czwartek, 11 października 2018

Irańskie lato, czyli wszechobecny piknik, cz.1 - południe

Wrzesień 2018, podróż jak zwykle z przesiadkami, wysiadkami i przygodami ;)

Tak na początek - oczywiście wszyscy robili wielkie oczy na słowo wakacje w Iranie...po co i jak, dlaczego... Zależało nam na ucieczce od przetartych szlaków, przetartych przez miliony, choć ciężko to określić bo to nawet nie o te liczby się rozchodzi, ale o to jak sie zwiedza dany kraj. A tutaj czuć szczerą chęć pomocy i mimo, że pozostaje się atrakcją do selfie jest tak przyjemnie i przyjaźnie.
Wiadomo, że nie uciekniesz od bycia turystą, od dolarów ale tam chce się wydać pieniądze i pozostaje w głowie myśl, żeby choć trochę one im pomogły...
Także, jeśli obawiacie się tego kierunku, bliscy suszą Wam głowy - to zupełnie niepotrzebnie. A nieszczęścia, zamachy i takie tam chodzą po całym świecie i może okrutnie to zabrzmi,, ale jeśli będzie trzeba to znajdą i Was, a lepiej cieszyć się chwilą i spełniać marzenia, niż na nie czekać.
Bo pamiętajcie, marzenia się nie spełniają, je trzeba powolutku spełniać ;)

Wsiadamy w Wawie, cały dzień spędzamy w Kijowie i wieczorem lecimy do Teheranu. Lądujemy ok 4 w nocy -  na lotnisku pierwsze zaskoczenie - kurs riala, którego nie możemy się doliczyć i tak jak przed wyjazdem wszelkie przeliczniki mówiły 1$ to 40tys IRR, to teraz (9'18) to 120tys IRR - prognozy niestety nie są zbyt obiecujące...ceny rosły z dnia na dzień...W każdym razie kurs na górnym holu lotniska jest b.przyzwoity, jednak w nocy wymiana trwała wieczność...
Znajdujemy taksówkę, a właściwie to ona znajduje nas...Trochę się nie dogadałyśmy z panem, gdyż po drodze chciałyśmy na chwilę zatrzymać się w mauzoleum Chomeiniego - z zewnątrz jest piękne, zaskakują nas setki namiotów rozstawionych dookoła...ostatecznie pan odwozi nas na stacje kolejowa, bo o 6 mamy pociąg do Yazd. Bilety kupiłyśmy przed wyjazdem tutaj http://www.iranrail.net/tickets.php
Opłaca się bilet kupić wcześniej, my musiałyśmy dopłacić 10euro, żeby dostać bilet w ciągu 24h, opcja darmowa to 7 dni, wolałyśmy nie ryzykować, bo dni były wyliczone na styk, no i drugi argument - pociągi są popularne i jest na nie duzo chętnych i kupują bilety z wyprzedzeniem, wiec jeśli planujecie dłuższe odcinki warto kupić bilet kilka dni przed, wtedy jest szansa na kuszetkę i całkiem godziwe warunki podróży ;)
Dobijamy do Yazd ok 12, wsiadamy w taksę i prosimy o podwózkę do Kohan Hostel, super miejsce, w okolicach starego miasta, maja ogród, agencje na miejscu, no i pokój dostajemy 5osobowy mimo, ze jest nas tylko 3...luksus. Do 17 czas tutaj się zatrzymuje, jednak szybko przekonujemy sie dlaczego - upalne powietrze sprawia, ze chcesz tylko uciec do chłodniejszego pomieszczenia ;)
w Kohan hostel znajdziecie tez pomocnych agentów turystycznych czy jak ich nazwac i nam juz na popołudnie organizują wycieczkę na pobliska pustynie, która kończy sie małym piknikiem w mini-oazie, jednak nasz kierowca nie jest przewodnikiem i w przypadku kiedy my nie znamy farsi, on angielskiego wiecie jaka droga komunikacji nam pozostaje ;) jednak zawsze (prawie) znalazł się ktoś pomocny, kto przetłumaczył co i jak. Jest tu trochę piasku, jakieś jezioro, jednak co tu duzo mówić - znajdzie się lepsza pustynie w Iranie, za ten wyjazd płacimy chyba 20$ za cale auto, wiec całkiem przyzwoicie. Wracamy po 22, umierając z głodu nasz kierowca zabiera nas do very good restaurant - jest na bogato, przystawki (za 3os ok 15$) i uwaga - jeśli wybieracie się do Iranu zacznijcie już trenować - wszechobecny ryż! Co prawda sypki, podany z szafranem ale po 2 tyg...zrozumiecie to sami ;) Najedzone, odpoczywamy troche, bo nasza podróż od momentu wysiadki z samolotu, to ciągła tułaczka zresztą tak będzie przez cale 2 tyg, z perspektywy czasu trochę chyba przestrzeliłyśmy nasze podróże i odległości, bo coby nie mówić najeździłyśmy się rożnymi środkami transportu, nawet jeśli próbowałyśmy złapać lot na najdalszych odległościach - ceny były przyzwoite np Yazd - Isfahan ok 20$ brak miejsc wszędzie, podobnie w dalekich pociagach.
Rano ruszamy zobaczyć pobliskie atrakcje - Czak Czak, Świątynie ognia i jeszcze jakieś obiekty - jednak, zależy kto czego szuka...nas to średnio urzekło - wiecie, w Iranie trochę inaczej wyglądają zabytki nawet klasy Unesco...miałyśmy wrażenie, ze byli oni wpisać tam tylko je na listę i na tym się skończyło...Często te obiekty to gliniane, czy tez taki mul który służył do budowy - glina i słoma, która nie jest zbyt trwała, do tego ciągłe wiatry, upały wszystko niszczeje..wiec jeśli zależy wam na czasie, to wg nas można ominąć ten wyjazd, a zabrał nam ok pół dnia.
Aaa i ważna kwestia - wejścia - prawie, nie no wszędzie są płatne - niby nie duzo ok 150-200 tys IRR jednak, jeśli w ciągu dnia masz takich obiektów kilka, to trochę się tego zbiera...
Meczet piątkowy - coś niesamowitego. Te zdobienia, ta przestrzeń WOW.
W Jazd miałyśmy tez szanse zobaczyć zurchane - to polecam, wtedy po raz pierwszy poczułam taki orientalny, zupełnie inny świat. Show jakich próżno szukać, choć show to złe określenie, bo mimo,ze obiekt jest otwarty dla turystów - chyba od 17, trzeba oczywiście zapłacić 150 tys to jest to prawdziwe, starsi faceci, mali chłopcy ćwiczą i dają możliwość trochę sie popodgladać.
Po 2 nocach w Jazd, jak na nas i tak dość długo ;) jedziemy na południe, co tam dla nas środek lata nad Zatokę Perska - no przecież damy rade...
Nocny autobus do Bandar-e Abbas, przybywamy i...i już wiemy, ze za długo to my tu nie wytrzymamy, jest ok 7 jest tak ciepło, wilgotno. Bierzemy taksówkę i jedziemy na dworzec kolejowy, potrzebujemy bilet na pociąg do Isfahanu, to 16h jazdy, i już wiemy ze autobusem nie damy rady. Dobra, znajdujemy panią, która mówi po angielsku, czekamy na chief office i czekamy, wypijamy na dworcu sok - akurat sezon na marchewkę, która u nich jest owocem. w zależności od części czasem byl sezon na pomarańcze, granaty - rożnie bywało, ale świeżych soków się napiłyśmy ;)
Mamy wtorek - wg ich czasu rok 1397, nawet jak biorą kalendarz to dni są od końca zaznaczone, czarna magia, chcemy wracać w pt, ale nie ma pociagu, mamy w czw. albo nd, decydujemy się na czw, nagle nie ma biletów...ale finał - zadzwonili do Teheranu i znaleźli dla nas 3 bilety, a nawet 4 - ale o 4tym bilecie później ;). Załatwione, wracamy taksówką na prom o 9 na Qeshm i już z nas się leje. Zatoka Perska - wielkie wow, ale nie jesteśmy w stanie wysiedzieć na zewnątrz bo niestety wiaterku brak. I ta wilgoć, oj oj.
Promy z Bandar na Qeshm kursują dość często, na pewno o 9, 11.30
Ormuz - Bandar - 10, 13, 15 i jeszcze jeden (chyba)
Keszm-Ormuz - 7 i 14.
Ormuz-Keszm - ost. mamy o 16.

1,5 godziny i jesteśmy na Keszm. Łapie nas taksówkarz, zawozi nas do hostelu - znajdujemy w przewodniku -( możemy polecić Bezdroza i 'Iran nowoczesnych Ajatollahow) - info sa sprawdzone i dosc obszerne). Kierowca tez potwierdza Amini Hostel.
Płacimy po 500tys IRR, niedaleko lasów namorzynowych, to ok 1,5h jazdy od portu.
Pokój w irańskim stylu z materacami, ale jest klima, wiatrak, posiłek - wszystko sie zgadza. Miasteczko jest dość malutkie, wiec chyba male szanse na znalezienie alternatyw.
Amini to przyjazny gość, w tradycyjnym arabskim stroju. Za noc płacimy ze śniadaniem 500tys IRR, za obiad 400tys IRR.
Popołudniem Amini zabiera nas na las namorzynowy,t en znany dotąd z podręczników geografii - koszt lodki 200tys IRR.
Kolejnego dnia, rano wyjeżdżamy zwiedzać wyspę, koszt 3mln IRR za auto, na całej wyspie zobaczycie wszystkie takie same Toyoty Hilux. Zaliczamy najważniejsze miejsca - aleje posagów, gwiezdna dolinę jaskinie solna, kanion Czahkuh - tu przemiły, starszy pan opowiada nam ciekawostki o tym miejscu. Mamy też nagrodę na żar z nieba - wszędzie jesteśmy same. Żegnajcie miliony turystów, którzy podążacie ścieżkami Lonely Planet...tylko jest taki upal, ze nie ma możliwości delektować sie ta piękną przyroda...mamy główną atrakcje - kąpiel w Zatoce Perskiej, kierowca zna pewnie takie zachcianki i wywozi nas gdzie nikogo nie ma - zresztą jak na całej wyspie i wskakujemy w stroje i ...woda jest oczywiście gorrraca, ale i tak daje ochłodę. Jakie to uczucie kąpać się w historycznej Zatoce Perskiej? Polecam.
Miliony, które spoczywają na jej dnie ajjjaj. Pewnie ciężko sobie wyobrazić jak może byc gorąco - to może tak - ustawiasz sie do fotki ty i zatoka i po 2 sek. spierdzielasz po japonki, bo nie ustoisz na piachu!
Wracamy na sieste, szybko idzie się przyzwyczaić do tego luksusu, zresztą słońce tak grzeje, ze nikt nie chce nic robić, odpoczywamy i nasz Amini koniecznie chce nam zagospodarować czas i zabiera nas do wioski Laft - szczerze nic specjalnego, a godzina drogi, choć palące się rafinerie robią wrażenie.
Rano, na 7 jedziemy na prom na Ormuz i tam to jest odjazd. Czujemy się jak Matt Damon na Marsie. Jest czerwono.
Łapie nas kierowca tuk tuka, bo tamta wyspę tak najlepiej zwiedzać i wsiadamy.

Jakie szczęście, że trafiłyśmy właśnie do tego człowieka - nasz kierowca jest tubylcem, zarzuca żartami, historiami i wszystko super. Polecamy! Godzinka jazdy to 250tys IRR, my zostawiamy napiwek, bo jest przeuroczy, pokazuje nam miejsca, o których nawet w przewodniku nie ma info - tęczowa jaskinia - its bjutiful, choć jak mowi nam, ze mamy oszczędzać sily bo trzeba będzie iść 10 min to jakkolwiek to teraz brzmi to przekonalibyście się sami ;) Jako, ze nie mamy zbyt duzo czasu, bo popołudniem mamy pociąg z Bandar a Abas do Isfahanu w trybie ekspresowym zwiedzamy wyspę, zaliczamy kąpiel w Zatoce i juz pozostaje po nas czerwony kurz...
Południe Iranu to tak zróżnicowany klimat, różne barwy i ukształtowania, zdecydowanie warte odwiedzenia!

c.d