czwartek, 11 grudnia 2014

prze

jestem przepięknie czarna.
jestem przegrzana, przemoczona, prześmieszna i przezabawna.
przezroczysta od spotykającej mnie codzienności i trącającej mnie swoim ramieniem.
chce niczego.
chce prze.
(PIEP)prze-wszystko i wszystkich.
chcę prze-siebie.
wtedy znajdę materiał na fundament. póki co prze-mocne huragany targające serduchem i głową, a przede wszystkim ciałem.
prze-czarna(za-prze-cza(R)na).prze-ekologiczna.

do porzygu.


wtorek, 25 listopada 2014

stres

niepoliczalny. nie mający definicji, przyczyny i skutku a jednak jest i każdy wie, kim on jest i z czym się go je. albo i nim rzyga. jak kto woli i jakie ma hobby.
jest ogromna przepaść między strachem i stresem, wiesz o tym przecież.
jak opisać coś, czego tak naprawdę materialnie nie ma, a jest tylko w naszej głowie i żołądku, kiedy zaplata się wokół niego i ściska z całych sił. cham. tak można go nazwać, przecież nie gentleman.
choć jest nadzwyczaj kulturalny, pojawia się w najmniej oczekiwanych momentach, jakie to romantyczne i szarmanckie, och i ach.
lekarstwo? zmiana o 180 stopni. wolności więcej.
schody zaczynają się jak pojedynek z nim robi się niczym walka z wiatrakami. system niszczy mnie, a jemu dodaje punktów. przecież muszę wygrać na ringu. mam już skakankę Rocky'ego Balboa.
tylko żeby to było trochę tańsze w emocje. i  żeby twoje łapy tak mocno nie ściskały, żeby nie zabierały myśli, bo one są moje.


czwartek, 6 listopada 2014

jemioła.

28 lat
10 cm (update)
niezły prezent losie słodki.

wszystko jakby wyblakło, odeszło kawałek dalej, a może i bliżej.
los zwany przewrotnym.
dziwne to uczucie, kiedy te słowa, o których słyszy się dookoła nagle pojawiają się przy twoim imieniu i nazwisku.

czy długo nam się dobrze współżyło? w sumie to ty jesteś pasożytem.
jak mi będzie jak już ciebie nie będzie? spokojniej.
znów będę mogła myśleć o Teheranie...

piątek, 10 października 2014

paszport

największe bogactwo jakie posiadam.

dłoń celnika, która je buduje.
pieczątka, a tyle znaczy.

czerwona książeczka, która daje wolność.
wolność głowie i ciału.

opowieść życia, na którą jest dowód.

nie facebook, nie oznaczenie - kawał papieru i odcisk tuszu.


poniedziałek, 15 września 2014

zakątek

nawet przestało mnie to dziwić, że wpisując w okienku popularnej wyszukiwarki nazwę kraju, do którego mam zamiar pojechać - wyskakuje strona koniecswiata.net.
ale to znów nie aż tak daleko.
może będzie, może skleję kilka liter w coś lepszego. błądzą mi po głowie myśli, ale nie ma tego czegoś, żeby je skleić.
trochę żałuję. kilku rzeczy w ogóle żałuję. osób.
gdzieś tam dziura została, bo jakże 'bez' musiałabym być, aby nie poczuć nic.
dało to mi kopa w drugą stronę. i w sumie mogę za to podziękować, bo to jak mi jest teraz jest to bezcenne.
przebiegłam półmaraton. przejechałam 'na raz' 160km. chcę mocniej, więcej; coraz częściej odpuszczam klamki hamulców.
czyli, że w życiu to my jesteśmy naj. wszystko możemy stracić.
inwestuję w siebie i mam świat w dupie.
pakuję się w mały podręczny i jadę do Macedonii. odpocznę od tych nowych cyferek, lekarzy, ultrasonografów, rutyny, Polski i POZnania, ludzi stąd i znikąd. a tych stamtąd zaczaruję. ołówkiem.








wtorek, 6 maja 2014

plecak

kompresujesz swoje potrzeby.
nie potrzebujesz jak się okazuje wielu rzeczy, przeżyjesz. pakujesz życie do plecaka, przygniatasz kolanem, ostatnia runda po mieszkaniu - nic nie zostało, pozornie.
zaczynasz życie ślimaka, ze skorupą na plecach, z codziennym rozkładaniem i składaniem, nie zostawiasz szczoteczki do zębów w łazience, bo już jutro będziesz w innej. nie masz planu, tylko punkty, które go układają.

są na świecie miejsca, do których chcesz wrócić. podczas tych dwóch tygodni znalazłam co najmniej dwa oraz place to live.
zdarza się, że bolą cię barki od ciężaru twojego życia, że przeklinasz krętą drogę pod górę, że jesteś tak głodny jak dawno nie byłeś, ale potem jedno pstryknięcie, jeden widok i zapominasz o całym trudzie. dziwne, że potrafię tak szybko pozbyć się negatywów podczas podróży, widzę tylko bright side of life. bywają momenty, że myślę, że już chcę być w swoim łóżku, wypić kawę z ulubionego kubka, a jednocześnie być tam.
to gdzie lepiej? zapytasz. zdecyduj czy chcesz być wagabundą czy siedzieć w swoich czterech ścianach, na których znasz każdą dziurę, każdy ślad.

wyjeżdżając dokądkolwiek odrywam, że dookoła dzieje się coś więcej niż pęd za ajfonem i makbukiem. w ludziach rodzi się ciekawość. jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać, musisz wyjść z domu, wyruszyć i nawet chodząc w kółko w nieznanym mieście spotka Cię więcej niż w miejscu, które znasz, do którego tak naprawdę przywykłam, do którego lubię wracać. czy mogłabym wracać dokądś indziej? pewnie tak. pewnie zatęskniłabym za pierwszymi konwaliami, czy zapachem bzu, jednak chwilowa nieobecność pozwala odczuć niedosyt i złamać rzeczywistość, pozwala zauważyć coś, co mamy na wyciągnięcie ręki, a to jednak za daleko dla nas.

mimo, że czasem wstaję i marzę o wybiciu gatunku ludzkiego potrafi mnie on zaskakiwać i sprawia, że wierzę w ludzi i ich wartość.

"Zawsze wiedziałem, że trzeba być o krok od samego siebie. Ale teraz jestem, stoję tysiąc, a może parę tysięcy kroków od samego siebie. Patrzę z dystansu. Z rosnącego dystansu. Dar dystansu, a może przekleństwo dystansu. Dziwi mnie, dziwi mnie kurwa wszystko."





poniedziałek, 31 marca 2014

walizka

bez zapowiedzi
bez ubezpieczenia

zapełniona uśmiechami, słowami, smakami i rozmowami.
niezamknięta, niegotowa do wyjazdu, jednak kropka została napisana - nie przecinek, nie pytajnik, tylko właśnie ona, jedna, mała kropka.
czarny, groźny punkt, który zabiera uśmiechy i lekkość bytu.

znów trzeba podnieść wyżej głowę
nie będzie tylko dookoła tych znanych twarzy // cyferki wygrały z ludźmi.

dobrze, że mogę liczyć dni i unieść się pod Kazbegi.
wziąć głęboki oddech zimnego powietrza i wrócić odnowiona.

restauracja starego zabytku jest niezbędna do dalszego trwania polisy ubezpieczeniowej.
obecny stan nie pozwala na w pełni wydajne myślenie.

trzeba znów się zmrozić.
ten kwiecień, niech wymaże swojego zeszłorocznego poprzednika, pozostawił dźwięczny niesmak. niech mnie uwolni od tej smyczy, kagańca czy cokolwiek to jest.






środa, 19 marca 2014

styl dowolny #stagnacja.

tytuł zapisany prawie dwa miesiące temu, potem ani słowa. ciche, albo krzyczące milczenie. sama nie wiem, co to było. czas małych/dużych zmian i doprowadzenie do kolejnej stagnacji. jest inaczej, lecz już znów spokojnie. wbijam się w rytm.
bateria jest nowa, ale brakuje jej dopalacza.
mimo, że nie zapadłam w zimowy letarg, było to i to i to regularnie, to jakby moc została gdzieś obok. wszystko jest takie bez emocji, bez wewnętrznego przekonania, że to jest to.
wątpliwości samosiejki.

daj mi zastrzyk z adrenaliny.
niech się przestraszę widoku krwi, niech coś się stanie. strach, odwaga, mozaika, kształty, ciała i języki. szklanki i butelki. plecak i wygodne buty. dwa koła i dwie nogi.

Halo życie, daję Ci wybór -
styl dowolny
zrób coś ze mną Ty, skoro ja zakopałam się w skorupie. Jest mi aktywnie wygodnie, nie jestem bierna, mimo, że oddaje meble za wina nie pijam w ciągu dnia, nie chodzę w szlafroku i nie mam depresji.
Standardowo patrzę wyżej i szerzej, jak chcę pobiec w półmaratonie, to POZnań mi nie wystarczy, marzy mi się jakiś Paryż, Barcelona, bo jak się męczyć i walczyć ze swoimi słabościami to chociaż z miłymi widokami, z "eifflą" przed oczami lub Gaudim po lewej i prawej stronie głowy.

jestem tak dziwnie pobudzona, zbyt spokojna, zbyt wyciszona, zbyt głośno wrzeszcząca,
wszystko zbyt-eczne.

oddam zbyt w dobre ręce.
daj mi niedosyt.

składam się jak meble z ikei, z miliona śrubek, jednym kluczykiem i instrukcją obsługi. jestem skandynawsko zimna i kurewsko plastyczna.




poniedziałek, 20 stycznia 2014

siła

w życiu są takie skrajności, że masz możliwości, ale brakuje ci siły i odwrotnie.
jak myślisz, że już umiesz liczyć to będziesz i umiał alfabet. nic bardziej mylnego.

siła tkwi w mięśniach. pozornie. więcej jej jest w głowie.
jeśli przekonasz twoją głowę, żeby wyłączyła się i oddała stery ciału osiągniesz wszystko.
przebiegniesz 5 potem 10 km i zobaczysz, że możesz.

w momencie kiedy oddaje władzę ciału nie myślę o niczym. koncentruję się na każdym ruchu, oddechu. mówią, że sportowcy to idioci, którzy nie mieli lepszego pomysłu na życie. sport to świadomość własnego ciała, której my, wszyscy niesportowcy zaczynamy się uczyć za późno. zaczynamy biegać, bo wszyscy biegają, już nikt nie chce grać w szachy bo chodzą "na trening".
a ja walczę przekonaniem, że nie dam rady. za każdym razem muszę dalej, szybciej, znów się ścigam ze sobą. chcę zjednania ducha z ciałem. słowo ciałem się stało.
szukam wybijającego rytmu, który mnie poprowadzi do celu. cel jest daleko i wysoko.

siłę mierzy się w niutonach. jest to miara oddziaływań między ciałami, przyspieszenie, naciski...
a ja mierzę siłę w drodze między sobą i swoją głową, którą systematycznie aktualizuję. steruję. włączam i wyłączam. są dni, w której nie daje jej chwili wytchnienia, a czasem i ona zasługuje na odpoczynek. wtedy siła przejmuje stery. całe szczęście, że dobrze wszystko zostało wyliczone i wzór przekształcono prawidłowo.

dziś w ten blue monday pakuję życie. wciskam delete. już nie będziesz.
ctl+alt+del ...

CDN




poniedziałek, 13 stycznia 2014

various

z reguły nie wymyślam, nie dodaję, raczej ujmuję.
ale to chyba sobie wymyśliłam. "coś" w gardle. wiecie co, guz oczywiście. a mając prywatną opiekę medyczną idę się rozprawić z moim guzem, z tym guzem w głowie, bo w gardle jak się okazuje nie ma go! a i w głowie wyimaginowany...
-Dzień dobry pani Moniko.
-Dzień dobry.
- Jak pani mogę pomóc?
- Hm. Czuję coś dziwnego w gardle.
- Ale co dokładnie? Niech pani przybliży te sytuację. (a dodam, że lekarz był przesympatycznym facetem ok. 50tki)
- Zaczęło się, że siedziałam w pracy, akurat miałam urodziny i poczułam dziwne uczucie w gardle.
- Ha. A co doktor google na to powiedział?
- Jeszcze nic, najpierw przychodzę do pana, potem do niego. Ale za to dr House powiedział, że to guz....
- Zobaczmy... 
Następuje badanie, otwieramy usta, mówimy aaaa, odruch prawie wymiotny...
- O jaaaaki wielki...język. Pani Moniko - trochę już jestem lekarzem i oprócz blizn "jakby grabiami wycięli Pani migdały" to nic innego tam nie widzę. Nie umrze Pani ani dziś, ani jutro, na guza oczywiście.
- To dziękuję i miłego popołudnia.

czy jestem przewrażliwiona na swoim punkcie? zdecydowanie tak. jestem egoistką. stawiam siebie na pierwszym miejscu. nie odpuszczam, nie mogę zwolnić nawet na chwilę. jeśli pozornie nie robię nic, to i tak w głowie układam plan na życie idealne, albo myślę, kiedy znajdę czas na bezkarne, bezwarunkowe nicnierobienie, bo to teraźniejsze wyskakuje ad hoc i to ktoś/coś musi mnie postawić w takiej sytuacji.

lubię to, że nauczyłam się siebie i zaakceptowałam nieprzewidywalny scenariusz. jeśli nie wychodzi a, to uznaję, że tak miało być i odnajduję plusy w b. jestem optymistką. w całym planie kocham bezplan. myślę i robię, nie czekam. 
potrzebuję jeszcze więcej adrenaliny i śmiałości, odwagi do robienia pierwszych kroków.
boję się siebie, gdy myśli w głowie milczą, nie wiem co wtedy szykują, nie wiem, czego mogę się po nich spodziewać, a tak zawsze sobie szepniemy czułe słówka, albo pokłócimy się. choć już raczej się nie drażnimy, bo jeśli one zaczynają to ja odpuszczam, jeśli pojawiają się wątpliwości to chujowo wychodzi. 
akcja-reakcja.

słabo śpię. mam dziwne sny.
jakby to było, jakbym wyzbyła się mojej świadomości i wyśrubowanego alter ego. nie ścigałabym się nieustannie, ze sobą, ze światem, z jutrem...
jestem gadżeciarą, przyznaję się.kupuję największe pierścionki jakie zobaczę, i ...



"Pewnego dnia zrozumie pan, że we wszystko można uwierzyć. 
I zrozumie pan ku swemu ubolewaniu, że nie jest to kwestia inteligencji ani wyobraźni, a tylko kwestia czasu."

"Marzenia się nie spełniają. Marzenia trzeba spełniać."

"W ciszy człowiek dokładniej chwyta wszystkie warianty własnych rozterek i niepokojów. Trudniej mu podjąć decyzję i to, co uważał już za rozstrzygnięte, znowu zaczyna rozmieniać na drobne."