesłyszalne.
świat lepiej widać po zmierzchu, lub jeszcze przed wschodem słońca.
a najlepiej podczas krwistoczerwonego zachodu, takiego jak wczoraj.
wtedy stoję, patrzę i słucham.

Pytam siebie (często to robię, w dodatku sama sobie odpowiadam) czy zaadaptowałam się do otoczenia?
Wtopiłam się? Dopasowałam swoją formę i jestem wmurowanym elementem, który po prostu jest. Nikt nie pyta jaki, czy jest w ogóle, po prostu jest.
Nie wiem, ale chyba nie. Zawsze mam jakieś ale. Jeśli nawet niewypowiedziane to w głowie. Bo czasem nie chcę mi się mówić o swoim punkcie widzenia. Ale mam go. 'Nie mówiłam? Bo nie pytałeś'.

Mądre słowo na dziś-mimetyzm. Sama je zanotowałam w celu sprawdzenia, a poznałam je w magazynie IC PKP. Takie rzeczy teraz sprzedają pasażerom.
I jest takie podobne zjawisko zwane mimikrą. Jest do upodobnienie się osobników, które mają jakieś atuty, do bezbronnych gatunków. Biorą z zaskoczenia.
Ja też czasem atakuję z tyłu. Ale mam chyba zbyt wiele skrupułów i nie umiem się podszyć pod kogoś i zaatakować podstępem. Niby prosty umysł, ale jak ja potrafię sobie skomplikować drogę, On jeden wie.

Ale ta mimikra i mimezja to takie zwierzęce zachowania, które, my, ludzie XXI wieku przyjęliśmy.
Maskujemy się, zaszywamy w świecie martwych, nic nieznaczących przedmiotów, które są nietrwałe, które się niszczą, które nam kradną. Albo my kradniemy.
Kradniemy czyjeś pomysły.
Udajemy bezbronnych, atakujemy. Nie umiemy przepraszać i nadstawiać drugiego policzka, wiem to takie idylliczne, biblijne, ale przyznać się do błędu, do słabości?
Nigdy. Lepiej się zmimetyzować. Wtopić w otoczenie, może nas nie zauważą, nie wychylać się, nie tupnąć nogą w walce o swoje. "Znać swoje prawa, a nie tylko im podlegać".
Nonkonformizm i asertywność.

Trzeba przestać się chować, ukrywać, pokażmy, że jesteśmy, oddychamy, mówimy, czujemy, słyszymy, a nie tylko się dostosowujemy
Dziś świat(wszystkie jego elementy) obiegły covery. Wszędzie, wszystko to samo w innym wykonaniu.

Wyszła taka nowa płyta Coexist.
Właśnie, koegzystujmy, współżyjmy, kooperujmy, bo razem jakoś zawsze lepiej...

http://w727.wrzuta.pl/audio/avMMbX9T8b5/the_xx_-_reunion


niedziela, 9 września 2012

Rzeka grzechu Warta.

http://www.youtube.com/watch?v=AbmnOVMH8VY

Wystarczy tylko chwila. Wsiadasz w piątek po południu w pociąg, jedziesz godzinę pociągiem osobowym. Potem 30km rowerem, jest dość często pod górkę i już jesteś. W domu na rzece, w Panta Rhei.
Tylko w ten piątek było dżdżysto, było czuć jesień. W sumie już ją widać, poznaje jej kolory, ona ubiera się w te same w każdym sezonie. Chyba jest niemodna?

Świat jest mały. Przypadek. Los. Przeznaczenie. Przyciąganie wzajemne 'wariatów'? Bo jak to nazwać?
Zachwycałam się ich barką w Noc Lampionów, a teraz szukając tak naprawdę byle jakiego noclegu na Trasie Stu Jezior trafiam tam. Wstaję rano, idę nad rzekę i widzę Panta Rhei. A potem przyjeżdża pan Grzegorz. Świr, Wariat nie wiem jak go określić. Rzadko można takiego człowieka spotkać, który znalazł swoją oazę nad Wartą, uciekł z miasta, powiesił telewizor na szubienicy, piszą o nim w internecie, ale on nawet nie wie, bo z niego nie korzystają ;). Traktują nas jak swoje dzieci, tylko dzieciakom chyba by nie polewali i nie kazali pić 'na golasa' czyli bez popitki, tylko z kiełbą i ogórem. Opowiadali, my chłonęliśmy. Staje się takim twoim jednodniowym przyjacielem-mentorem. Spełnił swoje marzenie. I potrafi powiedzieć, że liczy się tu i teraz, że zajebiście, że potrafiliśmy znaleźć to miejsce. Ruszyć się, poszukać.
Podróż to ludzie. Gdyby nie to miejsce, nie ten człowiek, to byłby tylko rowerowy szlak stu jezior.
A tak stał się czymś więcej, miejscem, do którego już ciągnie.


I była jeszcze ona. Całkiem inna niż tutaj w Poznaniu, nie jest wmurowana w betonowe koryto. Jest dzika, jest nieznana, jest sobą, sama wytycza swój bieg, patrzysz w jej toń i się zakochujesz.
Podobno nikt nie słucha rzeki. Dziś rano wstałam i próbowałam się jej oddać. Jednak potrzeba dłuższej kontemplacji.


Ale mogę tam pojechać znów, zjeść śniadanie na rzece, spać w domku na wodzie, która ukołysze mnie do snu niczym piękna kołysanka. Znów mogę pojechać,aby siedzieć przy ognisku, aby znów paść w moją pościel w niedzielny wieczór ze zmęczenia. Mogę? Ja chcę.