wtorek, 31 stycznia 2012

Znaki ostrzegawcze

Czy widzę je? Czy przestrzegam? Czy zdążą mnie ostrzec przed nadciągającym złem? Co będzie dobrem, a co złem, w sumie ciężko postawić kreskę. Żyję wśród ludzi, wśród niektórych bardziej, wśród niektórych mniej, jednak to, czy ktoś mnie zainteresuje jest już sprawą bardziej skomplikowaną.
Nie powiem, bo sama też przeklnę, ale gdy w ciągu pierwszych 60 sekund usłyszę taką ilość kurew, etc, że nie zdążę ich policzyć, ten człowiek robi się dla mnie brzydki, ma wnętrze wypalone przekleństwami, jeśli nie umiesz opisać świata bez chuja jako przecinka, a kurwy jako kropki jesteś strasznie biedny/a.
Czasem jednego ja pierdolę nie da się wyrazić za pomocą innych słów, ale bez przesady. Wszystko w nadmiarze traci swój urok i robi się niesmaczne. Kiedy kobieta swój język ozdobi wulgaryzmem raz kiedyś, da się przetrwać, ale kiedy słowa poprawne politycznie są tylko dodatkiem do sposobu wypowiadania się? Nie mogę tego słuchać.
Język jest jednym z rodzaju znaków ostrzegawczych. Koniec języka za przewodnika.
To jak mówisz i co klasyfikuje Cię, wyżej lub niżej. To co usłyszysz może Cię ostrzec przed popełnieniem największego błędu, rozpoczęcia znajomości z całkiem niewłaściwą osobą.
Eksploruj świat swoim językiem, pytaj, słuchaj, odpowiadaj. Ostrzegaj innych. Bądź człowiekiem jakiego chciałbyś spotkać na swej drodze, to chyba najlepsza definicja człowieczeństwa.

Gdy grunt pali nam się pod nogami odpalamy flarę, błagamy o pomoc, w całkiem widoczny sposób, czy ktoś będzie chciał to dostrzec? Lepiej zapobiegać niż leczyć. Lepiej ostrzegać niż naprawiać. Wysłać znak w odpowiedniej porze, odpowiedniemu człowiekowi...
Nawet jeśli nas ostrzegają, mamy coś swojego w głowie i mimo najszczerszych chęci ostrzegających my To zrobimy. Grunt będzie palił się pod nogami, ale to będzie nasze doświadczenie, to one budują nasz charakter, naszą mądrość życiową. Kim będziesz jeśli nie dostaniesz od życia w dupę? Przecież takich ludzi najbardziej cenimy, to o nich rozmawiamy. O tych, którzy odbili się od dna. Nie mając nic mieć znów coś. Nie złamać się, to takie obecnie popularne powiedzenie. Kto ma siłę?
Sama jestem główną kupującą te historie, kupuję je oglądając filmy, czytając książki, poznając ludzi, zanurzam się w ich życiu, dlaczego? Bo oni są bogaci, a ja gnidą mającą dopiero 25 lat chcącą wiedzieć, że wrzątek parzy zanim utworzy blizny na moim ciele i sprawi ból. Chcę dać się ostrzec przez ten świat przed jego niebezpieczeństwem. Chłonę te historie jeszcze z innych powodów, ciekawości świata, zwłaszcza tego oddalonego o tysiące mil, gdzie Gorzkie Mleko istnieje, gdzie kobietom nadaje się imię Madeinusa.

Nasze ciało wysyła nam także znaki ostrzegawcze, nadchodzi czas, że trzeba zrobić porządek wewnątrz, gruntowne sprzątanie. Ale jak zrobić porządek w głowie? Nie ma jakiegokolwiek schematu na którym się wzorować, jak tam zaprowadzić ład? Przecież trzeba porządkować myśli, poprzez pisanie ich, wyrzucanie, wypowiadanie, cokolwiek, ale jakoś trzeba nakręcić tę ogromną machinę, która jest jak wielkie perpetuum mobile, nigdy nie może się zatrzymać, ciągle działać, bezustannie wykorzystywana
Jestem nazwijmy to standardowo zdrowa umysłowo, tzn, że potrafię się zachowywać w określony przez kanony sposób, potrafię się uczyć, nie mam jakiś niekontrolowanych zachowań, czyli taka, normalna jednostka. Jak to jest mieć z góry, od samego początku już inaczej, trudniej. Ograniczony w swoim wolnym bycie. np. chorzy z zespołem Downa mają węższe podniebienie przez co ciężko im mówić. Niby niewielka rzecz, ale jakże Cię ogranicza, nie możesz wyrzucać słów bez zastanowienia, tylko powoli je wypowiadać, ale! masz wtedy czas żeby je przemyśleć, chyba.
Utwór poniżej jest o zawodowych marzycielach, czyli o mnie, żyję w swoim śnie i odstaję od całego zgiełku.   Wracam, wrzucam parę zdań i dodaję kolejnego posta, to się robi jak nałóg, zostawiam jakiś szkic w notatniku, wystarczy jedno zdanie. Życie blogera nie jest łatwe, bynajmniej jeśli ja złapię okres, w którym piszę dużo (jak ostatnio) wyostrzam swój wzrok i słuch na nowe myśli, czasem wystarczy jedno zdanie, które zapamiętam, koncentruję się żeby go nie zapomnieć i piszę. Nie wiem jak, nie wiem o czym, po prostu   kolejne litery zostają tutaj zapisane. Czasem czytam swojego posta z pięć razy, perfekcjonistka, która szuka dziury w całym, ale czytając go, czuję że mam coś do powiedzenia, że wiem co tutaj robię i kogo chcę trzymać blisko. Przeciętny Polak zna ok. 5 tys.słów, na co dzień używa ok. 3tys. A ja zapisuje tutaj tyle znaków, nadrabiam zaległości.


niedziela, 29 stycznia 2012

Cebula


Postanowiłam zarządzić małe(?) zmiany. Chcę wyjechać, tylko w celach zarobkowych, co może przewinąć się po drodze nie wiem, ale taki mam cel. Celem jest bilet RTW, jestem w stanie pracować rok, żeby potem w ciągu chwili, bez namysłu wydać owoc tej pracy. Ale gdzie...wszędzie, mieć ubezpieczoną kartę VISA i różne waluty w portfelu, tak jak teraz mam parę rodzajów wódki we krwi. Nie jest mi zimno tej zimy, chilli już nie drapie w gardle, wasabi nie jest ostre, czas na TO. Na realizację.
Rozmowa z dziewczyną, która mówi, "masz bezbłędne komentarze na facebooku, uwielbiam je wszystkie, przecież zaprosiłam Cię zanim się poznałyśmy, przez te komentarze chyba dodałam Cię do znajomych".
" I po co czytasz komentarze sfrustrowanych miernot? Niech się durnie trują jadem, oszczędź sobie złego"
 A ja śmieję się w środku, palę papierosa na balkonie i śmieję się, bo ona nie wie, że wyprowadziłam się z tego całego Internetu, że chyba nigdy nie dodałam jej do znajomych; teraz będę szczęśliwa, jak to mówi moja przyjaciółka wyłącz komputer i internet, ma rację. Musiałam to dostrzec. Będę tylko pisać tu i może czytać niusy kulturalne, spierdalam z pożeraczy czasu- społecznościówek. Pouczę się języków, poszerzę bazę cytatów, będę włóczyć się po czytelniach, coś co jest namacalne jest o wiele więcej warte. Nie dezaktywuję konta, niech będzie, nie obchodzi mnie to.

Szlam dziś z 5km na autobus nocny zagadana o motocyklach, (o których po paru drinkach wiem całkiem dużo ;]) o dziwnych prawach polityki naszego miasta, to jest moc, a nie lubię to.
Jesteśmy jak cebula, mamy warstwy. Każda z nich to inny okres w naszym życiu. Nie potrafiłam przewidzieć, że będę rozmawiać o podróży dookoła świata z Nim, że pójdziemy razem do opery, nie wiedziałam, że jedna z moich warstw jest tak wrażliwa na punkcie bliskich mi osób, że po dwóch latach będę potrafiła zrezygnować z facebooka, że będę pisała bloga, że chcę pokazać mojej siostrze trochę świata. Od obierania cebuli chce się płakać, czy mi odkrywając kolejne warstwy kulają się łzy? Tak. Dlaczego? Nie wiem. Los cebulos.

Zawijam swój ogon, kulę go, jak zbity pies, jako ten, który jest winny. Czemu? Ciągłemu oszukiwaniu siebie i innych. Odkrywając kolejne warstwy mnie możesz płakać ze śmiechu, jestem trochę niezrównoważona. Gdy przyjedziesz z Mazur potrafię ugościć Cię o 4 rano kakałem na środku Półwiejskiej, w moim prywatnym kubku, nic nie stoi na przeszkodzie. Lubię to, po prostu być taka jaka jestem, miękką kluchą, a zarazem tą fioletową cebulą, która wywołuje największy ból, a zarazem jest najzdrowsza.
 Tak dla przekory, "przestań wyyyyyyyyć".

sobota, 28 stycznia 2012

Partner


Zakładamy spółkę partnerską. Cel jest jeden. Przecież we dwójkę zawsze łatwiej, tak przynajmniej mówią. Każdy ma głowę pełną pomysłów, każdy myśli innym tropem, połączenie daje nowe rozwiązania, o których nie pomyślałam ja, nie pomyślisz ty, ale  wymyśliliśmy razem. Burza mózgu, najlepszy sposób na rozmnażanie pomysłów.

Jak to jest być skazanym na kogoś, ale skazanym z wyboru, własnego, ale znajdując się w takich miejscach, sytuacjach, że wiesz, że masz tylko tę osobę? Czy takie wspomnienia łączą na zawsze, w końcu to ma być przygoda życia, musimy starannie dobrać partnera.
Jak nauczyć się bezgranicznego zaufania? Czy trzeba się znać już wcześniej, czy poznać w trakcie? Co się dzieje, kiedy nudzimy się nawzajem?, a! mamy nieznany ląd do eksplorowania i to może znów nas połączyć. Mimo, że jesteśmy dzień i noc razem, dzielimy pewnie namiot, nierzadko łóżko chyba nie da się znudzić drugą osobą. Przecież to wszystko czego szukamy, jest nowe i to jest głównym paliwem, a my dodatkiem, twardym dyskiem zapisującym cały, nieznany świat.
Drugi człowiek jest zawsze zagadką, nie da się przewidzieć jego zachowania, odczytać tego, co siedzi mu w głowie. Jedynym źródłem informacji jest on sam, jeśli oczywiście jest na tyle szczery, żeby Tobie powiedzieć co myśli, jeśli gra pozorami, to ...no właśnie, co wtedy? Niby można to wyczuć, ale czasem po prostu nie chcemy, jaka jest droga do optymalnego traktowania kogoś jako przyjaciela lub jako kolegę, a może jeszcze kogoś innego? Co daje prawo nazywać się przyjacielem? Czy to worek wspólnych wspomnień, czy staż znajomości? Dla mnie to coś, czego nie mogę ująć w słowach, to po prostu jest. Od dawna zastanawiam się co ludzi do siebie przyciąga? Mam szczątkowe odpowiedzi, ale nie mam tej głównej. 

Z biegiem lat nabieram wody w usta i coraz mniej obchodzi mnie coś, co obchodzić mnie nie musi, lecz może. Czy opłaca się inwestować w drugiego człowieka? Swoje zaangażowanie, staranie? Nigdy nie mamy gwarancji, że to było naprawdę, my mogliśmy oddać duszę, a ten drugi brzydko mówiąc wyruchał Cię. Oj boli wtedy serce, ma się ochotę wrzeszczeć na cały świat. Nie chodzi o jakiekolwiek zadośćuczynienie, ale o to coś, niematerialnego, nienamacalnego. 
Partnerstwo to równe traktowanie dwóch stron, z przywilejami, ale też z wadami, to postrzeganie swojego działania przez pryzmat działania wspólnika, nauczyć się, że masz kogoś takiego też nie jest łatwo, jednak zawsze pozostanie cień wątpliwości. Czy stare powiedzenie 'do spółki srają jaskółki' mówi prawdę? Czy da się to podważyć? Czy każde 'spółkowanie' kończy się w chujowej atmosferze? Jeśli gra na jednej płaszczyźnie na drugiej pojawiają się górki. Wzloty i upadki. Mam wątpliwości jak to może wszystko wyglądać...

piątek, 27 stycznia 2012

Wolna?


Hymn! Mój, wolnej Mony, wyśpiewany przez Chłopców z placu broni!
Nie musiałabym dopisać ani słowa. Ten utwór oddaje wszytko co we mnie siedzi, w mojej głowie. Genialne!


Jesteśmy wolni w swoich umysłach, otoczeni ramami, zadaniami, ale mamy prawo wyboru co zrobić ze swoim życiem.
Cenimy ją. Nie lubimy, kiedy nam ją odbierają, chociażby w małym stopniu. To znaczy ja nie lubię, bo chcę decydować o sobie, o swoich kolejnych zapisanych kartach. Szanuję ją i oddać nie umiem, nikomu.
Co dziś tak naprawdę znaczy być wolnym? Przecież naszym celem jest stracenie tej wartości. Założenie rodziny, w której nie ma co ukrywać, nie ma miejsca na nasze zachcianki, jako wolnego człowieka. Ale robimy to na własne życzenie, nikt nas nie zmusza, to my chcemy mieć drugą osobę idącą z nami, ograniczającą nasze życie pijackie, seksualne, towarzyskie. To chcę być wolna czy mieć rodzinę? Nie da się tego połączyć. Ni chuja. Dlatego chyba podświadomie chcę załatwić wszystkie swoje sprawy, marzenia, przed tym. Nie wiem czy potem nie będzie za późno, coś wymyślę. Ale teraz chcę być najważniejsza w swoim życiu, potrzebuję tylko(?) podpórki, a nie materiału decyzyjnego, bo to umiem robić sama. Jestem samodzielna, nie mam łatwego charakteru, egoistka, która oddałaby Tobie ostatnią kanapkę, o ironio. Umiem sama się ubrać, zdecydować czy chcę iść do kina czy do opery, czy chcę ten wieczór spędzić sama czy z Tobą. Jeśli powiedziałabym, że wiem czego chcę, skłamałabym, tzn. wiem w mojej głowie, jednak konfrontując to z rzeczywistością nie jestem dziś, 27.01.2012 w stanie powiedzieć, natomiast wiem czego nie chcę. Osiąść w jednym miejscu, przyklejona do tych samych osób, uwięziona ratą kredytu. Może nadejdzie czas (oby) kiedy poczuje, że to już to, czas spocząć na barce, zakotwiczyć się, ale jeszcze nie teraz.


"Wszystkiego jest mało, niczego w bród"

czwartek, 26 stycznia 2012

Pomieszanie.


Stworzę dźwięk dla twoich oczu. Będę mówiła tak, żeby najpierw słuchały mnie twoje oczy, a potem uszy. Tak już mamy, że oceniamy to, co widzimy, więc jak mówić, żebyś słuchał mnie wszystkimi zmysłami, żebyś ocenił to, co mam do powiedzenia, a nie to, czy mam na sobie czarną, koronkową bieliznę czy ulubioną, wyciągniętą bluzę. Przecież niezależnie jak wyglądam, to co powiem pozostanie niezmienne, skąd ten cały rozgardiasz? Skąd ciuchy od Chanel, a nie z podrzędnego sklepu? Jesteśmy wzrokowcami. Obalę ten mit, powiem Tobie tak, że oczy usłyszą, a uszy zobaczą. Można tak zrobić? To jakby mówić rękoma (przecież niektórzy tak mają), a pokazywać ustami. Czy można pomieszać zmysły?
Historia całkiem z dupy. Takie fantasy.
Istnieją komunikatory internetowe, serwisy, na których ludzie się poznają, coś ich zaczyna łączyć. Bez zdjęcia. Rozmawiają, wysyłają emaile, zaczynają żyć w świecie wirtualnym, przenoszą go na swój własny, ten prawdziwy. Miesza się prawdziwe z internetowym. Czy można kogoś tak poznać? Czy daje to jakieś rezultaty? Przecież możemy być kim chcemy pisząc, tak jak ja teraz. Nie wiecie co robię, kim jestem, tylko czytacie te bzdury, które piszę pod wpływem impulsu, nawet nie wiem skąd się biorą te myśli? A ta akurat wiem skąd się wzięła. Miałam sen. Dziwny. Najpierw uciekałam przed kontrolerem, zgubiłam koleżankę próbując zgubić Jego. Potem PiS wygrał wybory (przebudziłam się, to nie może być prawda, choć byłoby zabawnie, czy zabawniej niż teraz? Nie wiem. Nie było tego wątku), ale ta myśl, o tych dźwiękach dla oczu to była przy trzeciej części snu, całowałam się z jakimś facetem i go czarowałam (te usta) i wtedy zaczęłam mówić o tych zmysłach. Myśl dopełniłam jadąc 15 minut pod wielką, wyimaginowaną górę pocąc się jak świnia.
Dostaliśmy zmysły żeby ich używać, każdy ma swoje przeznaczenie, więc dlaczego chcę je przeskoczyć? Bo nie jestem normalna. Dawno temu miałam takiego wirtualnego kolegę, dla śmiechu wrzuciłam ogłoszenie na jakimś portalu, o krótkiej treści „Me and my monkey”, jest to tytuł jednego z lepszych kawałków Robbiego. I odpisał On. Drogą krótkiej, bo chyba tygodniowej dedukcji doszłam, że to chłopak ode mnie z roku. Pisaliśmy o bzdurach, głupotach, miał poczucie humoru jakiego dawno nie spotkałam, biłam się z myślami czy się przyznać, pisaliśmy. Zestawiałam jego obraz z zajęć, napuszonego hipstera w otoczeniu koleżków i nie dowierzałam, sobie, jemu, to nie może być jedna osoba. Jaki on jest naprawdę, jeśli był taki jak pisał, to prawie ideał, jeśli taki, jakiego widywałam -dupek. Jak wyważyć prawdę? Przyznałam się, mam miękkie serce. I dupa. Chyba się obraził, rozczarował, że ja to ja. Czy jakoś wpłynęło to na jego ocenę o mnie? Nie wiem, nigdy nie miał odwagi powiedzieć cześć, a ja orzekłam, że jednak był dupkiem. I cały misterny plan w pizdu, a miało być tak pięknie… :]
Czy pisząc tutaj oszukuję kogokolwiek? Moje zmysły, a może tego, co to czyta? Chyba nie. Mogę się z Tobą spotkać i powiem to samo, na pewno w jakimś stopniu wydajemy się inni przez to, co piszemy, a mówimy, czyli oszukujemy? Mieszamy na pewno. Słuchasz moich myśli swoimi oczami – udało mi się.

niedziela, 22 stycznia 2012

Od(k)urzanie

Wspomnieniami nie można żyć, ale trzeba je zachować. Dziś moje z kilku powodów zostały odkurzone. Nie ukrywam, że przywołuje jeden z najbardziej uwielbianych czasów moich studiów, albowiem jest to Erasmus, jak zwal tak zwał, pół roku w Turcji. Nauka to tylko pretekst, było mnóstwo ludzi, kultury Wschodu i podróży. Takich beztroskich, w których liczyliśmy się tylko My i nasz cel podróży, oderwani od rzeczywistości.
Kapadocja – najwspanialszy zakątek Turcji, coś na miarę Wielkiego Kanionu.  Taki nadal surowy, pełno tu ścieżek, na których byliśmy tylko My, hoteliki w skałach, widoki zachwycające swoją indywidualnością, każdy był inny, tak różny od tego codziennego świata. Nikt się nie spieszył, nikt nie zwracał uwagi na drugiego turystę – tylko Ty i Kapadocja. Opatrzę ten wpis fotkami, bo to one opiszą to wszystko dokładniej.




Po drodze były inne, krótsze podróże, do tych sztandarowych miejsc jak Istanbuł czy Antalya, ale tam było tak turystycznie, wielkomiejsko, a my szukaliśmy prawdziwej, tej jeszcze tureckiej Turcji, nie tej zachodniej. Jeśli przystąpią do UE zostaną ogołoceni ze swej kultury, ze swojej odrębności, inności. Przecież są inni, nikt tego nie podważa, krytykuje, więc dlaczego to Oni chcą być uniwersalni, europejscy?

Są miejsca na Świecie, do których nie dociera Internet, coca cola jest nadal rarytasem, gdzie mając dolary jesteś naprawdę Kimś. Wadi Rum, czerwona pustynia, w sercu Jordanii. Płacisz za nocleg jak w średniej klasy hostelu, bo 25 euro. Spisz w namiocie, na starym, zakurzonym materacu, przykrywasz się starym kocem,  jesz ryż i kurczaka, nie masz prysznica, nie masz prądu, ale to co dostajesz w zamian jest warte milion euro. Dostajesz najbardziej gwiaździste niebo jakie w życiu widziałam 
["Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie"], jesteś jednym z 7 ludzi w promieniu 50km, nie wiesz nawet czy nastąpił koniec świata, jesteś tam i jest obok Ciebie cisza. Tak przenikliwa, że słyszysz jak twoje serce pompuje krew, jak twoje płuca nabierają życiodajnego tlenu. Kładziesz się na skale, bierzesz butelkę wina i patrzysz w gwiazdy. Są nieosiągalne, jak ideały, ale potrafią odpowiedzieć na każde zadane pytanie. Ależ ja jestem romantyczką, idealistką, która wierzy w takie bzdury. To one są dla mnie najważniejsze, dla 90% świata głupoty, a dla mnie?  'Odpowiedź na zajebiście ważne pytanie, co lubię w życiu robić.' 
Odurzam się światem, a nie alkoholem. Potrafię być na haju w obecności kogoś, kogo kocham, w miejscu, które mnie zachwyca i jest zasadniczy plus, zachowuję trzeźwość umysłu i nie mam mdłości potem. To jest trochę inny stan, niż upojenie, to jest cudna podróż wgłąb swojej głupoty, niewypowiedzianych słów, myśli, których myślałam, że nie ma w mojej głowie. Potrafiłyśmy siedzieć w szicie (po ang. szopa to shed), być odurzone swoim śmiechem, a nie marihuaną, potrafiłyśmy z jednego słowa stworzyć najgłupszą historię świata, tylko dla zabawy. Czy to żle tracić powagę dnia codziennego z kimś bliskim? Do kolorowego życia wcale nie potrzeba alkoholu, czy tez narkotyków, potrzeba wnętrza.







Wstałam rano. Był styczeń, w Polsce -30, a tam? Słonecznie, gorąco, pognałam w piżamie na pustynię. W końcu kiedy znów będę w takim odludziu? Słońce jest dla mnie jak paliwo, naturalne, daje zastrzyk energii. Ten czerwony, tak dziewiczy piasek, po którym nikt nie chodził, tak gorący, że stopy nie było można postawić i znów ta cisza, ale teraz inna. Ozdobiona słońcem, siłą i wolą życia, a nie nocnej zadumy. Każdy ślad był pierwszym. Jakie to cudowne uczucie. Bezkres piasku i skał. Nicość. Tak pusta, a zarazem tak piękna. Czy zachwycam się tak, bo byłam tam chwilę? Tak, na pewno. Czy widziałabym to wszystko, gdybym tam mieszkała? Nie. Jak prosto jest żyć w systemie 'tak' lub 'nie', bez  'ale'.
Człowiek jest chodzącym konfliktem zbrojnym, może wybuchnąć jak Hiroszima. Chce żyć w centrum świata, a za chwilę ucieka na bezludną wyspę. Kocha, a za chwilę nienawidzi. Mówi, a za chwilę zmienia zdanie.

Nigdy nie marzyłam szczególnie o własnym mieszkaniu, domu (bo niestety nie zapowiada się, abym coś odziedziczyła), w takim sensie, żeby wziąć kredyt na 30 lat i odliczać na ratę. Mieć własny kąt tak. Ostatnio wymyśliłam jaki. Kupię kiedyś starą barkę, przycumuję w jakimś miejscu, które mi się spodoba i tam będę żyła, płacąc opłatę portową, a nie pierdolone odsetki od decyzji innych instytucji, to będzie mój DOM, który będzie mógł odpływać razem ze mną, albo ja z nim, ale raczej przewiduję stajonarność kiedyś tam, w pewnym wieku, na tej barce, po podróży zwanej życiem.

piątek, 20 stycznia 2012

Samolub-na?


Moje podwórko, mój trzepak!
To, co siedzi w mojej głowie, jest moje dopóki, dopóty tego nie powiem głośno. To, co napiszę, jest tez moje, ale do jakiego momentu? Przecież nie znakuję swoich myśli, nie zabraniam kopiowania. Czy wypowiadanie się przez pisanie bloga pozwala zachować swoje zdanie, swój punkt widzenia? Oczywiście. Nikogo tu  nie zapraszam i zapraszać nie będę. Jest opcja komentarzy, tylko do dopowiedzenia, do wyjaśnienia czytelnikowi mojej opinii. Czy piszemy bloga dla siebie, czy dla kogoś, dla internetowej społeczności?
Chciałabym pracować słowem, dokształcić się w tym zakresie.

Dziś znów okazało się jak marzenia w mojej głowie się mnożą. Obejrzałam biografię Tołstoja odblokowała się szuflada, bez namysłu wypowiadam „Jezioro Łabędzie”, zobaczyć, ale to prawdziwe, w Moskwie. Przeskoczyłam na chwilę, a tu kultowe Dirty Dancing. Znów podzieliłam się myślą, że chciałabym pójść na kurs tańca, wiecie taki dla zupełnie zielonych, żeby nabrać ogłady. Ciągle mnożą się myśli, marzenia, czy kiedyś przestaną? Czy zostanę zaspokojona?


Moje, moje, moje. Jestem przecież trochę jedynaczką, siostra młodsza o 13 lat...W tej pierwszej dekadzie życia kształtuje się ta potrzeba, wymuszona przez rodziców dzielenia się, ale także opieki, syndromu starszego rodzeństwa. W końcu do momentu, kiedy nie mamy własnych dzieci, to rodzeństwo jest nam najbliższe, ta sama krew, te same geny, a czasem tak różne...Jaka powinnam być jako starsza siostra? Kupić pierwsze piwo, dać pierwszego skręta, czy moralizować, układać? W końcu robię to trochę inaczej niż rodzice, żyłam w podobnej epoce co dzisiejsza młodzież, gdzie podobna jest trochę określeniem nad wyraz, ale niech będzie. Oni nie biegają, bawiąc się w podchody po bramach :), ach to życie człowieka z kamienicy, zupełnie inne niż tych, z osiedli :)

Czy tak naprawdę lubimy się dzielić, przychodzi nam z łatwością, jeśli mamy czegoś w nadmiarze, ale oddać 'coś' co było dla nas, tylko dla nas?  Jest to zapewne sztuka miłości i przyjaźni, a może tez i lojalności (muszę zawsze literować to słowo - i ta rymowanka Jola lojalna i Jolanta nielojalna offf).
Potrafię zrezygnować z własnej przyjemności, dla kogoś ważnego dla mnie, potrafię być miła, tak o, bez niczego, lubię to, czy to naiwność czy po prostu taka już jestem. Przyzwyczaiłam się, że to ja zazwyczaj jestem ta, która coś organizuje, coś planuje, wynika to trochę z tego mojego chorego przekonania, że zrobię to najlepiej, tak to jedna z tych dziwnych cech, ale chyba nie będę umiała się przyzwyczaić, że to ktoś o mnie zacznie się tak troszczyć, martwić, skakać wokół mnie, po prostu to jest moje zadanie  i już, dobrze mi z tym.  Kurwa, nawet jak tańczę z facetem, wiecie ten powabny taniec, lewa,prawa... to ja chcę prowadzić, chore nie? Zawsze z przodu. Nie lubię, gdy ktoś płaci za mojego drinka, za moją kolację, ale jeśli ja zapraszam, to nie ma dla mnie opcji, abym nie zapłaciła. Jeśli coś ułoży się w mojej głowie, to robię się niebezpieczna w drodze do celu.
 Dziś trochę się namieszało się w mojej głowie. Rodzina. Tak się zarzekałam, że mam ich gdzieś, odstaję i w ogóle, a wystarczyła jedna rozmowa, kilka słonych kropel i jestem gotowa zmienić wszystko, dla Ich dobra, ale także dla mojego, przecież jesteśmy połączeni. Oni odpowiadali za mnie, kiedy nie mogłam sama, więc jak mam się odwrócić na pięcie? Nie umiem, nie chcę. Mimo tych wszystkich słów, które usłyszałam, ruszam w tą pędzącą lawinę, oby udało się ją zatrzymać, nawet nie marzę o cofnięciu, bo się przecież nie da, tylko czy ja umiem twardo stąpać po Ziemi? Przecież ja latam w moim świecie, gdzieśtam, a teraz pierdolnięcie w szarą rzeczywistość. Czy połamię kości? Zrosną się. Czy złamię kręgosłup? Oby nie.
Ponoć, żeby chodzić z głową w chmurach, trzeba dwoma nogami stąpać po Ziemi. Dziś założę w takim razie betonowe buty.

Uwielbiam tych chłopaków.

środa, 18 stycznia 2012

Przeterminowani.



Nie mogę przestać słuchać.  I od razu przychodzą mi setki myśli związane z tym utworem. Kobiety, mężczyźni, związki. Moda na singli z wyboru to kłamstwo. Nikt nie chce wracać do pustego mieszkania i mówić, że mu tak dobrze.
Dlaczego faceci krytykują kobiety, za to, jakie są w 2012 roku, a kobiety mówią, że prawdziwych mężczyzn już nie ma. Przegapiliśmy naszą szansę? Trzeba było się znaleźć jeszcze w poprzednim roku, a może wieku. Już w piaskownicy trzeba było znaleźć wybranka! Gdzie jest ten chłopaczek, który zobaczył mnie w różowej, holenderskiej sukience z jakieś 20 lat temu i powiedział, że będę jego księżniczką?  Wrzuciłabym zdjęcie, ale nie mam, niestety. Najbardziej gryzące coś, co miałam na sobie.

‘Daj mi powód, aby Cię kochać, jeden powód’. Czy można przejść obok miłości obojętnie? Czy wystarczy mały czynnik, który ma siłę rażenia jak Czarnobyl? Jeden mały element, który zaatakuje, rozrośnie się, zmutuje i pochłonie. Tego szukamy, naszego wirusa, który będzie nieuleczalny, który zmutuje się w nas, którego nawet czosnek nie odstraszy.
Kto ma się bardziej starać, kobieta czy mężczyzna? Kto kogo ma zaczarować? Kto jest bardziej dziki w tych polowaniach na drugą połowę? On czy ona? Ona im starsza, tym gorsza, bierze, co się nawinie. On, czy zainteresuje się dłużej niż jedną noc? Co go może zatrzymać? Dobre śniadanie? Dlaczego samce sprowadzają większość spraw do seksu. Raz jeden spotkałam mężczyznę, który powiedział, że inteligentna rozmowa, polemika słowna na wysokim poziomie, bije na głowę nawet seks. Można się tak zapomnieć, że stosunek płciowy odchodzi na drugi plan. Czasem bycie z kimś, po prostu jego dotyk, delikatne przebywanie razem, jest ważniejsze niż seks. Czy to tylko punkt widzenia kobiety?
Zdobyć, odhaczyć na liście i zostawić?

Niektóre kobiety mają dziwne zdolności do odstraszania facetów. Po miesiącu zamyka ich w swoim pokoiku i pierze mózg. Oczekiwania, które przed nimi stawia doprowadzają do jednego – ucieczka. Absolutnie się nie dziwię. Sama nie chciałabym zostać postawiona pod jubilerem i delikatnym wskazaniem na odpowiedni rozmiar i wzór. Ja chciałabym tak znienacka. Obudzić się w piątek i pomyśleć, weźmy ślub. Pójść do Urzędu i ubłagać panią, żeby to było najlepiej dziś, bo przecież możemy się rozmyślić :]
Jak się kupuje kobietę jest jasne (prawie zawsze działa). Czułość, delikatność, kwiaty, bijou, a jak się kradnie facetowi duszę? Nadzwyczajnymi łóżkowymi umiejętnościami? Pokazywaniem jak to nam zależy, jaki jest wyjątkowy? A może bielizną i perfumami? Czy może wystarczy pokazać nasz wachlarz zainteresowań, czy koniecznie trzeba się oczytać o najnowszym silniku, o motoryzacji, o Megan Fox? Jak się rodziła ta wielka miłość, opisywana w literaturze?. Czy dziś można się tak zakochać jak Werter? Czy można jak Romeo i Julia kochać się na przekór wszystkiemu?
Czy mamy jeszcze szansę na zakochanie się, na znalezienie tego, czego szukamy, dziś singlem nie jest się z wyboru, a z przymusu, z powodu głupiejącego społeczeństwa, któremu pomieszały się priorytety, uczucia, dobro ze złem, przyjaźń z nienawiścią, to wszystko przyprawione wieczną rywalizacją, wyścigiem szczurów, który wymaga, abyś się sprzedał, wpadł w wir, zatracił swoją odrębność, stał się częścią kolektywnego społeczeństwa globalnego, nastawionego na hurt.
Nasza data przydatności dobiega już końca? Ale mamy przecież całe życie przed sobą! Co jest w takim razie z nami nie tak? Słyszę o 'spadającej jakości' nowych pokoleń, ale co my, ludzie mający po ćwierć wieku mamy na to poradzić? Nie możemy być głosem większości. Jest nas trochę, ludzi myślących, mających coś do powiedzenia, a przede wszystkim umiejących to powiedzieć. Czy stanie się z nami, ludźmi XXI wieku, tak jak z Niemcami i Hitlerem. Myślisz Niemcy, synonim to Hitler, myślisz XXI wiek, mówisz aberracja umysłowa? 
Miłość przychodzi sama, podobno, ale trzeba jej dać dużo przestrzeni, by miała szansę nas znaleźć. Miłość jest jak dyfuzja. Samorzutne rozprzestrzenianie się cząsteczek lub energii będące konsekwencją chaotycznych zderzeń cząstek. Proces bezładnego ruchu elementów układu prowadzący do ustalenia się równowagi, koncentracji.
Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet, jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje ten podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przez przednią szybę na spotkanie śmierci. Być kochaną może oznaczać największy koszmar. Bo miłość to rezygnacja z panowania nad własnym losem. A co się stanie, jeśli w połowie drogi postanowisz zawrócić albo skręcić w bok, a nie masz na to jako pasażer żadnego wpływu?

wtorek, 17 stycznia 2012

Jedna minuta.

Minuta, czy to długo? Co można zrobić w ciągu 60 sekund? Dziecko, poznać kogoś, stracić, zgubić coś lub siebie, zabić się, zdradzić, powiedzieć coś bardzo ważnego. Ile rzeczy mi przychodzi do głowy, podzielę swoje życie na minuty i będę je wyliczać. Dla mnie to optymalny czas na zaciekawienie, potem mój umysł oczekuje czegoś zaskakującego, inaczej się znudzę.
Nie mogę czekać. Nie czekam na zielone światło, idę na czerwonym. Nie mogę jechać tramwajem w mieście know how, idę pieszo. Nie mogę doczekać się mojej ulubionej piosenki, nieustannie przełączam playlisty. Wiem, że cierpliwość jest cnotą, ale ja nie potrafię. Długoterminowe inwestycje to nie dla mnie. Jest teraz.
Wiem, że na efekty trzeba czekać. To jakoś potrafię zrozumieć, ale tak błahe czynności przyprawiają mnie o nerwicę. Nigdy nie byłam szczególnie wytrwała, a teraz to się nasiliło. Nudzę się. Włączę raz na sto lat TV i nie mogę obejrzeć nic dłużej niż minutę. Rozmawiam, ale nie potrafię się skupić, wyjątkiem jest interesujący rozmówca, jeśli jest przypadkowy to potrafię skupić się ok. 60 sekund. Czy to widać? Pewnie tak. Może jakiś internetowy kurs cierpliwości sobie sprawię?

Póki, co, internetowy enneagram, wynik mnie zaskoczył swą trafnością: (enneagram.pl)
"Realista" siódemka ze skrzydłem ósemki
Gdy jest zdrowa, siódemka ze skrzydłem 8 jest często chojna, towarzyska i wylewna. Ma skłonność do bycia wyjątkowo lojalną wobec przyjaciół, zwłaszcza do tych z podtypem socjalnym. Zagorzale broni tych, na których jej zależy. Może wydawać się głośna i niesforna, choć niektóre 7w8 są bardziej grzeczne i dowcipne. Lubi różne uroczystości, opowieści, kawały, jedzenie, podróże. Generalnie ma silne poczucie własnej wartości i zawsze stara się osiągnąć to, czego chce. Ma talent do robienia czegoś z niczego. Zazwyczaj dzieli się z innymi tym, co ma, chce by wszyscy doceniali jej poczucie obowiązku i szeroki zakres zainteresowań.
Gdy 7w8 jest w stresie, może stać się wymagająca, okazywać samolubną niecierpliwość i narcyzm. Gdy chce coś, to chce tego natychmiast. Agresywna, chce szybko zdobyć pieniądze, materialną pozycję i status. Może domagać się od innych, aby inni mówili jej to sama chce usłyszeć. Często jest perfekcjonistą. Moralizuje innych, choć sama jest nieodpowiedzialna. Posiada amnezję na obietnice dawane z potrzeby chwili. Ma szczególną trudność z wiernością małżeńska.

Co nagle, to po diable. Gówno prawda. Tylko świeżość, spontaniczność nadaje naszemu życiu bieg. Inaczej wszystko byłoby poukładane, zaplanowane, otoczone bezbarwnością, nudą.

"Teraz, teraz, teraz..."

Dziś kolejny raz przekonałam, że nie mogę żyć bez muzyki. Nadaje mi mocy. Patrzę na ten klip, który dołączyłam i jedno jest pewne Chylińskiej nie wystarczyła minuta, żeby się zmienić. Potrzebowała lat, ale metamorfoza jest gargantuiczna. Płyty O.N.A to czas dawny, młodej, zbuntowanej gówniary, jednak krążek ‘Bzzz” należy do klasyki, utwory tam są ponad wszelkimi utartymi schematami.
Mam ogromny przekrój na moim dysku, jeśli chodzi o muzykę i takie rozbieżności na karcie bibliotecznej, że sama robię wielkie oczy. Ale jeśli nudzę się po minucie, to, czego możesz oczekiwać po tak niepewnej osobie? Nie, nie jestem wcale niepewna. Słowo ciałem się stało. Słowo jest dla mnie ważne, nie mówię o jakiś obietnicach, bo często luźne myśli mają większą moc, ale staram się wywiązywać z mojego gadania. Ale tego po trzeźwemu, za to po pijaku nie odpowiadam. Ostatnio pomyślałam, że lepiej mieć trzeźwy umysł, najwięcej szkód na ciele i umyśle popełnia się pod wpływem. Czegokolwiek. Mój organizm stale mi o tym przypomina, nieustannie odsyłając mnie tam, gdzie nawet król chodzi pieszo. Ale ja nie rozumiem. A on wysyła sygnały, a ja wypiję, zapalę, a jutro pożałuję. Ale było warto. Nie. Już więcej nie piję. Do następnego razu. Głupia dziewucha.

niedziela, 15 stycznia 2012

2012.


2012
Koniec świata.
Brednie jakimi jest karmiona ludzkość nie zna granic. Koniec świata ominie RPA, co się dzieje? Masowo są wykupowane działki w tym regionie.
Umiera przywódca jednego z ostatnich komunistycznych państw, co się dzieje? Za niewystarczająco przekonujący płacz możesz pójść do obozu pracy na pół roku.
Unia Europejska jednak się nie liczy z nami. Donald Tusk jest bardzo rozczarowany, że po zakończeniu naszej prezydencji nie będziemy zapraszani na szczyty Najważniejszych. Chcą nam odebrać pieniądze, żeby ratować nie nasze drogi, a Wspólnotę, przed kryzysem, co się dzieje? Zaskoczenie. Coś co jest oczywiste dla zwykłego obywatela, ale nie dla premiera. Tak jak ze śniegiem, który co roku zaskakuje drogowców.
Linie lotnicze AsiaAirlines zawieszają swoje połączenia między Europą, a Azją (patrz na nazwę) ze względu na ceny paliw. A w Bahrajnie za pięć dolarów zatankujesz do pełna swojego amerykańskiego jeepa.
‘Ameryka też się sypie, to osobny rozdział’ – postanawiają rozwijać swoje kontakty z Bliskim Wschodem i Azją. Tam jest ropa, tam są pieniądze, tam nie ma demokracji. Jeśli ty nie przyjdziesz do demokracji, ona przyjdzie do Ciebie. Tak, tak. Jedyny problem, to musza się spieszyć, złoża szybko mogą się wyczerpać, a wtedy nawet i szerzenie 'władzy ludu' straci na wartości.
Spadają wartości ratingowe bogatych państw europejskich. Kursy walut skaczą jak pchełki, im wyżej, tym lepiej. Rekordowo wysokie raty kredytu, tego który łączy ludzi w pary, czyli tzw. małżeństwa.  Lubię czasem dokopać się do etymologii słowa i oto jak na dłoni:
 Słowo małżeństwo wywodzi się od słowa małżonka – a ściślej – od wcześniej już używanego wyrazu małżona o znaczeniu ‘żona pojęta uroczyście na mal. Człon mal - wywodzi się od starogermańskiego māl lub mahal oznaczającego ‘umowę, kontrakt’ (byłby to kontrakt ślubny). Transakcja wiązana. Kiedyś małżeństwa ustawiano dla dobra rodu, co się dzieje dziś, kiedy mamy wolność wyobru partnera? 30% związków kończy się rozwodem. To oznacza, że lepiej jak czlowiekowi przypisali druga połówkę? Pod ogromną presją otoczenia musiałeś być szczęśliwy, lub udawać takiego, cokolwiek...Człowiek lubi, kiedy podejmuje się za niego decyzje, ma wtedy łatwiej, lubimy być prowadzeni za rączkę, wtedy nie mamy sobie nic do zarzucenia, błędy, które popełniamy nie są nasze. Tylko jesteś wtedy pizdą, ale jaka to konsekwencja w obliczu idealnie skompowanego życia?

Na co ja czekam w tym roku, w którym kończy się kalendarz Majów? Na pomysł na siebie, na znalezienie swojego miejsca, swojego azylu, na miłość, na płytę The XX, na człowieka, którego będę gonić, który mnie zainspiruje, sprawi, że nawet nuda w jego otoczeniu nie będzie nudna; milczenie z nim będzie czymś więcej niż milionem słów.

Skąd biorą się między ludźmi tematy do rozmów? Czasem nie potrafisz znaleźć żadnego, a czasem przychodzą same. Ile można rozmawiać o pracy, o minionym tygodniu. Jak się szuka tego wspólnego elementu? Wymiana poglądów, jednak musisz znaleźć obiekt do ich wymiany. Trzeba mieć coś w głowie, o czym możesz myśleć, co pozwoli uciec od wszystkiego. Idealnym przykładem jest bohaterka filmu, który ostatnio obejrzalam z polecenia i się nie zawiodłam, kobieta pracująca na roli, doi krowy i myśli o swoich książkach, które czyta, o ich bohaterach, o przedstawieniach, które ogląda. Mówi, że trzeba o czymś myśleć, przecież nie będzie orać ziemi i myśleć o tym, żeby bruzda się wyorała, żeby krowa dała jej więcej mleka. To co odbieramy, przetwarzamy, możemy zachować w sobie, odkurzyć kiedy chcemy.
Bogactwo, które daje nam wszechrozumiana kultura jest nie do wyceny. Jej wartości niematerialne zagłębiają się w nas, możemy o nich pisać, rozmawiać, rozmyślać i to za darmo. A za darmo umarło.
Po co powstają nowe telewizory skoro dziś jest tak modne nieoglądanie tego medium? Dla emerytów i ludzi  lubiących papkę medialną. Gdzie musiałabym się znaleźć żeby ludzie nie byli ogłupieni selekcjowanymi wiadomościami? Chyba w dżungli. Ale ja szukam czegoś innego, ludzi mających dostęp do wszystkiego, a świadomie z tego rezygnujących, szukających prawdy, a nie mediów rządzonych polityką.
Nie potrafię sobie wyobrazić co robią ludzie, których nie interesuje nic. Nic nie potrafi ich zaciekawić, potrafią pozostać w niewiedzy. Jeśli ja czegoś nie wiem szukam.
Pytania są niebezpieczne,
Nie ruszaj ich, będą spały.
Zapytasz - zbudzisz, i znacznie więcej
Niż myślisz pytań powstanie.

Nie stać mnie na podróż do Ameryki Południowej, ale wiem jak tam jest. Mamy dziś książki, filmy, dokumenty, a co mają oni? Czy da się zamknąć w czterech ścianach i odciąć od świata, który rodzi taki ogrom możliwości? Ja nie potrafię. Boje się o tych ludzi, którzy tak mogą. Nie ufam im. Rodzi się w ich głowach, w tych zamkniętych pokojach misterny plan otumanienia reszty społeczeństwa, zarażenia pustką.


piątek, 13 stycznia 2012

Względność



Nic nie jest takie, jakie się wydaje. Co sprawia, że kobieta czuje się kobietą? To teza na dziś, a w sumie prawie na jutro…
Co daje mi poczucie, ze jestem kobietą, a nie mężczyzną? Przecież mamy trochę pomieszane geny, trochę w nas kobiet, trochę męskich pierwiastków, cechy, nawyki, upodobania. Tak, najbardziej widoczne to cechy fizyczne, które codziennie przypominają mi w lustrze, ale co by się stało, gdybym obudziła się facetem, ale wewnątrz?
Jesteśmy różni, mamy różne punkty widzenia, więc pytam jak mamy się połączyć? Jeśli znajdę mężczyznę, który będzie zbudowany z podobnych wartości, filmów, książek, muzyki, myśli to wtedy mam pomyśleć, że on jest jak pot. ‘baba’? Czy to ja, jak facet? Ostatnio znalazłam ciekawy post o przeciwieństwach. Jak one mogą się przyciągać? Przecież codziennie eliminujemy takich ludzi, nie chcemy spędzać czasu w ich otoczeniu, bo po co się męczyć? Szukamy środowiska podobnego do nas samych. Mnie zainteresuje osoba, która czyta książkę, którą sama czytałam, jeśli jej dzwonek w telefonie okaże się moim ulubionym kawałkiem… Bardziej skomplikowana sprawa staje się, kiedy przeciwna strona nas zainteresuje, pokaże nam świat, którego nie znamy; jednakowoż w efekcie ulegamy jej wpływowi i poddajemy swoje racje na jej korzyść. Czasem takie przeobrażenia dają znakomity efekt, ale ostatecznie tracimy swoje stanowisko, zostaliśmy zobojętnieni przez ładunek +.
Czy więc związek oparty na przeciwległych biegunach ma jakieś szanse? Przez krótki czas chyba tak, ale potem, właśnie co potem? Różnice, których nie da się przeskoczyć, dzielą nas, już nie na dwie strony lóżka, ale na dwa życia. I po co to było? Chwila szczęścia. Z ciekawości, może się uda, lepszy taki niż żaden. ‘Półśrodki są dla ludzi bez zasad - albo wszystko, albo nic’.
Kolejna prawda oczywista staje się dla mnie bujdą. Ładunki o różnych biegunach przyciągają się, zgoda, ale potem zobojętniają się, więc konkluzja jest prosta, któraś ze stron stanie się bezbarwna, wasalem swego pana.



Przeznaczeniem kobiety było od tysięcy lat pielęgnowanie ogniska domowego, zajmowanie się potomstwem i bycie ramieniem dla mężczyzny, który zajmował się utrzymaniem tegoż ogniska. Potem nastąpiła rewolucja, kobiety chciały równych praw, dostępu do męskiego świata. Teraz kobieta nie jest ramieniem, a szyją :). Niektóre aspekty pozostały zreformowane, nie widać już tak znaczącego podziału ról. Dziś mężczyzna także może ugotować obiad, posprzątać, wychowywać dzieci. Jednak natura, tak, właśnie ona zaplanowała to w inny sposób, nie będę podważać tego aksjomatu. Czy rola kobiety powinna ograniczyć się do prowadzenia domu i wychowywania dzieci? Kobiety mają inny system wartości, są nieprzewidywalne, tak mają okres, widza sukienkę z odległości kilometra, mają pełne szafy, a nie maja się w co ubrać etc. Ale stało się to tak oczywiste, że już nikogo nie powinno zaskakiwać. A jednak tak nie jest, codzienne miliony mężczyzn budzi się z myślą ‘o co jej chodzi’?
Sprawdzianem wychowania kobiety i mężczyzny jest to, w jaki sposób się kłócą.

Ostatnio przeczytałam historię, która mnie natchnęła do tych rozważań. Pod koniec II wojny, do obozu w Oświęcimiu doszły dary brytyjskiego czerwonego krzyża. Wiecie co w nich było? Tysiące czerwonych szminek. Wydaje się, że to było takie infantylne, przysłać ludziom, którzy umierają z głodu, nie mają bielizny, ubrań - szminkę. Otóż co się stało. Kobiety malując usta, tą czerwona pomadką odzyskały swoją godność, znów poczuły się ludźmi, nie tylko numerami, poczuły się kobietami. Nie było ważne, że umierały, że nie miały siły się umyć, ale ich usta były czerwone. Autor opowiada, że to co wtedy zobaczył, było dla niego ogromnym zaskoczeniem. Jak jeden przedmiot, jeden gest, przeciągnięcie ust kolorowym sztyftem przywróciło im poczucie własnej wartości, mogły umierać spokojnie, znów były kobietami…
Co dziś daje poczucie takiej wiary w bycie płcią piękną? Pomalowane paznokcie, a może szpilki, biżuteria? Przekonanie, że jestem kobietą, czyli tą spokojną, niezdecydowaną, miłą istotą? Czy potrzebuję przewodnika? Pewnie tak, tylko jaki on ma być? Tego za cholerę nie wiem. Tak pomyślałam, że dam chyba większą szansę przypadkowi, niech on wreszcie podejmie jakąś decyzję za mnie. Przy moich oczekiwaniach uniwersalności może się nie znaleźć, ktoś kogo zechcę w moim życiu, będę uważała, że to nie ten, że on na pewno nie da rady iść ze mną, a może się pomylę?

Czy mężczyzna i kobieta mogą być przyjaciółmi? Opinii tyle co pytanych.
Kobieta może być przyjaciółką mężczyzny, lecz by uczucie to trwało, niezbędne jest wesprzeć je odrobiną fizycznej antypatii.
Czy istnieje coś gorszego niż miłość brzydkiej kobiety? Owszem - przyjaźń pięknej kobiety.
Jak to się dzieje, że niektórzy chcą zostać tylko przyjaciółmi, czy zawsze jest równo po obu stronach? Czy ktoś chce czegoś więcej? Rozchodzi się w dużej mierze o seks. Jedna z opinii mówi, że taka przyjaźń damsko-męska jest możliwa tylko wtedy, kiedy któraś ze stron nie chce przespać się z drugą.  Ale ileż to historii zna świat, kiedy najlepsi przyjaciele(!), zazwyczaj odurzeni alkoholem budzą się w jednej pościeli. Jeśli poznajesz drugiego człowieka, chcesz by był kimś bliskim dla ciebie, spędzasz z nim czas, poznajesz jego świat, on twój. Taka też kolejność występuje przy poznawaniu partnera, w którymś momencie dochodzi tylko sfera fizyczna. Jak odróżnić przyjaciela od kandydata na faceta? A może przyjaciel powinien stać się partnerem, to powinno być normalną koleją rzeczy?
Między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość - tak, lecz nie przyjaźń.
Czy wyznaczenie granicy, dotąd i nie dalej nie odbiera prostoty przyjaźni, takiej bezwarunkowej? Czy ma sens ciągła kontrola…
„Przyjaciel ma mówić to, co chcemy usłyszeć, a nawet jeśli kopnie nas od czasu do czasu w sam środek dupy - to i tak będziemy to tolerować, bo w głębi serca czujemy, że na to zasłużyliśmy.
O ile nie kopnie za mocno.
Albo za słabo! Albo w ogóle nie kopnie, tylko przytuli, pocałuje i wyrucha.
I będzie koniec przyjaźni.
Tego właśnie nigdy nie potrafiłem zrozumieć. Dlaczego seks albo i nawet miłość tak bardzo przeszkadza w przyjaźni?”

Dodaję na koniec parę cytatów o kobietach, nie byłabym sobą gdybym nie podparła się autorytetami, jest ich tyle, że nie mogłam się zdecydować (sic!)
- Kobieta potrafi pokochać mężczyznę tylko po to, aby nie zezwolić na to innej.
- Kobiety mają wspaniały instynkt. Wszystko zauważają - z wyjątkiem tego, co oczywiste.
- Kiedy kobieta nie ma racji, pierwsza rzecz, którą należy zrobić, to natychmiast ją przeprosić.
- Tanie kobiety często drogo kosztują.
- Bardzo niebezpiecznie jest spotkać kobietę, która nas całkowicie rozumie. Kończy się to zawsze małżeństwem.
- W zemście i w miłości kobieta jest większym barbarzyńcą niż mężczyzna
- Mężczyzna pozostaje zazwyczaj bardzo długo pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie.
- Co mężczyzna przez rok obmyślił, kobieta w jednym dniu obali.
- Gdyby kobiety ubierały się tylko dla jednego mężczyzny, nie trwałoby to tak długo.

wtorek, 10 stycznia 2012

Bez-


Bez-senność. 
Bez-silność.
Bez-władność.
Bez-barwność.
Bez-bronność.
Bez-czasowość.
Bez-czelność.

BEZPIECZEŃSTWO.




Widzisz różnicę między znaczeniem  zaimka ‘bez’? To tak jak bez Ciebie lepiej niż z Tobą, a może lepiej z Tobą?
‘Bez’ stało się nową chorobą. Bez pracy, bez pieniędzy, bez miłości, bez seksu, bez dzieci. Wszystkiego jest za mało.
Odejmowanie. Różnica. Niesprawiedliwość.
Odjemna i odjemnik.
Dlaczego częściej odbierają niż dają? Wiecznie na minusie.
Męczy mnie ostatnio bezsenność. Nie chcę mi się spać, czytać, oglądać, po prostu leżę i myślę. Co by było gdyby… Różne miewam myśli, realistyczne, ale też fantazjuję. Tak na jawie. Wyobrażam sobie jakby mogło potoczyć się moje życie, gdyby…
Taka ucieczka od wszystkiego, w głąb siebie. Bezkres.

Bezalkoholowy.
Alkohol to znieczulenie, ale tylko chwilowe, miejscowe. Dla jednych jest frajdą, dla innych tragedią życiową. Zadziwiające jak potrafi ułatwić niektóre sprawy, a jak niektóre potrafi spierdolić. Trochę chemicznego chłamu, a odurza miliony od setek lat.

Jeśli nie masz żadnej barwy pozostajesz niezauważony, jeśli nie masz żadnej woni tym bardziej nikt nie dowie się o twoim istnieniu. Czy nabywamy te cechy, czy mamy je wrodzone?
To jak z cytatem: Co ważniejsze dla sukcesu: talent czy pracowitość? A co ważniejsze w rowerze: przednie czy tylne koło? Znajdź odpowiedź na to pytanie! Zrób to dla mnie!
Tak wiem, krzyczę, głośno!!! Ale to cisza jest najgłośniejszym krzykiem. Cierpienie jest milczące, jest bardzo ciche. Strach nie ma głosu, on ma przyspieszone bicie serca. Rytm zostaje zaburzony. Bezład.
Fascynuje mnie organizm człowieka. Każda sekunda to skomplikowany proces, który pobudza do pracy wszystkie organy. Wdech, tlen, łączenie, rozprowadzanie, wydalanie. Niesamowity twór, jego perfekcyjność i komplikacja będzie dla mnie zawsze niewiadomą. Jak to możliwe, że mogę pamiętać co stało się dziesięć lat temu, a nie wiem co zdarzy się jutro?
Bogiem, do którego najczęściej się modlimy jest Śmierć. ‘Oby nie dziś’ – słowa naszej litanii.

Rogi mojej duszy zaczęły się zaginać, przestałam dbać żeby były wyprostowane, w okładce. Niszczą się. Ale róg można jeszcze naprawić, odgiąć, potrzeba tylko czasu. „Bo czas leczy rany…”
Bezduszność.


sobota, 7 stycznia 2012

Jelenie.



Jestem samolubna, niecierpliwa i trochę niepewna siebie. Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie, kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza.
Cytat samej bogini – Marylin Monroe. Jest idealny. Kwintesencja kobiecości. Tak zostałyśmy stworzone, że przychodzi czas, że hormony nas rozpierają, wtedy bez kija nie podchodź. Denerwuje mnie po prostu wszystko, twój oddech, twoja niezaradność, którą zapewne wyolbrzymiam tysiąc razy mocniej niż jest naprawdę. Ale nie mam nad tym kontroli, tak jest. Jestem niezdecydowana, czasem potrzebuję być był moim rozumem, nie zawsze, ale właśnie tak, weź czasem puknij mnie w czoło i powiedz BASTA.
Trzeba czasem mówić do kobiety zgodnie z jej kobiecością, a to jest tak, jakby mówić do wariata zgodnie z jego obłędem.
 Może się wkurzę, ale jest szansa, że zastanowię się, co ja robię?! Nikt nie jest doskonały, kobieta, mężczyzna, nikt. Najważniejsze to wiedzieć i zdawać sobie z tego sprawę. Krew podgotowana do stu stopni, kiedy ktoś mnie poucza, zwraca uwagę, ale jeśli wiem, że ma rację powoli stygnę. Decyzja o wspólnym bycie wlicza te najlepsze i najgorsze momenty, nawet dla tych najlepiej dopasowanych.
Lubię obrazki z cyklu Adam, Ewa i Bóg.
-Adam: Dlaczego stworzyłeś Ewę tak piękną?
-Bóg: Żebyś mógł ją kochać.
-Adam: Ale dlaczego stworzyłeś ją tak głupią?
-Bóg: Żeby mogła kochać Ciebie.
Kobiety są jak jelenie – nie można się na nie rzucać, trzeba je ścigać!
 Mam tyle taktu, co lawina, tyle egocentryzmu, co tornado. Tak, jestem niezrównoważona emocjonalnie. Nie mogłam opanować łez na „Chłopcu z latawcem”, potem zwykłym odcinku amerykańskiego serialu, a na końcu baśniowym świecie ‘Gry o tron’, to już była lekka przesada, wiem. Czy przeszkadza to komukolwiek?
Dla kobiety jedyne naprawdę wygodne miejsce do płaczu to pierś mężczyzny.
Uwielbiam cytaty. Posiadam nawet taki zeszyt, dostałam kiedyś, obity skórą, z kartkami bananowca   (w ramach reklamy), w którym zapisuję aforyzmy, choć przyznaję, robię to rzadko, ale postanawiam zwiększyć częstotliwość. Złote myśli ludzi wykształconych doświadczonych przez życie, ach chłonę je! Mogłabym każdy akapit poprzeć czyjąś myślą.
Styka pięćdziesiąty post. W życiu pięćdziesiąt, to całkiem sporo, ale w wirtualnym świecie? Podobno, gdy skończysz pięćdziesiąt lat, dociera do Ciebie, że jednak nie jesteś nieśmiertelny, robisz się ostrożniejszy, zaczynasz dbać o siebie. Powołując się na tą myśl, jeszcze 25 lat głupoty, ryzyka, błędów... Czy zdołam to przetrwać?
Od czasu kiedy skończyłam studia brakuje mi dobrego długopisu. Kto w ogóle jeszcze pisze czymś takim? Króluje stukot qwerty. Zawsze uwielbiałam piękny charakter pisma, czarował mnie, może dlatego, że sama nie mam takowego, ale podobno dużo ćwiczeń, może go naprawić, ale czy w 2012 wypada jeszcze w ogóle pisać ręcznie? Przecież niedługo podpis będzie elektroniczny, dzieci w szkole nie będą uczyły się alfabetu, a ułożenia klawiatury, one nie będą wiedziały, kiedy napiszę dziwną literę, powiedzmy wielkie ‘ef’. Choć w obliczu nowoczesności oldskul nabiera ogromnej wartości, jak na ironię oczywiście.

piątek, 6 stycznia 2012

Ego-izm.


„Jeśli chcemy być szczęśliwi, musimy mieć odwagę być od czasu do czasu być egoistami, sukinsynami i chamami. Mieć odwagę rzucić wszystko w cholerę i odejść. Mieć odwagę kochać najbardziej siebie samego”

Czym jest tak naprawdę egoizm? Gdzie jest granica między altruizmem, a egoizmem? Czy minięcie bezdomnego, który prosi o papierosa to już przekroczenie tej granicy? Jeśli chcę zbudować swoje życie z innymi ludźmi, to przecież muszę najpierw zbudować swoje, takie to logiczne. Obiorę kurs skierowany głównie na mnie, co się wtedy stanie? Czy nazwanie kogoś dziś egoistą to komplement czy ujma na honorze? Być tym miłym, który chce dla wszystkich dobrze, czy zadbać o siebie? Z doświadczenia wiem, że jeśli chcesz dogodzić większości, rezygnujesz ze swoich racji i tak dostajesz po dupie, nikt nie docenia twojego zaangażowania.
Kompromis - najmądrzejsza bujda współczesności. Nie istnieje. Odbywa się kosztem strony ustępującej. Jeśli ustąpisz miejsca w tramwaju, to ty będziesz stał pośród tłumu, to ty nie skończysz czytać gazety. Dostajesz po dupie, ale pomogłeś komuś. Czy pomaganie, to uczucie, rekompensuje nam nasze straty?
Wszystko jest takie niematerialne, czy coś, co nie istnieje może nas zaspokoić? Trzeba mieć wtedy materialne sprawy uregulowane, to można pomyśleć o tych duchowych. Ale ilu ludzi żyje ideą, bez tej pogoni za kasą, bez presji na lepszy samochód, na lepsze jutro. Żyją z dnia na dzień.
Człowiek jest istotą z natury samolubną. Pierwsze o kim pomyśli to on sam. Mamy przeczyć naturze i stawiać kogoś przed sobą? Przecież to nasze życie i my nim kierujemy. Lubimy, kiedy naszym bliskim się układa, ale tylko wtedy kiedy nam się dobrze powodzi, tak już jest, w głębi każdy jest zazdrosnym skurwielem. Co to lojalność? Co to poświęcenie? Czy w XXI wieku istnieją ludzie, którzy zaryzykują coś dla kogoś, dla przyjaciela? Wierzę, że tak. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że nigdy nie poznamy drugiej osoby tak, żeby mieć 100% pewności co do jej zachowania w konkretnej sytuacji, mało tego, ja nie mam tej pewności w stosunku do siebie, a gdzie pomyśleć o kimś innym. Mam tak nasrane w głowie, że jestem nieprzewidywalna, nawet dla siebie samej. To już chyba kwalifikuje się na sofkę u psychoterapeuty…
Czy mimo tych deklaracji, wyróżniania wartości jesteśmy w stanie zrezygnować z siebie, przedłożyć kogoś, coś ponad samych siebie, zadufanych egoistów? Dużo pytam, ale ponoć umiejętnie zadane pytanie zawiera w sobie odpowiedź. Napiszę, przeczytam i odpowiem na każde.
Albo jesteś genialny, albo dajesz dupy społeczeństwu. Na rzeczywistość nie dostaniesz znieczulenia. Z jednej strony chciałabym żyć w swojej bajce, kolorować świat swoimi kredkami, ale z drugiej strasznie(!) lubię poznawać nowości, dostosowywać się, zmieniać, dynamizm. Szybko się nudzę, szybko tracę chęć starania się, zwłaszcza jeśli pozostaje to niezauważone. Zawsze będzie mi mało, co minutę znajduję rzecz, którą się zachwycam. Chyba na starość skończę w jeansach i tshircie,w minimalistycznie wyposażonym mieszkaniu, ale za to z drogimi kolczykami w uszach, popijając herbatę królowej z filiżanki z motywem S. Dali ( która spodobała mi się po wystawie „Idea Bauhausu” swą drogą). Czy to będzie egoizm -  zaspokajanie swoich zachcianek, a nie moich bliskich? Nie będę ze wszystkiego rezygnować, życie jest za krótkie, będę kupować przedmioty małe, które potem, gdy już mnie nie będzie nie będą sprawiać nikomu problemu. Zastanawialiście się co zostaje po twojej śmierci? Kupa śmieci, która nie przyda się nikomu, bo to ty byłeś dziwakiem, który lubił anioły na ścianie, zbierać książki czy filmy, a potem tylko problemy, bezużyteczne przedmioty, które dla nikogo nigdy nie będą tak wartościowe jak dla Ciebie.
Racjonalny egoizm, jak to pięknie brzmi, a to tylko słowa, to tylko robaki, które zalęgły się w naszym mózgu, które drążą tunele, które zatruwają nas i uzdrawiają zarazem. Kierują naszym życiem siły, na które nie mamy wpływu, nie wiem co spowodowało, że każdy człowiek jest inny, że są ludzie anioły i ludzie skurwiele, czy byłoby lepiej gdyby dało się ujednolicić ten gatunek? Podobno to domena homo sapiens - różnorodność.

czwartek, 5 stycznia 2012

Dystans


Niby blisko, a jednak daleko. Niby po przyjacielsku, ale nie za blisko.
Dystans. Trzymamy go. Zmieniamy perspektywę, bliżej, dalej, z przeszkodami. Czasem na długość stołu, czasem mniej niż dwadzieścia centymetrów…
Nasze wirtualne życie. Blogerzy, profile na portalach społecznościowych, kogo one kreują? Czy jesteśmy nadal sobą, czy może budzą się w nas jakieś wcześniej nieznane emocje? Ostatnio kliknęłam na link do konkursu na Bloga 2011, nigdy nie myślałam, że ludzie piszą tyle i o tak kosmicznych sprawach. Doznałam szoku. Mój horyzont okazał się tak ograniczony, ale też nie wiem kiedy znalazłabym czas i  ochotę na zapoznanie się z tym wszystkim. Natłok informacji, wydarzeń kulturalnych, muzyki, który na mnie spada jest nie do przerobienia. A gdzie czas na to prawdziwe życie, nieselekcjonowane, nieblokowane? Zwykły dotyk, zobaczenie reakcji na nasze słowa, myśli. To dziwne ile potrafi nam powiedzieć drugi człowiek nie zdając sobie z tego sprawy. Jego uśmiech, spojrzenie, to jest coś czego nie zobaczysz na zdjęciu profilowym, ale zapraszając go na obiad.

Odległością, którą wyznaczamy kierujemy sami. Możemy rozmawiać w jednym pokoju przez komunikator, bo nie umiemy się porozumieć. Ludzie dużo mówią, ale mało ze sobą rozmawiają. ale możemy też ujrzeć się w małym okienku, w rogu monitora, dzieląc odległość 2000km i rozmawiać jakbyśmy byli tuż obok siebie.
Tak ostatnio przejrzałam profil na najpopularniejszym serwisie społecznościowym, mnóstwo jakiś fotek, imprezowych, pijackich, głupich wyznań i tak się zastanowiłam czy jak już się dorośnie(ale tak naprawdę) to wypada mieć konto na fejsbuku? Mam wtedy wszystko usunąć? Kiedy to moja historia, już nie ma albumów ze zdjęciami, nie ma pamiętników, jest ten nowy wynalazek – internet. Chyba nie wypada mieć rodziców w znajomych, wypada zablokować całą galerię, aż w końcu zmniejszając częstotliwość odwiedzin zrezygnujemy z tego złodzieja czasu.
Zastanawiam się po co mi ten cały fejs, ale potem, jak to było jak go nie było? Dzielę na pół. Niby fajna zabawa,tu link, tam polubisz, tu się pośmiejesz, ale tak naprawdę po co to komu? Powiesz, że kontakt ze znajomymi z całego świata, gówno prawda, możesz napisać mejla, zadzwonić na skype. A tu? Największy plotkarski serwis! Każdy wie o każdym coś. Ile ten powie  prawdy, ile pokoloruje nie ocenisz. Dziś jak nie masz fejsa, to nie istniejesz, a co się dzieje jak umierasz? Piszą na twojej tablicy kondolencje. Ale i  tak już ich nie przeczytasz, bo umarłeś, a  Tam chyba nie ma wynalazku Zuckerberga!
Nie potrafię znaleźć jakiegoś antidotum na to coś. Niby mnie męczy, ale sprawdzę, wrzucę coś, napiszę. Dla kogo? Czy to coś w ogóle znaczy? Jeśli chcę, żeby mój przyjaciel się o tym dowiedział, to wolę zadzwonić, a co obchodzi to  Anię, z która bawiłam się na dwóch imprezach? Czy wirtualny świat można przenieść do rzeczywistości? Czy jeśli coś napisałaś na mojej ścianie to jest prawda? Mogę się na to powołać w rozmowie? Bo na fejsie napisałeś…Nic nie zastąpi po prostu rozmowy, przebywania ze sobą. Możesz być moim najlepszym wirtualnym przyjacielem, ale w życiu jesteś do dupy. Czy między tymi światami powinniśmy stawiać znak równości. W sieci mówisz, mówisz i nawet nie wiesz czy ktoś cię słucha, rozmowy tam nie ma, może czasem. Ale to zwykły komentarz, to skomasowana ilość myśli ograniczona liczbą znaków.
To już teraz powinnam zacząć segregować moje posty, zdjęcia z myślą o przyszłości, o tym co moje dzieci będą tam oglądać? Czy jeszcze w ogóle wtedy będzie cała ta mas(z)karada? Dostaliśmy mnóstwo opcji, blokad, ty już nie zobaczysz moich znaczników, no tobie może ewentualnie pozwolę. Selekcja, a po co? Żeby nie wyszło na jaw kłamstwo czy prawda?
Zastanawiające jest jak rzeczywistość jest złośliwa. Gdy nie chcesz mnie spotkać, akurat na siebie wpadamy, kiedy tęsknisz za mną ja jestem w Stolicy. Myślisz, że ugotuję ziemniaki, a ja przyrządzę ryż.
Życie jest jak złośliwy nowotwór. Ktoś, kto staje się Tobie bliski, oddala się na około tysiąc mil. Ktoś, kogo zaczynasz kochać odwraca się plecami, gdy zaczynasz lubić mnie, ja już czuję się znudzona. Dlaczego w życiu jest zawsze na opak. Dlaczego chcemy być tam, gdzie nas nie ma? Dlaczego doceniamy coś, kiedy nie mamy tego na wyciągnięcie ręki? To wszystko przez ten dystans, czasem nie do pokonania, czasem zmniejszający odległość. Najważniejsze to umiejętnie ustawić punkt odniesienia.





wtorek, 3 stycznia 2012

Sztuka latania!

Zachwyć się tą nieskazitelną mocą białego puchu, jego dziewictwem, odkrywaniem nowych szlaków. Jednocześnie twój słuch też zostanie poddany bardzo wydatnym dźwiękom. Unieś się w powietrze i zachwyć oko i ucho!