poniedziałek, 9 grudnia 2013

sens_

ułożę sobie algorytm na życie, na wykonanie kolejnych czynności, potem obliczę go i będę zaspokojona.

prędzej ułożę równanie z co najmniej dwoma niewiadomymi, x i y. albo może nierówność?

tylko jak znajdę wzór?

tak myślę, że jeśli zdarza się jedna rzecz, ona jest jednocześnie początkiem i końcem. nic nie zdarza się bez przyczyny, zaczynam w to wierzyć. staram się -nie może nie, że się staram, ale już na tyle dorosłam, że akceptuje pewne rzeczy takimi, jakie są i zdaję sobie sprawę, że są to kamienie, których nie przeskoczę. kłody, nie do przeniesienia, coś niezależnego ode mnie. to co mogę i chcę staram się zmieniać.

odnalezienie sensu pośród codzienności, zwykłości wydaje mi się receptą, lekiem na całe zło. mam cele i marzenia, jednak nie mogę ominąć drogi, którą muszę przejść. nie mogę żyć tylko "będzie"; zestawiam było, jest i będzie w jedno.
widzę słońce w zaciemnionej rzeczywistości, w oddali i słyszę - nie jesteś typowym Polakiem, który widzi bliskie zachmurzenie, lecz dalekie słońce; tak czasem mam, ale to nie jest utopijne szukanie promyka, to jest patrzenie z innej strony rzeczywistości.

jeśli ci źle, kup globus i obróć swój świat, zrób krok, nie musi być do przodu, ale zrób go. tylko się nie poślizgnij. jeśli ci się zdarzy, to wstań szybko, żeby nie przemoknąć.


niedziela, 24 listopada 2013

punkt odniesienia

nie wierzę, że ktoś czuje tak jak ja. podobnie owszem.
nie oczekuję tych samych reakcji.
zauważam, że moje postawy i rzeczy dla mnie tak normalne, oczywiste, rutynowe usypiają moją czujność.
przestaję szerokątnie patrzeć na otoczenie i czyny.

nie pamiętam kiedy w moim mieście miałam podobny stan, jak teraz. idę nocą i tylko, gdy czuję kogoś za mną spinam wszystkie mięśnie ciała, żołądek ściska się sam, a ja bezwolnie poddaję się stresowi. nie lubię takich sytuacji. nie znam powodu, jednak jest skutek.

staram się patrząc w lustro nie ukrywać twarzy. staram się ludzi traktować jak sama chcę być traktowana. tylko kiedy ja upadnę będę liczyła na pomoc. to podejście sprawia, że nie będę się spodziewać się ataku pomagając komuś. przegrywam od razu. zaskoczenie.

w momencie, gdy przyzwyczajamy się do czynności przestajemy zauważać ich wyjątkowość, absorbujemy to jako swoje, przestajemy myśleć, że ktoś ma inaczej. nie umiera w nas akceptacja, jednak włączamy ją na stand by.

dziś nie chcę się bać wracając z kina. nie chcę przechodzić na druga stronę widząc wielkiego koksa. nie chcę się bać skorzystać z sauny. świat napiera niczym tłum w autobusie nocnym, dusi moją klatkę piersiową i wyzywa na pojedynek. czy boję się legendy, czy tak naprawdę siebie?


poniedziałek, 18 listopada 2013

bis

zauważyłam, że bis wyzwala o wiele bardziej pozytywną energię. myślę, że koncerty powinny być skrócone o połowę. potem oklaski jako znak, że już napięcie i stres opada. inne emocje płyną ze sceny, momentalnie czuć luz i swobodę.

jakby życie odmierzono nam limitem. i potem wiesz, że grasz bis. coś, co wychodzi ci najlepiej. bez stresu, że się nie powiedzie, że się pomylisz, wybierzesz nie tę drogę. ile zaoszczędzilibyśmy myśli i godzin na nie przeznaczanych; napinania mięśni i ściskania w żołądku.

zagraj to jeszcze raz!


niedziela, 17 listopada 2013

Vs

Problem tych złych polega na tym, że używają słów tych dobrych.

Problem tych dobrych, to, to że myślą, że są tymi dobrymi.

środa, 6 listopada 2013

klisza

Ona założyła film do aparatu na 36 klatek, na 36 pstryknięć. Ale on
chyba potajemnie otworzył go i cały naświetlił, zginęło, przeminęło to
co ona sobie tak popstrykała, co ona widziała, on odebrał i dał do ręki cyfrówkę z
ogroooooomną karta pamięci i wytłumaczył, że to będzie lepsze.
I tak ma przyznać, że miał rację? Przecież nie boi się tego, przyznać racji,
gdy ktoś chce ułatwić komuś coś, nie jest perfekcjonistka, choć nie
boi się powiedzieć, ze w czymś jest dobra, ze coś lubi; przecież dla
kogoś, kto potrafi odbierać informacje i sygnały to takie normalne. 
Bronić swojej postawy i znów - 'mieć poglądy i na nie argumenty...' mieć
argumenty nawet na siebie, nie wytłumaczenie, bo ono jest najprostsze.

Dlaczego ludzie boja się tych, którzy potrafią mówić o swoich

zaletach, zachowując proporcje z wadami...

Ona patrzy w obiektyw i ta cyfrówka daje jej całkiem duże

możliwości, może przybliżać obraz i go oddalać, bawi się perspektywa,
bawi się nim. W całkiem pozytywnym znaczeniu, bawi się jego
nastrojami, ale tylko dlatego, ze jej pozwolił...i dal dostęp do usb z kartą pamięci.
kopiują i wklejają wzajemnie, mimo, ze inne ujęcia, inne momenty, nadal to zdjęcia z tego samego aparatu.
Robią zdjęcia pod słońce, przenikające promieniami słońca, tak
życiodajnego, powodującego zakrzywienie kształtów. Krawędzie staja się
niewyraźne, wszystko staje się płynne i przenikające się nawzajem...
On napisał, ze oni pokolorowali sobie czarno biały obraz, tylko co
zrobią teraz? Teraz, kiedy będzie kolorowo? Będą chcieli, żeby było pstrokato,
czy będą potrzebowali zmiany koloru na sepię?
Karta pamięci nie jest pusta, nie jest tez zapełniona, to jaki będzie
poziom jej zapełnienia jest tylko zależne od dwóch par oczu patrzących
w jeden obiektyw....

[z archiwum]




[jedna melodia zagrana na różnych instrumentach w różnej tonacji]


ja!

"Zrób coś dla siebie. Przeczytaj książkę, o której myślisz od miesięcy. Idź do kina na film, który Cię zainteresował. Zacznij biegać. Zapisz się na zajęcia fitness. Upiecz ciasto z tego przepisu, który ostatnio znalazłeś w Internecie. Kup balsam o zapachu, który sprawia ci przyjemność. Zrób sobie długą kąpiel. Wypij kawę w tej nowo otwartej kawiarni na rogu. Skasuj niepotrzebne sms-y. Zacznij naukę nowego języka, tego, o którym zawsze myślałeś. Zacznij jeździć na rowerze. Uporządkuj maile. Zmień tapetę na pulpicie. Zmień fryzurę.
Zmień sposób myślenia. Zmień nastawienie.

Zrób coś w końcu t y l k o dla s i e b i e. Nie dla mamy, bo tego oczekuje. Nie dla taty, bo tego wymaga. Nie dla sąsiadki, żeby nie gadała. Nie dla przyjaciółki, bo na to liczy. Nie dla znajomych, bo inaczej się rozczarują. Nie dla otoczenia, żeby miało o czym gadać. Nie dla ludzi, żeby mieli się na czym skupiać. Nie dla całego świata, tylko w końcu tak zwyczajnie tylko dla siebie.

Przyznaj, przecież w twoim życiu nie powinno być nikogo ważniejszego od Ciebie samego. Tylko wtedy znajdziesz w nim przestrzeń dla innych.

Tylko człowiek szczęśliwy /szczęśliwy ze sobą / może promieniować szczęściem wokół."






altruistyczna egoistka.


niedziela, 27 października 2013

luz

obróciłam znów sobie rzeczywistość. na całą modę i hipsterstwo spojrzałam wyglądając zza rogu.
to jest najlepsze co nas mogło spotkać!

zakładam bluzę kapturem do przodu, spodnie odwrotnie, gustowne dresiki, szukam kieszeni, o nie, znów są na mojej dupie zamiast na udach. i nikt nie zwraca na mnie uwagi. nie wiadomo czy tak ma być, czy to styl, czy to bluza za pięć stów - głupio zanegować i się uśmiechnąć pod nosem - bo jeszcze mogę zobaczyć.
stało się to, co miało się stać. przestaliśmy się spinać, oceniać, stopniować i wyceniać.
staliśmy się proaktywni - (nadal pod wrażeniem "7 nawyków skutecznego działania") - nie chcemy już się dopasowywać, ale robimy krok w bok i  proces kształtowania tożsamości, siebie z imienia i nazwiska dopiero się zaczyna, ale już, już jest chociaż zalążek.

dziś nie chcę być lepsza niż wszyscy, chcę być lepsza od siebie.
wrzucam na luz, planuję swoje rzeczy i uciekam od rutyny, stawiam na rzeczy niepilne, lecz ważne. to te, których zrobienie daje korzyści dla ciała i ducha, inspiruje rozwój, jednak nie są pilne. przeżyję, jeśli ich nie zrobię. pozostanie tylko pytanie jakiej jakości to będzie egzystencja.

dziś nie mogę się zdecydować. na siebie. nie wiem jak chciałabym się ubrać. jakiej muzyki posłuchać. podoba mi się reggae, hip hop, i jakiś set. jestem wielką mieszanką. wstrząśnięta, niemieszana. nie wiem czy chcę lampkę wina, kieliszek wódki czy bongo.

i nie ma to być motywator w stylu nigdy się nie poddawaj, to ma być przejęcie siebie od całego otaczającego gówna. wyjście przed siebie, nawet jeśli pochowaliśmy siebie już w grobie, to przeżytek, teraz wycinamy dynie i krzyczymy psikus albo cukierek.

co wybierasz?
;)


PS to że ciuchy założyłam odwrotnie nie było zamierzone, lecz przypadkiem. nie był to też jasny przejaw bycia hipsterem.


piątek, 18 października 2013

szczęśliwa łza

w gardle tak zaczyna ściskać, tak gdzieś od połowy filmu. potem tak jakoś łzy toczą się same. a najgorsze to wyjście z kina i zmierzenie świata dookoła.
to nie jest wyciskacz łez, nieszczęśliwy romans, to monolog osoby żyjącej, której nikt nie słyszy. i jakkolwiek można krytykować przesadną "chorobę" aktora, słabe zdjęcia, chwalić świetną ścieżkę dźwiękową to, to czym znokautował mnie to prawda.
historia chłopaka, który żyje, istnieje, historia tysięcy innych osób w takiej sytuacji. to są takie łzy winy. czujesz się jak zero, bo jesteś niezadowolony z tego co masz, chcesz więcej, biegniesz szybciej, dalej, zarabiasz więcej, wydajesz jeszcze więcej.
taki półtoragodzinny rachunek sumienia, w którym liczysz, obiecujesz poprawę i odmawiasz zdrowaśki.

dostajesz po mordzie. i dostajesz za to co masz, a myślisz, że nie masz nic. ciosy spadają jeden po drugim. a ty jeszcze próbujesz podnieść się, odpychasz się od linek i wstajesz na kilka sekund. walczysz.
czy wygrasz?

'szerokie horyzonty zazwyczaj zdarzają się w wąskich kręgach.'



niedziela, 13 października 2013

we are what we are

zdania piszą się same. ja zarządzam interpunkcją.
interpunkcją emocji.
przecinki miłości, wykrzykniki jęków i pytania o sens, lub jego brak.

jestem ja i ja. choć mogę się zmieniać, przekształcać to będę ja i ja.
z rodowodem myśli, mowy i uczynku.
poprzestawiam przecinki, zamienię pytajniki.

jesień mnie rozpieszcza. odcieniami i szelestami. chcę mi się częściej zapalić, częściej przychodzą do głowy wspomnienia niedokonane, a jedynie zaczęte, jednak bez możliwości kontynuacji. nawet mi się częściej chce słowa zapisać. tutaj.
i to jesienne zmęczenie tak inne, takie intensywne, że boli prawie całe ciało. te siniaki od ukrytych dziur i wystających gałęzi ozdobiły mi też nogi. mam na nich swoje przebarwione nie liście, lecz naczynia.
krwio-nośne.
niosą krew, a tam ktoś im przeszkodził, musiały kolorowo wyrazić swój sprzeciw.

życio-dajne.
cyrkowo absurdalne.




śmiercionośne.
idealne na zamknięcie się ze swoją głową w sześcianie myśli.


wtorek, 8 października 2013

Prognoza


Nie poznaję moich ścieżek, tak zmieniła je jesień. Ozdobiła leśne nierówności i przydrożne chodniki. Już sama nie wiem czy to ta sama droga, którą jeździłam w lipcu. 
Jeśli jesień tak zmienia szlaki, to co dopiero robi z ludźmi. Nic dziwnego, że nie idzie ich poznać. Cykl narzekania został społecznie właczony w tefałenie. Pogoda potrafi 'zdeptać wyobraźnię', wiem o tym, jednak nie kończę dnia z zachodem słońca, a deszcz mnie nie rozpuszcza. 
Jesień daje trochę oddechu po pełnym naładowaniu słonecznym, pozwala wziąć głębszy i dłuższy oddech. Mimo, że dnie są krótsze, czas jakby zwolnił. Czasem staję na środku drogi i nie mogę oderwać oczu od tańczących liści. Wrzucam kasztany do kieszeni. Na szczęście. 
Jeśli nie byłoby pór roku bylibyśmy niewdzięcznikami z pretensjonalną postawą 'nam się należy'. Pory roku pozwalają zatęsknić za lepszym, oddalać gorsze i docenić chwilę; bawić się perspektywą, żyć nadzieją, dać się zaskoczyć ciepłym porankom i zdziwić mokrymi butami od kropli rosy, rozczarować szarością, przewrócić się czy przeklnąć. Cóż za wachlarz możliwości. Nie możemy narzekać na nudę. 

Wszystko dzieje się wolniej niż przewidywano, lecz szybciej, niż oczekiwano.

niedziela, 6 października 2013

mozaika

w czwartek kupuję bilety, w piątek biorę urlop i we wtorek kradnę trochę słońca, przedłużam sobie dnie. budzą mnie promienie, kołysze do snu cała paleta barw. bez planu, w pociągu, jadę tu i tam. smaki, zapachy, litry Proseco. wywczas. mam w głowie plany na nowy rytm, który muszę dopasować do jesieni. trochę mi się pozmieniało w głowie, układam cały czas puzzle, nie chcę zgubić elementów- chcę mieć cały obrazek. tysiące kawałków składających się na mozaikę mojego całego życia. składam i rozkładam. pasują. po chwili jednak okazuje się, że to tylko złudzenie. zmieniam kolejność, układ, pozycje. tylko empiryzmem mogę się czegoś nauczyć. przeważnie.
tydzień. wracam. przepakowanie się.20 minut.bieg z plecakiem i odjechał beze mnie. ten cały bezplan spodobał mi się. jest taki luźny, niezobowiązujący. jednak efektem czasem jest poczekalnia.
dobijam. zimno. szorty zmieniam na jeansy. jest ciepło w środku, bo tak swojsko, prosto, żyję przez chwilę czyimś życiem, obok, tak o towarzyszę, bo nigdy nie mam na to czasu, bo zawsze coś, bo to jednak 700km, bo to i tamto, a teraz w tym całym bezplanie wczasów pod gruszą pojechałam i pożyłam.
a potem. spotkanie na szczycie, taka reaktywacja. coś co nas połączyło, czyli podróż, czyli początek. taka tematyka na cały weekend - oglądamy, słuchamy i już wiemy, że już niedługo My też pojedziemy. bo ile można słuchać, kiedy można opowiadać samemu, prawda? zastanawiałam się czasem co jest gorsze nudna historia czy nudny mówca? mówca. gdzieś pośród tego wszystkiego, wszystkich jest coś takiego, że jadąc z nimi, nie boję się niczego. wiem, że jak zapomnę a, to one mają a1, które uratuje nam dupę. to takie dziewicze relacje z dalszych wyjazdów, które zawiązały węzeł gordyjski, którego nie przetnie chyba nikt inny. nikt nie daje mi takiego komfortu podczas podróży jak właśnie one. mimo, że jesteśmy babami, to całkiem dziarskimi i mimo, że jest tylu facetów dookoła, to nie widzimy żadnego, który mógłby być naszą przyzwoitką np. w Iranie, nie wiem, czy słabo szukamy, czy oni się ukryli, ale mając takie małe grono, które zabezpiecza twoje tyły, pozwala iść obok, nie przodem, nie tyłem, tylko wszystkie w szeregu, każda zna swoje miejsce. to jest coś, co często się nie zdarza, bo podróż to nieznana i nieprzewidywalna sytuacja, to obcy, to autobus, to nerwy, to czas, to bieg, to odpoczynek, to jedno słowo za dużo, to jeden czyn za mało, to jedno zapomnienie, to jedna niewydrukowana kartka, która może przesądzić o powodzeniu. to takie relacje, które są tak luźne, że związane, że nikt nie chce ich ścieśniać ani luzować, one są akurat.
jest takie miejsce niedaleko nawet domu, bo 200km, gdzie gwiazdy wiszą nisko, gdzie mogę usiąść na stosie drewna w najpiękniejszych dniach tego roku - bo takie one były - jesień, ta słoneczna, kolorowa mnie zaczarowała, błękit nieba w ciągu dnia i jego jasność nocą, gdzie ludzie są tak gościnni, że dostajesz nowy ręcznik i nie masz odwagi powiedzieć, że on cię po prostu nie wytarł, uśmiechasz się i próbujesz alpejskich kombinacji w łazience, aby się osuszyć. gdzie nalewki to witaminy, a ja zawieszona pomiędzy światem, a fikcją sielskości wsi i jej prostoty.
wracając nie wiedziałam dokąd jadę, zatraciłam gdzieś 'dom'. wiem, że on tu jest, bo pasuje hasło do komputera, bo już tak chciałam napisać kilka słów, wsiąść na rower, rozpakować plecak, domyć się, odpocząć. to jest moje, bo jestem tu panem, to jest dom-przyzwyczajenie, bo zdałam sobie sprawę, że mam wiele domów, ten  jest z hasłem i kluczem od bramy, ale tamte, gdzie ściany są wyłożone tapetami ze wspomnień, pomalowane łzami śmiechu są tak samo bezpieczne i moje.
szłam pomiędzy ludźmi i nie wiedziałam czy to już POZnań czy nadal poznań, naprawdę nie potrafię dziś, teraz powiedzieć, że jutro wrócę do jakiegoś schematu. 13 dni tułaczki i nie mogę znaleźć kotwicy, dziwne, może pokład przecieka?


znów przybyło mi zmarszczek mimicznych.


niebieski

niebieskie oczy są takie popularne. większość z nas rodzi się z takim kolorem tęczówki.
niektóre niebieskie są puste, są zwykłe, z daleka mówią 'spierdalaj ode mnie'.
Są niebieskie, które intrygują.
są niebieskie, które podniecają.
są błękity, które pozwalają odlecieć. są granaty, które straszą swoją potęgą.
http://www.filmweb.pl/Granatowy.Prawie.Czarny/descs


jest niebo.
jest morze.
duet niewidzialnie niebieski.

jest niebieska muzyka.
jest niebieski zapach. choć dziś niebieski zapach to najpopularniejszy w unii europejskiej wersacze for men. taki niebieski, którego jak jest za dużo to mdli i cały czar pryska.
jest też taki niebieski, który czujesz, widzisz i wiesz - 'zgrzeszę'.
są też jeansy.
niebieski, który jest zimny i biczuje dobre czerwone serca, kiedy Ty chcesz podarować odrobinę błękitu, aby przełamać szarość.
zostanie ci niebieska pustka. a ton ciemniejsze będzie rozczarowanie.

i te niebieskie litery i głoski, które tak długo zostają w głowie. to czasem niebieska sól posypująca rany. boli intensywnie, lecz krótko. potem pieprzę i odwracam uwagę.

niebieskie migdały.

niebieski jest egoizm i narcyzm <- ogrzeję go i wprowadzę kolektywny egoizm - coś dobrego dla kogoś, co MI pozwoli poczuć się błękitniej, przejść na cieplejszą paletę barw.
każdy kolor ma ogromny wachlarz odcieni, jednak niebieskie, wszystkie niebieskie świata są kluczem do krainy czarów, gdzie już nie ma Alicji, są marzenia, są nieba i burze, sztormy i spokojne dryfowanie. wszystko jest harmonią, po ciemnej nocy nastaje błękitny dzień i nikt nie ma prawa go zabrać. nie teraz i nie MI. i tak nie oddam. ochłodzona niebieskimi przypływami i odpływami z różnych stron, ogrzana turkusem morza, rozpalona i napełniona mocą. powracam. staje naprzeciwko i krzyczę głośno. już się nie boję. barwa jest tylko wrażeniem, a ja jestem prawdą i fikcją.




piątek, 13 września 2013

just do it.

'zmień swoje słownictwo zmienisz swój świat'
marzenia.
sens ich spełnienia.
więcej nie zdradzę.






sobota, 24 sierpnia 2013

poza mną

"Karuzela, karuzela, świat się kręci i umiera..."

Jestem jak złota rybka mieszkająca w złotej kuli, która umiera ponieważ ego mojego właściciela nie pozwala mi spełniać życzeń. Pływam dookoła. Nie mogę wyskoczyć. A chcę. Chcę przeskoczyc to wszystko czego sie boje, to co budzi we mnie strach. Czy moze istniec większe zwycięstwo niż wygrana z samym sobą? Przecież każdy jest swoim bratem bliźniakiem. Ciało dla głowy, mowa dla rąk, usta dla języka. Każdy jest skazany na życie z innym elementem. Taka partytura dostarczona  wraz z momentem odcięcia pępowiny. Dostajesz pesel i rozkład jazdy. To czy pojdziesz osobowym z przesiadkami czy TGV zalezy od ciebie. Kazda z opcji pozwala osiagnac spokoj, jesli jestes na własciwych torach. To tak jak mozsz isc 15 km z kimś obok nie mówiąc nic i spędzajac dzien jako jeden z lepszych, ale mozesz tez pojechac mercedesem jakimśtam 250/h i być znudzonym. Lepiej zgubić sie z mądrym niż znaleźć z głupim.

Pstryk.


Pęka wszystko.
Czy udowodnisz sobie, że możesz wyjść poza siebie? Że jesteś kimś, kim nigdy nie byłeś przez 27 ostatnich lat.  A może łatwiej zrezygnować z siebie i pokazać wszystkiemu wokół, że jesteśmy, że nadal oddychamy, wydalamy CO2, mimo, że ktoś podciera nam tyłek. Ego sie zmniejsza? Potrzeba nie tyle groźby, co lufy przy potylicy, żeby ego odpuściło, żeby pozwoliło złotej rybce spełniać
marzenia. Dziś możesz nie zrozumieć, że gdy zadzwonisz o 2 w nocy, bo boisz się wracać daje mi napęd, sprawia, że chce mi się starać. To, że poprosisz o pomoc nie jest dla mnie problemem, lecz oznaką, że liczysz na mnie. I dobrze. Pomogę. Nie zapewniam, nie deklaruję. Jestem. Jeśli mi dziękujesz za mówię nie ma za co. Jestem taka zdystansowana i nieczuła. Nie kleję się, rozklejam w czterech ścianach bez dodatkiwych par oczu. Intorwertyczka? Nie wiem co dziś sprawiłoby, że dziękuję byłoby słowem,  nie 8literami. Może nowe buty?:)


Nie trafiłam? Celowałam obok.
Widzialam wczoraj nowego Allena. Pieniądze to nic. Wybory życiowe jakich dokonujesz mogą odebrać wszystko, ać na chwilę i zabrać. Zabrać więcej niż dały.
Cały świat dzieje się poza mną, mam maluteńki wycinek, który niby kreuję, niby nie. Wybieram drogi, nie zawsze dobre, czasem na skróty okazuje się ślepą uliczką, jednak to wszystko gdzie wkładam swoje trzy grosze sprawia mi radość. Małe rzeczy, jak długi weekend, jak koc
na cytadeli w słońcu, jak dobry obiad czy lemoniada arbuzowa. Nauczylam się tylko czy to dobre słowo, cieszyć małymi, zwykłymi rzeczami, które zazwyczaj umykają. Nauczyłam się? czy to dobre słowo dostrzegać Coś w niczymś, to zdecydowanie ułatwia egzystencję, pozwala mieć uśmiech, mówić mijanym ludziom w lesie 'cześć'' i z dystansem oceniać siebie.

Wyjdźmy poza oceny i opinie. Poświęć tyle czasu na rozwój siebie ile masz na krytykę innych.
Przeczytaj, posluchaj i odważ się żyć. Na twoje 100%.


http://vimeo.com/72144853

'Ból przywraca świadomość.
Aby dotknąć granicy świadomości potrzeba odwagi.
Odwaga - umiejętność zmierzenia się ze sobą jest większa niż największy ciężar.
Tylko wolny ciężar buduje poza prymitywną siłą, również wrażliwość.dla jej poszerzenia uelastycznij mięśnie.
Silne i elastyczne zekonomizują praçę serca.
30000 dodatkowych uderzeń tygodniowo zmusi cię do zmiany perspektywy - spojrzysz przez okulary kropli potu.
Ekonomi ruchu daje więcej szans na szukanie doskonalenia we wszystkim co robisz.
Dalej jest już zwykłe i niezwykłe piękno...,


'Jeśli robisz coś przez 30 dni każdego dnia staje się to twoim nawykiem i przestajesz postrzegać to jako coś nadzwyczajnego.'




..."I wonder, I wonder, what you would do if you had the power to dream at night any dream you wanted to dream and you would of course be able to alter your time sense, and slip, say 75 years of subjective time into 8 hours of sleep.

You would, I suppose, start out by fulfilling all your wishes. You could design for yourself what 

would be the most ecstatic life – love affairs, banquets, dancing girls, wonderful journeys, gardens, music beyond belief. And then after a couple of months of this sort of thing, 75 years a night, you’d be getting a little taste for something different, and you would move over to an adventurous dimension, where there was sudden dangers involved, and the thrill of dealing with dangers, and you could rescue princesses from dragons, and go on dangerous journeys, make wonderful explosions and blow them up. Eventually get into contest with enemies. And after you’ve done that for some time, you’d think up a new wrinkle. To forget that you were dreaming, so you’d think it 

was all for real, and to be anxious about it. Because it’d be so great when you woke up, and they you’d say, well, like children who dare each other on things, how far out could you get? What could you take? What dimension of being lost, of abandonment of your power, what dimension of that could you stand? You could ask yourself this ‘cos you know you’d eventually wake up. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

jeden

że jeden to nie dwa, każdy to wie. że dwa to nie jeden też.

każdy jest osobną jednostką, myśli, mówi, czuje tylko za siebie, są jednostki ubezwłasnowolnione, jednak to odsetek.
jesteśmy naczelnymi, krok przed całym światem zwierząt, a nie potrafimy być stadem. każdy sobie, nie ma zasad, które wprowadzają jakąś hierarchię, każdy orze jak może.
nie zabija się najsłabszego, bo to niehumanitarne. nie walczą dwa najbardziej przywódcze charaktery, bo to takie niebezpieczne. tkwimy w jednostkowym świecie, gdzie wyciągnięcie ręki, dzień dobry czy uśmiech, który jest bezinteresowny wzbudza zdziwienie, jeśli nawet nie strach.

masz dwójkę dzieci. masz jedno mieszkanie. musisz się rozdrobnić na połówki. pytanie nie mieć wcale i uniknąć wszystkich problemów, czy mieć jedno dziecko na jedno mieszkanie?
nie masz nic. nie masz nic, co mogą Tobie zabrać, nic nie musisz oddać, dzielić. oszczędzasz na podatkach, nie dajesz zarobić na odsetkach. jesteś nierentowny dla społeczeństwa.
dadzą ci darmowy bilet na Wyspy. spierdalaj tam nie mieć nic.

patrzę pod kątem czterdziestu pięciu stopni na twór, w którym żyję. nie jestem pewna czy to mój świat. mogę go spakować w kilka kartonów.

muszę postawić jeden krok do przodu. od myśli przejść do czynów. wiem, ze wystarczy jedna rzecz mobilizacja i samodyscyplina. jeśli zacznę biegać, to dlatego, żeby udowodnić sobie, że mogę. że jeśli chcę to mogę. wstanę o 6 i wyjdę. przestanę tyle obserwować, myśleć, ruszę się, nie jutro, nie za chwilę, ale teraz. to jedyna recepta na rozepchanie się łokciami i znalezienie swojego stada. nie szukanie go, ale znalezienie. tak, to jest najmądrzejsza rzecz, jaką dziś napisałam - nie szukać, a znaleźć!
amen.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

niedorosła

czy dorosłość to stan umysłu? czy to mieszkanie? a może dziecko?
czy to trzydzieści lat, a może trzydzieści pięć?

czy to może być elokwencja chodząca w różowych trampkach? przedłużająca czasem dni, korzystająca z nocy, jak z dnia? czy dorosłość to ta wolność jadąc pociągiem na reggae festiwal z namiotem i śpiworem w plecaku? a może dorosłość to możliwość spłacenia debetu na koncie?
mierzę świat swoją miarą, jednak, gdy tylko się wychylę, boję się. tej nierozwagi, tej nieuwagi, tej beztroski, którą mam. już tak nie wypada. już dorośnij, już i już. a ja nie. i to już nie przekornie. chyba nie umiem.

mogę wyliczać cechy dorosłej mony i tej gówniary. jednak elastyczność sprawia, że mogę stanąć na głowie i być 30-letnią kobietą w czarnych butach na obcasie. możesz zamknąć oczy i mogę być dziewuchą w niebieskich szortach i trampkach. mrugaj, a ja zmienię się niczym klatka w filmie.

made in poland. made by zlaonamona. made for people. made my life. made it.




poniedziałek, 29 lipca 2013

Der Spiegel


Dotarło do mnie, tak o, na plazy, ze potrzebuje drugiego ja. Siedzac wsrod blizej nieznanych, lecz troche poznanych, nie znalazlam punktu zaczepienia, takiego na dluzej niz jeden wieczor.
Choc niby nie brakuje mi "kogos" to troche oszustwo. Potrzebuje drugiego "ja", ktory podzieli ze mna to, co lubie. Pojedzie tam i wroci albo nie. Pojdzie pieszo. Zdejmie buty w srodku miasta, gdy te okażą sie niewygodne. Stanie w dlugiej kolejce. Nie dam rady, z kims innym, nie bede zmieniac, nakazywac, wymyslac. Chcę w mianowniku i celowniku "mojego czlowieka". Kto polubi moje nieodbieranie telefonu, uszanuje moj czas dla mnie, zaskoczy mnie i rozczaruje. Potrzebuje tez goryczy, aby poczuc slodki smak zycia. chce wspolnych wspolrzednych na sklepieniu niebieskim. Chce ogladac wschody ksiezyca przy zachodach slonca, chce soczystego opierdolu i slodkie buzi.
Chyba katapultuje sie w prze/y/szlosc. albo pojde do gabinetu krzywych luster.


sobota, 27 lipca 2013

Mo/e/mento

Chwila.
Już teraz wiem. Wiem, ze nic nie daje mi takiej swobody jak rower. Chuj z pociagiem, samochodem. Rower i muzyka. Dwie rzeczy, od ktorych jestem uzalezniona i samodzielna. Ja i on. Umiesz liczyc, licz na siebie. Skoncentruj wiazke swiatla tylko na sobie. To bedzie najlepsze lekarstwo, tak znajde droge. Na rowerze. Nad morze, w gory, gdziekolwiek. Wiem. Wsiade, pojade i nie wroce. Zloze, rozloze. Sama odkryje trud podjazdow i szybkosc zjazdow. Bez twoich cudownych rad. Ozyje w jeziorze, ktore będzie po drodze. Nie robi na mnie wrazenie suma kilometrow, licznik wyrzucam, bo po co. Jade. Jak dojade to bede. Jeszcze chwila tylko wydostane sie z metalowej puszki, wyjade do slonca, zaciagne sie zapachem wysuszonej ziemi i szyszek w lesie. Oddalabym wszystko, zeby miec to juz teraz. Jesli choc chwile wahasz sie nad podjeciem decyzji, to ona jest zla. Zycie nie stawia przed nami wyborow, stawia nas w sytuacji dokonanej, ktorą albo akceptujemy albo chcemy zmienic, ale nie mamy wyboru.
Kazdy koniec drogi to poczatek nowej.
Jesli tu zagladasz obejrzyj to http://www.wherethetrailends.com/ -wtedy zrozumiesz dlaczego jezdze w przedziale rowerym i wyciagam pozytywy z negatywów i wkurwiam
Sie na zakaz palenia w pociągu, bo dzis mam ochote Zapalić, stawiam cel wyzej niz siegaja moje oczy. Uwolnij sie tak jak ja jestem wolna w kazdej minucie napedzajac mechanizm dwoch kol, dwoch zatrzaskowych pedalow- (a tak w ogole ten dźwięk daje orgazm) i łańcucha. Zrozum, ze ropa sie skonczy, pieniedzy mozesz nie zarobic, lepiej kup rower zeby szybciej dojechac do piekla. Szatan musi to lubiiiiiić.

piątek, 26 lipca 2013

biuro podróży

jaka to dziwna instytucja. płacisz komuś, kto zaplanuje twój czas wolny.
jakbyś nie miał własnego pomysłu.
jakby ludzie cierpieli na deficyt pomysłów, na brak określenia co lubią i co chcą robić.
brak organizacji własnego wolnego czasu - za pieniądze kupisz szczęście, ale nie kupisz zadowolenia.
mieć pieniądze i nie umieć ich wydać.
pójść na św. marcin, wejść do dwóch dziewczyn, które umierają z nudów w małym biurze, które skończyły tak modny trzy lata temu kierunek turystyka i rekreacja. oglądają onet, nawet nie czytają, ale oglądają internet, odwiedza ich ok. 5 osób w ciągu dnia.
szef jeżdził trochę po świecie. przywiózł pamiątki, którymi udekorował biuro.
kupujesz wycieczkę, one klikają i fiku miku cyku cyku pozdrowienia znad Bałtyku.

urlop, wakacje. tyle definicji ile ludzi.
choć i one przyklejają się do określonych grup i  np.
fryzjerki i kosmetyczki - Egipt, Tunezja lub Mielno, dyrektorzy jakaś Dominikana/bez urlopu cały rok.
A urlop to czas, w którym pozwalasz odpoczywać głowie, niezależnie czy w domu, czy na plaży.
to stan umysłu/




sobota, 20 lipca 2013

akord

wstaję. tzn budzę się, dobudzam przeczytaniem końcówki książki. kończę i teraz wstaję. myję zęby, twarz. wstawiam wodę na kawę, wstawiam tosta. nagle bum - w jednej chwili gwiżdże czajnik i wyskakuje tost. dzięki mojej dwubiegunowości i wszechorganizacji daję sobie radę.
prysznic. ubieram się. tutaj taka dygresja - coś, na co wpadłam już wczoraj, pewnie to wczoraj było rok temu, albo dwa, ale na pewno wczoraj.
jak być kimś zwykłym, niezauważonym, ale jednocześnie niezapomnianym. co na siebie ubrać, żeby wyglądać w zgodzie ze sobą, nie spędzać godzin na zakupach, na zastanawianiu się, na szyku, na modzie, ale mieć coś tak zwykłego, że aż wyjątkowego.
rozumiesz? powiedz, że tak. jedno proste - wiem. proszę.
"kupuję" trochę muzyki. uszy chcą jeść.
ubieram się.już bez dygresji. gdyby moje dygresje wymknęły się spod kontroli zapewne wyszłabym nago. mogłabym wtedy dość skutecznie ukryć twarz.
idę na rynek. kupuję porzeczki, maliny, warzywa. kupuję pojedyncze egzemplarze.

zapaliłabym, ale nie palić nie chcę.
mijałam wildeckie "rodziny"  - jaka to ironia - żyjemy w państwie, w którym religia mówi,  że seks jest nielegalny, więc skąd te wszystkie dzieci, pytam?
nieśmiertelność rośnie z ilością wyników dla naszego imienia i nazwiska w gugle.
miłość to chwila, reszta życia to ułatwienie. (list do pana/pani losu)
dobry uczynek prędzej czy później zostanie ukarany.

taśma, liczą się sztuki. za każdą zapłacą. słodko, nie słono. serca i mózgi też można wyprodukować na taśmie, będzie łatwiej.
odzież taka nierozbieralna. miłość taka przewidywalna. twarz taka ozdabialna, nicniewypowiadalna. lepiej milczeć niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
po co szukać osiadłego, pewnego trybu, kiedy ciągle chcemy być zaskakiwani?
chyba nie jestem sentymentalna, ale są takie rzeczy, które siedzą i skaczą, jak dwa magnesy, które powinny być o przeciwległych biegunach, lecz obawa reakcji sprawiła, że są tego samego znaku.


to wszystko idzie mi jak kurwie w deszczu.................

poniedziałek, 15 lipca 2013

twister

codziennie budzę się przed ustawionym budzikiem, a wstaje 30 minut po nim.
wstawiam wodę na herbatę i po 2 minutach dochodzę do wniosku, że nie chcę herbaty.
stawiam butelkę piwa na wyciągnięcie ręki, ale nie chce mi się jej wyciągać. piję piwo patrząc na nie.
siku chodzę "po drodze".

jeśli poprosisz kiedyś o tezę do rozmowy, a on odpowie, że często zastanawia się jakby wyglądał świat gdyby Gutenberg był ateistą nie umawiaj się z nim na popołudnie. nawet na noc. okazuje się nudny jak jazda autostradą z ograniczeniem prędkości do 80km/h. jak powie mi, że ma enduro, którym jeździ po poligonie w biedrusku, żeby mnie zaskoczyć i pokazać jaki jest kul to odpowiem mu, że koniecznie muszę sobie kupić etui na ajfona, które będę mogła przypiąć na ramieniu. +50 do imidżu i +50 do zajebistości.
że też rynek jest tak popsuty. że podaż nie odpowiada popytowi. lekarstwo - import lub eksport. Z Marsa na przykład.

Nie raz i dwa zastanawiam się o ile łatwiej byłoby nie zauważać całego dookoła. Nie poznawać nieznanego po kawałku, próbować, dotykać, smakować. Mieć klapki na oczach, patrzeć tylko przed siebie. Nie patrzeć w niebo.
Nie raz i nie dwa myślałam, ze nie chciałabym być chora. chora na płaskostopie mózgowe, na skoliozę umysłową, na kifozę myśli. Pozbawiona kręgosłupa, a zamiast kości mieć ości.
Nie chcę. Nie wiem czego chcę, ale wiem, czego nie chcę <- mądre, no nie?!
byłoby łatwiej, gdybym była ładną blondyneczką i teraz myślała czy jutro ubrać czarną czy różową bluzkę, a nie bazgrać długopisem, siedząc w fotelu odczuwając radość z właśnie wziętego prysznica pijąc herbatę miętową.

Mam w głowie obraz faceta, którego mijałam w drodze do pracy i do domu - trybik jak ja, wte i wewte. z daleka nie widziałam czy to mężczyzna czy kobieta. idealnie zgrabny i symetryczny. idealnie wyprasowana biała koszula równo schowana w ciemne spodnie. Pan Idealny, który sika wodą źródlaną lekko gazowaną, a jego kupa jest niczym milka łaciata.
obok tego idealnie sterylnego obiektu stawiam inny, taki z lasu, z którym połączyło mnie błoto i wylana rzeka i temat dupy.
jak coś zaczyna się z dupy strony, to doświadczenie pokazuje, że tam tez się kończy. ludzie, którzy potrafią mówić o kupie i dupie okazują się tak swojscy, tak zwykli, że mogą być prawie z Marsa, choć to temat dość ludzki i przyziemny, no i codzienny.
Jaki uśmiech (śmiech) zapanował na ścieżce rowerowej, podczas zwykłego small talk, który zszedł (nie pamiętam którędy) na środki pielęgnacji niemowląt, którymi traktujemy nasze obolałe, wyjeżdżone od siodełek dupy. bez ogródek dwójka ludzi bez majtek rozmawiająca w środku lasu o swoich dupach. jakże to intymne ;)

Dziś przeczytałam, że na taki ból, który mam może skuteczna okazać się poręcz przy wannie i toalecie, aby ułatwić wstawanie. Jeśli taka poręcz pomoże, to może warto o niej pomyśleć. Może warto by było pomyśleć o byciu egoistą. Tylko gdy zacznę o tym myśleć, to już nim przestanę być, bo czy egoiści myślą o tym czy nimi  po prostu są?

Chyba zakręcę kolorową strzałka,oddam się losowi. Niech zdecyduje gdzie mam postawić lewą stopę i prawą dłoń; prawą stopę i lewą dłoń.

czwartek, 4 lipca 2013

ości

niektóre drzwi zamykam na kłódkę. nie dlatego, że zjadła mnie duma, niechęć, próżność, ale po prostu donikąd już nie prowadzą. przestały otwierać się i dawać jakiś wybór. przejście przez nie nie ma żadnego już znaczenia.
drzwi są wszędzie. są parą przecież, liczbą mnogą. zawsze we dwójkę.

dziwne, bo podobno nie można mnie obrazić chamskim żartem, komentarzem prędzej błędem ortograficznym, albo złą odmianą. "Autobus wolno stał w korku i niepoprawnym związku frazeologicznym". Coś chyba w tym kierunku to podsumowanie zmierzało.
A za co ja się obrażam? Nie obrażam się, raczej wkurwiam, to mi przechodzi, gorzej jak ość stanie w poprzek, to raczej nie ma szans na resuscytację. udławię się.

Znów nabieram wody w usta.


środa, 26 czerwca 2013

pulsometr

ubierz znoszone jeansy, ulubione skarpetki nawet jeśli mają już dziurę, tshirt, który lubisz, bluzę, bo się ochłodziło, trampki, cokolwiek, tylko zrób z siebie osobę, którą jesteś.
wypij kawę rano, zjedz śniadanie, weź głęboki oddech tak wilgotnego powietrza, poczuj jak ziemia oddycha, pozwól  sobie zanurzyć stopę w kałuży nie używając 'o kurwa'. pozwól mokrej trawie dotknąć twojej lewej kostki.
pójdź na plac wolności, teraz tam WOLNO. jest malta 2013. oddaj się sztuce, zapomnij o wczoraj, zastopuj jutro, daj nagrodę, na którą zasłużyli - publika. 
kup pół kilo truskawek, pęczek koperku i szczypiorku. zrób kolczyki z czereśni.
zjedz lody waniliowe z malinami.
zmęcz się. poczuj się brudny, umyj się czując taką potrzebę, a nie tylko powinność.

zmierz puls.
a od 14stej minuty oddaj się wybijającemu rytmowi.


uciekaj przez 35minut.
możesz przebiec 4km, możesz przejechać 15km rowerem, możesz minąć 50 osób, twoje serce uderzy ok. 2500 razy, wykonasz około 700 oddechów. możesz tylko słuchać. możesz pozornie nie robić nic, lecz nie zastopujesz swoich myśli, mowy i uczynku. puk, puk będzie ci odpuszczone. wszystko. przez złą.


czwartek, 20 czerwca 2013

licznik

jeden dwa trzy cztery pięćdziesiąt sto  tysiąc...
co robisz?
liczę.
co?
oddechy, kroki, kilometry, słowa, zdania.
po co?
prowadzę statystykę. wszystko sprowadza sie do cyfr, potem liczb. dodatkowe zera ubierają nas niczym najdroższy garnitur od Prady, papier z królem pachnie lepiej niż nowe Gucci Black. Ubierz się w pożyczone pieniądze, a ja używając środków niematerialnych wyprzedzę Cię i zawstydzę.
Pieniądze to nie wszystko. Liczenie jest potrzebne, ale nie chorobliwe. Przesuwanie kulek na liczydle lat to zabawa, to zabawa kiedy kulek przybywa z lewej strony, a ja nadal czuję, że





Oszczędzasz na porsche i iphone, aż nagle ciach nie wytrzymujesz - kupujesz colę i snickersa....

tik tak...

sobota, 15 czerwca 2013

Budzik

Odwiedziłam taki sklep, o którego istnieniu już się nie mówi, już prawie nikt nie wie, że coś takiego istnieje. Zegarmistrz.
Setka wskazówek poruszających się co sekundę, zmieniających bieg wydarzeń, przecież każde wybicie, każdy kwadrans, każda godzina symbolizuje upływającą godzinę, której owocem jest ciągły ruch.

Były tam dwie kobiety, kupiły dwa budziki, po 38 złotych każdy. Czy ktoś dziś ma budzik, który jest tylko budzikiem? Przecież każdy ma telefon, który jest multi-kulti. Robi wszystko. Czasem chciałabym wszystkiego w jednym, uniwersalnego, pożytecznego, jednego czegoś minimalistycznego.
Czasem jednak chciałabym mieć odrębność nieozdobioną multifunkcjonalnością. Budzik, który mnie budzi. Telefon, który dzwoni, Ty, który rozmawiasz.

Szatan choruje na rozpacz. Ja choruję na coś, czego nazwy nie ma. Ciągły niepokój, niemożność odnalezienia swojego miejsca, ciągła gonitwa za krańcem świata, za plecakiem, za sandałami. Patrzę w niebo i grożę chmurom, nakazuję i zakazuję. tak już mam.

Przeszłość już była, nie ma repeat, a świat poczeka.....


sobota, 8 czerwca 2013

a-symetria

Na gamie dur śpiewam symetria.
Na gamie mol śpiewam a.

Nierówność, która poprowadzona według jednej linii tworzy harmonię.

Potrafię znaleźć odpowiednie dźwięki dla mojego stanu głowy. Muzyka - część dopełniająca czy równoważąca dysproporcje? nie wiem.

Rozumiem, gdy do mnie mówisz. Odpowiadam.

"W tym kraju tak łatwo znaleźć sobowtóra - każdy udaje kogoś kim nie jest"

Nie odbijam się w lustrze większości. Nie neguję jej. nie stworzysz mojego odbicia względem prostej czy punktu. Zawsze jakiś element zostanie poza określonym obszarem, choćby jedna myśl, pomysł...

Symetria jest ładna. Ładna to jedno z tych słów, którego nie da się określić w inny sposób - po prostu coś jest ładne.

Rysuję linię od czubka głowy do przestrzeni między stopami, przez całą mnie i nie jest równo po lewej i po prawej stronie.
Asymetria jest inna, nierówna, niebrzydka, ale taka wyraźna. Nie wiadomo, z której strony spojrzeć, żeby było dobrze, z tej krótkiej czy długiej?
Możesz wybierać. Asymetria daje wybór. Daje jedno najprostsze "wiem" - bez tłumaczeń, bez udawania; daje szerszą perspektywę interpretacji poprzez wykreowanie nierównego obrazu.

To pęknięte lustro, z nierównymi krawędziami, to przeciwieństwo dzisiejszego ideału. Równego, popowego szeregu.
Kilka cm różnicy, które zmienia obraz, przechyla szalę. Lubie bawić się szczegółami. Zastanawiam sie czy lepiej poznać ogół, a potem szczegóły czy odwrotnie. Małe rzeczy dają obraz, z kolei duża przestrzeń pozwala zmieścic szczegóły.

NAwet kartki zapisuje w jakiś dziwny sposób 1,3,2,4...

Głośno          cicho.
Wysoko        nisko
        RÓWNO

Zawsze lubiłam zestawienie ciepłego z zimnym. W głowie też mam asymetrycznie poukładane.


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Hey ho

http://m.youtube.com/watch?v=zvCBSSwgtg4

Taki stan, kiedy noc zdaje się przeszkadzać. Idziesz spać, bo trzeba, bo ciemność ogranicza możliwości. Zastanawiasz się, czy oddać sie Morfeuszowi, czy moze czekać, aż Słońce obudzi świat.

Nabieram wody w usta, nie wypada iść za szybko, za wolno, być za wysokim czy za niskim.

Stanę z tyłu i szepnę hey hoooo.

Ale nie zasnę. Chyba. Jeśli tak, to mnie obudź, jeśli masz tyle odwagi.

niedziela, 2 czerwca 2013

zwanzig minuten

tylko tyle mam, tylko czy aż.
dwadzieścia minut. można zrobić tylko tyle czy aż tyle.
nie wiem. nic nie wiem. głowa waży tonę. brakuje czasu na jej oczyszczenie, bo ostatnio oczyszczam ją w jeden sposób. wsiadam i jadę. niezależnie od stacji benzynowej czy składki oc. jadę sama ze sobą, ze swoją siłą, ze swoim upartym zapałem, który czasem przewyższa moje możliwości. robię tak i lubię to i czasem nie. nie żałuję. miesza mi się czasem w głowie. nic nie dzieje się bez przyczyny. podobno.

już wiem, że dwadzieścia minut to będzie dwadzieścia godzin oczyszczania. dziś już wiem.

dziesięć minut.
już nie jestem tak dobra, już mądre zdania nie wypadają spod momich dłoni. ciekawe dlaczego. pewnie dlatego, że szukam. a tu jestem ja, więc niczego nowego nie znajdę. choć może gdybym zebrała tę książkę to poznałabym kogoś, kim chciałabym być, albo kim nie jestem.

słowa przeminęły z wiatrem jak kreacja Scarlet O'Hary. zostały zdania pomiędzy wierszami. to one są moim największym problemem. nie lubię ich tłumaczyć, wyjaśniać, one są, a gdy znajdę dekoder nie chcę sie od niego oddalać, szukam w innych ogniwach tego dekodera i jeśli go nie ma, to daję sobie spokój i odpuszczam...

na taką głowę jak dziś podziałały tak prozaiczne babskie sprawy. -400 na koncie, fryzjer, 150 na autostradzie i głośna muzyka, no i przyznaję się, papieros..ale jeśli pomogło, choć na chwilę, bo póki co długofalowych rozwiązań nie widzę.

potrzebuję rewolucji. i to nie tych z Magdą Gessler.


czwartek, 16 maja 2013

Relaks

Lezenie telewizja bieg radio narzekanie nicnierobienie/bezczynnosc pochwala ruch świętość nuda seks milionyMyśli allinclusive wygoda biwak brud
Zestawilabym tysiace pojec relaksu, ale po co? "mądra kobieta,ktora wie, a jak nie wie to przeczuwa"- ja wiem i przeczuwam, przeczuwam i wiem, nie wiem, ze przeczuwam, przeczywam i nie wiem.
Ale teraz czuje i nie wiem. Wiem, ze pewnie byłoby dobrze, przeczuwam, ze
Zjebałoby sie szybko, albo trwało i trwało....
Scalona jeszcze bardziej z tym, co daje to Coś.
Czas płynąć dalej z połową księżyca w fazie takiego katharsis ciala przebywajacego w pomieszczeniu o temperaturze 46stopni i wilgotności 89 %.
Dobrej nocy.

niedziela, 5 maja 2013

lonely planet

"Człowiek nigdzie naprawdę nie byłpóki nie wróci do domu"

Kawa w ulubionym kubku, gorący prysznic, pranie, śniadanie - elementy, które mówią - już wróciłaś.



Wracam i nie wiem co zrobić, iść spać, a może wycisnąć te chwile jeszcze i jeszcze. Chyba nie chcę spać. to tylko podróż ozdobiona przerywanym snem, nicnierobienie, więc jak można być zmęczonym? 
Lonely planet to takie najpopularniejsze wydawnictwo, które oferuje przewodniki po każdym zakątku świata. Zabiera też element odkrywania i zaskoczenia. Zabiera też urok poznania. 
Wielki świat, chcemy poznawać egzotyczne miejsca, a one są bliżej niż nam się wydaje. Jesteśmy samotnikami na wielkiej planecie zwanej Ziemią, zadufanymi w sobie osobnikami dążącymi do gonitwy za marchewką. Czytamy przewodniki, jedziemy odhaczyć numery stron, kupić pamiątkę, prezent, nie chcemy przesiąknąć spokojem, smrodem, smogiem, chcemy błyszczących kopuł, zimnych drinków i wygodnych samolotów.
Nie umiem się zdecydować jakiej chciałabym podróży, jadę pociągiem chciałabym rowerem, śpię w hostelu, chciałabym pod namiotem. Chyba wszystkiego po trochu. Fortuna kołem się toczy. 
Wracam zawsze taka pobudzona, rozkojarzona, muszę się znów poskładać i odkrywać, uciekać i znajdować.







środa, 17 kwietnia 2013

nic

mierzę wysoko. akceptuję świat i inność każdego z nas. ale nie mogę jej czasem zrozumieć, mierzę swoją wysoką miarą, bo jak ja chcę to robię, jak nie to nie, ale nie narzekam, że tego nie robię.
wyrosłam z medialnej pogonii oznaczeń na portalach, zanim wszyscy dobiegli tam, gdzie był mój cień. wkurwia mnie popkultura i hity z radia, kiedy ja czuję całą płytę. akceptuję, ale mnie wkurwia. jak to wyjaśnić. rozumiem, ale nie mogę pomieścić w głowie.
mówimy o tym samym, ale doprawiamy innymi przyprawami i ten smak mnie uwodzi.
po co sprzedawać swoje dni, czy świat chce wiedzieć co dziś robiłam, ja sama nie chcę, więc może to taki ekwiwalent - nie umieją się cieszyć sami małymi rzeczami, więc powiedzmy dookoła.
zagłada jest bliska, oby przyniosła coś lepszego.
potrafię mierzyć nisko, przecież pamiętam też siebie, ale kiedy już się z tego wyrasta tak trudno znów sobie przypomnieć i poczuć empatię i tamtą radość - bo jak? skoro ja już, a oni dopiero?
czy telewizja musi ogłosić, żeby wyjść na spacer? czy na telebimach trzeba porozklejać - "o zróbmy coś, nie narzekajmy?" można szukać daleko, można mieć sześć zer na koncie i nie widzieć co jest blisko. można się szybko znudzić. a można zakochać się w polanie pełnej krokusów, za darmo, w spacerze późną nocą, w tak naprawdę niczym dla dzisiejszego świata.

środa, 10 kwietnia 2013

środa

"czy to pogoda skłania do samobójstw"? pyta Virginia Woolf. czy to prawda? prawda. słońce napędza dwie nogi - znalazłam coś, co nawet postawiłam w pracy. Tam taka ograniczona, elementem trybu, ale spojrzy i już, już wie, że 2hands,2feet,1beat i ....


Pytam siebie dlaczego nie bywam już tutaj, lub bywam rzadko. Znam odpowiedź, ale dziś, o 21.53 kiedy mój prawie zabytkowy samsung odmawia połączenia z ładowarką, kiedy liczę siniaki, nowe po locie nad kierownicą, stare jeszcze z sanek(nie chcą znikać), kiedy kupiłam bilet do Odessy, po prostu nie chce Wam o tym mówić. Już nie ekstrawertyczka? Może nigdy nie była. 200 postów ukradła przecież i wkleiła sobie.

Pisanie to chyba jak sinusoida, przynajmniej tutaj. Raz mniej, raz więcej, raz na górze, raz na dole; ale zawsze to pisanie ;)

Już jest myślami tam, nogami jeszcze dalej, w głowie już ma wtorek, wypłaty rozplanowane do września, w organizmie 140% dziennej dawki witamin, między nogami mokro, między oczami nos, między językami Coś, miedzy zębami diastemę, w uszach dźwięk, ale taki donośny i dokładny... a dziś dopiero środa.....


wtorek, 26 marca 2013

anomalia

dziwne, że nie występują w liczbie pojedynczej. zawsze więcej niż jedno. Jeden dziwak to za mało, musi ktoś znaleźć się w pobliżu, żeby potwierdzić ten wyjątek od reguły.

żeby się znaleźć trzeba się zgubić. żeby się poznać trzeba się oddalić. żeby się oddalić najpierw trzeba być blisko. ciągły dysonans, który ma zbliżać do harmonii. Harmonia, która ma przechodzić w sztorm. nigdy nie dogodzisz. zawsze będzie króliczek, za którym chce się biec, rzucana marchewka, która nadaje wszystkiemu smaku i aromatu.

pragmatyzm powinien zjeść konsumpcjonizm na drugie śniadanie i powinno mu się głośno beknąć, tak niekulturalnie, tak niemainstreamowo. bunt na okropność świata, na jego pęd jest społecznym prądem podsycanym przez media, przez naturę ludzką, przez ciągłe użalanie. Sami jesteśmy swoimi wyznacznikami i tylko od nas zależy czy damy się wpędzić w wir, czy nie. Tylko od nas zależy czy wystarczy ci telefon czy chcesz mieć smartfona, tylko ty zdecydujesz czy liczy się dla ciebie opinia innych ...czy za swoje motto postawisz miej wyjebane a będzie ci dane. Oceniając stajemy się tacy a nie inni. Im bardziej zawężamy swój widnokrąg powinniśmy być bardziej otwarci, a to działa wprost proporcjonalnie, stajemy się hobbistami o zawężonym horyzoncie myślowym. Gdyby każdy traktował drugiego człowieka jak sam chce być traktowany, to nie byłoby tego posta. Równość to tylko idea, ona by nie dała pełni satysfakcji, czym byłaby sielanka bez możliwości ścierania poglądów, jednak ścieranie w sposób otwarty i gdy druga strona akceptuje! inność postaw i możliwość istnienia anomalii.




czwartek, 14 marca 2013

w sam raz na raz

tak szybko, bo już, już czas, już czas na raz.

czas na dwa i trzy - czy kiedyś go wystarczy? czasem tak długo i to nagłe -już jutro?.

czy można znać i nie poznać lub poznać i nie znać? oto jest pytanie, zawstydziłoby samego Szekspira.

ona czasem się wstydzi, czasem się wstydzi kiedy nie powinna, dlaczego czasem robi rzeczy dobre tylko na raz, bez widoku, bo one są bez konsekwencji, a ona nie liczy na jutro.

ona tyle czasem ryzykuje, ale ryzykuje tym, czego się nie nazywa, to takie coś, co jest i już. Nikt o tym nie mówi, po prostu o tym wiedzą.

ostatnio mówi i słucha siebie jednocześnie i taaaak to lubi, że staje się coraz bardziej tak społeczną wyalienowaną jednostką, która uciekając wgłąb siebie ma tyle do powiedzenia dookoła.

robi jeden krok z nieba do piekła i znów z piekła do nieba, otwierają jej bramy, tutaj i tutaj, tutaj jest dobra ze złymi, tam zła z dobrymi, tak już ma, że nigdy nie będzie jedna jedyna.


i znika...i tak to lubi...

em.


piątek, 8 marca 2013

roztopy


Cały świat był jeszcze w stanie zawieszenia, nikt nie wiedział, co przyniesie kolejny dzień, nikt nie znał odpowiedzi co w niej się obudzi kolejnego dnia, czy chęć na odpłynięcie, a może pociąg nad morze, nie wiedziała nigdy.
Stan przejściowy, słońce już się przebija, ale nadal go za mało, ziemia nie ma zapachu, jest nadal zamrożony, tak jak ona, jej ciało ma tak niską temperaturę. Jej piwne oczy patrząc na świat odruchowo go schładzają, jej oczy szukają krzyżowego ognia pytań, pytajcie, a one wskażą drogę, jak nie zapytacie to próbując pójść na skróty, droga okaże się najdłuższa, a ona powie tylko - a nie mówiłam...
Wiele razy mówiła sobie - "a nie mówiłam", ale zawsze daje szansę, nie skreśla, nie nakazuje, może czasem podchodzi zbyt blisko, ale nie gryzie, jednak już teraz te momenty, które były, które powodowały, że ona wiedziała, że warto, zatarły się, zamarzły i Ona już nie będzie ich rozmrażać, bo nie chce.
Wiele razy była  ale już nie będzie
Robi resume po tej zimie i zwołała sobie konklawe - dla niektórych biały dym, a niektórzy przeminęli z czarnym, abdykowali sami, bo Ona rzadko dokonuje ekskomuniki, nie zamyka, nie klasyfikuje, raczej się otwiera i potrafi obracać obraz do góry nogami, tylko w momencie kiedy jakakolwiek kontra umarła i już nie ma czego obracać...
ona ma taką dziwną przypadłość - potrafi patrzeć wzrokiem, który nie widzi nic, a jest tak wyraźny, potrafi zwodzić..a ona nie rejestruje nic...
Dziwne, bo potrafiła usłyszeć takie słowa, że się zastanawiała czy to o niej, a teraz zastanawia się czy one coś znaczyły... Zawsze w przypadku takiego rachunku sumienia powstaje dziura wielkości meteorytu i pytanie - czy w ogóle coś to znaczyło, skoro przepadło tak łatwo, nikomu nie chciało się podjąć nawet próby resuscytacji, zawsze to zaniża cenę sprzedaży i najchętniej oddałoby się na złom, żeby nikt już nie musiał się nad tym zastanawiać. Dziwne, że niektórzy nadają się tylko do tego miejsca, aby zostali połączeni wielkim magnetycznym przyciąganiem z takimi samymi, niech sobie żyją, niech zjada ich korozja i niech spierdalają z mojego świata.

środa, 6 marca 2013

lemoniada

dlaczego jej się już nie chce tutaj grać? ziemia odżywa, a z nią ona i dwa koła...
potargana dźwiękami tak innymi, niż tymi do tej pory, jakby dostała od nich elementarz i uczyła się dźwięków na nowo, dziwne...

patrzy przez wyłączony obiektyw, już nie potrzebuję zbliżeń, dysonansów, zabawy perspektywą, wszystko jest tak blisko, takie, że wystarczy tylko film na 36 klatek i cała reszta pozostanie w głowie - po lewej, po prawej, na dnie...popłynie....

dławi się tym wszystkim, natłokiem w głowie - wchodzi i wychodzi, ale zostawia takie brudne ślady, nie chce wytrzeć butów, a to tak niekulturalnie. TO co tu jest, jest wysoce niestosowne, ale to się tak spodobało...że nawet ten brak kultury nie przeszkadza...otworzyła głowę jeszcze szerzej i urosła o 9cm...

Musi już biec, już liczy godziny, już jest gotowa, z takim zapasem ośmiu godzin, nie może się zatrzymać, bo wie, że może nie wstać, a tego nie chce...

i tak napije się



środa, 13 lutego 2013

odcień


przez te litery widzę całkiem wyraźnie.
widzę trzy odcienie czerni, trzy odcienie szarości, trzy odcienie bieli
odbijają się w zwierciadle o tak doskonale gładkiej powierzchni, że obraz jest lepszy niż w HD.
te odcienie to jak przechodzenie smaków - ze słodkiego w gorzki, potem w pikantny.

te litery, przecinki, kropki, muzyka ukrywają mnie całkiem wyraźnie.
mogę tutaj być jedną z odsłon. bo zauważyłam kilka wersji mnie/niemnie. niektóre są jeszcze niezupgradowane, niektóre się łajdaczą, niektóre milczą, a jeszcze inne dopiero wracają z ciepłych krajów. Zastanawiam się, czy mam kilka osobowości, wcieleń - to chyba jedna barwa i po prostu kilka odcieni. Zadałam pytanie i sama znalazłam na nie odpowiedź, poprzez krótką analizę. Ja to jestem.

Nie podejrzewam siebie o bycie niesobą, o grę, bo po prostu nie umiem/nie chcę mi się w to bawić, więc wygląda na to, że moje odbicie nie jest jak większości, którzy patrząc w lustro widzą twarz - ja widzę popękaną taflę i jak w krzywym zwierciadle w każdej części inny fragment. Ale lubię to. Te wszystkie odcienie, które docierają się, te które teraz szukają czegoś nowego, te które wielbią klasykę i czerwone wino, te które piją przy barze, te które porozumiewają się bez słów, te, które zaskakują i także rozczarowują.

Jednak wykroczę poza cytat, który podrzucili mi Jehowi (wiedzą, że ja to ja?)
"Proszę Was, by nikt nie miał o sobie mniemania wyższego niż należy; przeciwnie niech każdy trzeźwo i skromnie się ocenia"(Rz 12:3)
Ale co zrobić kiedy moja skromność ma kolor czerwony,  a moja otwartość i przekrojowość, uniwersalność, niezwyczajność nie jest najwyraźniej oznaką skromności? W głowie płynę, dźwięki są moją tratwą, obrazy żaglem.

Taki przyspieszony kurs mnie, jak z internetowego kursu ESKK.



Ktoś zawsze wypija kawę z mojego kubka. A to tylko ja.

czwartek, 7 lutego 2013

en-er-gia

nie mogę spać nocami, myślę.
kupuję obrazy bez pozwolenia (kradnę). karmię głowę, żeby była gotowa na to, co ją czeka.
najadam się muzyką tak dokładnie, jak dawno tego nie robiłam, znów wszędzie z nią, szukam, słucham, słyszę.
mówię tak długimi zdaniami, że sama się gubię, jednak jest coś innego, coś, gdzieś.
może to te czerwone paznokcie w kolorze 924. nie wiem.
może to ja. może to my.
kłamię. kłamię jak z nut. a nut nie znam i czytać nie umiem.
straszę.
mam głowę pełną brudnych myśli, jak zeszłotygodniowy śnieg.
Potrzebuję szybko słońca, wsiąść i pojechać. być i nie być w ogóle.
niby całość, jednak fragment, niby kawałek, ale większość. nie da się. nie da się dogodzić i zrozumieć. trzeba lewitować tak wysoko jak ja. nie można przewidzieć, słowa, w które ubieram innych jakby się mijały, jakby łączyły się metodą krzyżową, to takie zimowe wszystko, jeszcze w grubym swetrze, szalu i czapce.
już w głowie pora się rozbierać, tylko ale, jedno ale....


poniedziałek, 28 stycznia 2013

ol-śnie-nie

śnieg zagęszcza powietrze, wzrasta napięcie, wszędzie, nawet taaaaaaam.

jest tak biały, dziewiczy, gdzieś, gdzie nie ma ludzi, zimny, czysty, mam ochotę wziąć go w ręce i czekać, aż się stopi, aż nie zostanie nic, jak przeleci przez moje palce, jak zwykła woda.

był i zniknął.
ale ja go widziałam, widziałam promienie odbijające się od niego, był taflą dla moich słów, dla moich wizualizowanych snów i myśli.

i teraz znika. a ja zostaję z tym bardzo podwyższonym poziomem wszystkiego.




może dziś tak