Chora na słowa, chora na swoje wnętrze. Szukam
antydepresantu, który wybudzi mnie z letargu, dzięki któremu wytrzeźwieję i
przejdę próg mojej prywatnej Izby Wytrzeźwień.
Niech wreszcie zrobią mi testy na Ciebie, na niego, na nią,
na pomidora i na czekoladę. Niech odbiorą mi radość życia groźbą wysypki.
Uczulenie jest śmiertelną chorobą. Nie martw się, nie jest
zaraźliwa.
Pikpik. Czysta. Nie ma promili. To co ona taka jakby
odurzona?
Może znajdziemy na nią jakiś paragraf?
Kodeks dla tych trzeźwych, ale jednak nienormalnych.
Tu nakłucie, tam nakłucie. Kropelka krwi przemienia się w
strzykawki, one w litry. Będą jak wampiry energetyczne. Chcą mojej energii. Wysysają
ze mnie hemoglobinę, erytrocyty. Zostają tylko białe krwinki, jestem chodzącym trupem,
anemiczna, przebijają się przez moją skórę żyły. Chcą mnie zabić, podsuwają
lustro, chcą żebym umarła ze strachu przed sobą.
Ta cała alergia to tylko pretekst, chcą dobrać mi się do
dupy.
Ale co oni chcą tak naprawdę ze mną zrobić? Przecież jestem
niegroźna. Słyszę, jak szepczą do siebie – oni tak niegroźnie wyglądają, potem pokazują
pazurki, a kończą u białych.
Nie, to przecież sen. Wiem, że nie jestem normalna, ale
chwila, przecież nie wybieram się na wakacje terapeutyczne, sama się wyleczę,
już ja wiem jak. Tak, tak. Zabobonne metody. Okadzę się i będę zdrowa.
Tylko co zrobić z potłuczoną duszą? Da się jakoś ją skleić?
Przecież mogę akurat mieć alergię, na
substancje.osoby.miejsca klejące.
Czy ja w ogóle mam duszę? Nie masz, masz tylko opuchliznę
mózgową, która sprawią, że się Tobie wydaje. Wszystko jest ‘chyba’, na niby.
Miraże. Ty nie żyjesz przecież. Tylko oddychasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że
piersi są zbyt małe. W sieci obraz siebie kreuje się słowami.
Własnymi słowami"