sobota, 31 marca 2012

niedokładnie


Patrzę i nie widzę. Skupiam się, ale nie potrafię się skoncentrować.
Słucham, ale nie słyszę. Chcę i nie chcę.
Zabrakło mi tchu. Zabrakło mi pomysłów, pieniędzy, siebie. Nie wiem już nic.
Jestem, a mnie nie ma. Żyję, a mieszkam w urnie, spalona, jestem prochem, którym doprawisz sobie obiad.
Wychodzę naprzeciw, idę pod prąd, pod wiatr, brakuje mi znów tchu. Wiatr pali mojego papierosa. Bezczelnie go kradnie. Złodziej. Jest bezkarny, nieuchwytny. Wysyłam za nim list gończy. 
Wyrok.
Zapadł już dla mnie? Prawomocny?
Panicznie się boję, tych kilku następnych chwil. Muszę się wyszorować. Z całego brudu. Odkazić się. Toksyny.
Jestem tu i mnie nie ma. Gdzie ja jestem? Gdzie mieszkam?
Amnezja. Zatracam się w nieistniejącej rzeczywistości, nie umiem dotrzymać kroku światu, idę za wolno. On biegnie, a ja nieustannie oglądam się za siebie, jestem zbyt dokładna, zbyt uważna. Masz żyć szybko, zatracić siebie i biec. Szybko. Nie w półmaratonie, w co najmniej maratonie, a najlepszy byłby triathlon, pokazałby twoją wszechstronność i wytrzymałość.
Matematyka. Wszystko można obliczyć, zaplanować, a mi ciągle zostaje reszta przy dzieleniu. No tak niepodzielność liczb pierwszych. Tylko dwa dzielniki - jeden i ona sama. Czy jestem taką liczbą? Taka egoistyczna wśród wszystkich liczb naturalnych. Takie są pierwsze, nieprzystosowane, nieelastyczne, egocentryczne - wyobrażam sobie, jak w całym matematycznym świecie chodzą z zadartymi nosami i czują się ważniejsze, mówią -bo jesteśmy unikatowe.
Są też takie liczby pierwsze bliźniacze, których różnica wynosi zawsze dwa. Jest ich nieskończenie wiele. Oznacza to, że gdzieś, jest tam, w całym zbiorze, ktoś, z kim życie da mi wynik dwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"