środa, 13 lutego 2013

odcień


przez te litery widzę całkiem wyraźnie.
widzę trzy odcienie czerni, trzy odcienie szarości, trzy odcienie bieli
odbijają się w zwierciadle o tak doskonale gładkiej powierzchni, że obraz jest lepszy niż w HD.
te odcienie to jak przechodzenie smaków - ze słodkiego w gorzki, potem w pikantny.

te litery, przecinki, kropki, muzyka ukrywają mnie całkiem wyraźnie.
mogę tutaj być jedną z odsłon. bo zauważyłam kilka wersji mnie/niemnie. niektóre są jeszcze niezupgradowane, niektóre się łajdaczą, niektóre milczą, a jeszcze inne dopiero wracają z ciepłych krajów. Zastanawiam się, czy mam kilka osobowości, wcieleń - to chyba jedna barwa i po prostu kilka odcieni. Zadałam pytanie i sama znalazłam na nie odpowiedź, poprzez krótką analizę. Ja to jestem.

Nie podejrzewam siebie o bycie niesobą, o grę, bo po prostu nie umiem/nie chcę mi się w to bawić, więc wygląda na to, że moje odbicie nie jest jak większości, którzy patrząc w lustro widzą twarz - ja widzę popękaną taflę i jak w krzywym zwierciadle w każdej części inny fragment. Ale lubię to. Te wszystkie odcienie, które docierają się, te które teraz szukają czegoś nowego, te które wielbią klasykę i czerwone wino, te które piją przy barze, te które porozumiewają się bez słów, te, które zaskakują i także rozczarowują.

Jednak wykroczę poza cytat, który podrzucili mi Jehowi (wiedzą, że ja to ja?)
"Proszę Was, by nikt nie miał o sobie mniemania wyższego niż należy; przeciwnie niech każdy trzeźwo i skromnie się ocenia"(Rz 12:3)
Ale co zrobić kiedy moja skromność ma kolor czerwony,  a moja otwartość i przekrojowość, uniwersalność, niezwyczajność nie jest najwyraźniej oznaką skromności? W głowie płynę, dźwięki są moją tratwą, obrazy żaglem.

Taki przyspieszony kurs mnie, jak z internetowego kursu ESKK.



Ktoś zawsze wypija kawę z mojego kubka. A to tylko ja.

czwartek, 7 lutego 2013

en-er-gia

nie mogę spać nocami, myślę.
kupuję obrazy bez pozwolenia (kradnę). karmię głowę, żeby była gotowa na to, co ją czeka.
najadam się muzyką tak dokładnie, jak dawno tego nie robiłam, znów wszędzie z nią, szukam, słucham, słyszę.
mówię tak długimi zdaniami, że sama się gubię, jednak jest coś innego, coś, gdzieś.
może to te czerwone paznokcie w kolorze 924. nie wiem.
może to ja. może to my.
kłamię. kłamię jak z nut. a nut nie znam i czytać nie umiem.
straszę.
mam głowę pełną brudnych myśli, jak zeszłotygodniowy śnieg.
Potrzebuję szybko słońca, wsiąść i pojechać. być i nie być w ogóle.
niby całość, jednak fragment, niby kawałek, ale większość. nie da się. nie da się dogodzić i zrozumieć. trzeba lewitować tak wysoko jak ja. nie można przewidzieć, słowa, w które ubieram innych jakby się mijały, jakby łączyły się metodą krzyżową, to takie zimowe wszystko, jeszcze w grubym swetrze, szalu i czapce.
już w głowie pora się rozbierać, tylko ale, jedno ale....