piątek, 16 marca 2012

alergia.




Chora na słowa, chora na swoje wnętrze. Szukam antydepresantu, który wybudzi mnie z letargu, dzięki któremu wytrzeźwieję i przejdę próg mojej prywatnej Izby Wytrzeźwień.

Niech wreszcie zrobią mi testy na Ciebie, na niego, na nią, na pomidora i na czekoladę. Niech odbiorą mi radość życia groźbą wysypki.
Uczulenie jest śmiertelną chorobą. Nie martw się, nie jest zaraźliwa.

Pikpik. Czysta. Nie ma promili. To co ona taka jakby odurzona?
Może znajdziemy na nią jakiś paragraf?
Kodeks dla tych trzeźwych, ale jednak nienormalnych.
Tu nakłucie, tam nakłucie. Kropelka krwi przemienia się w strzykawki, one w litry. Będą jak wampiry energetyczne. Chcą mojej energii. Wysysają ze mnie hemoglobinę, erytrocyty. Zostają tylko białe krwinki, jestem chodzącym trupem, anemiczna, przebijają się przez moją skórę żyły. Chcą mnie zabić, podsuwają lustro, chcą żebym umarła ze strachu przed sobą.

Ta cała alergia to tylko pretekst, chcą dobrać mi się do dupy.
Ale co oni chcą tak naprawdę ze mną zrobić? Przecież jestem niegroźna. Słyszę, jak szepczą do siebie – oni tak niegroźnie wyglądają, potem pokazują pazurki, a kończą u białych.
Nie, to przecież sen. Wiem, że nie jestem normalna, ale chwila, przecież nie wybieram się na wakacje terapeutyczne, sama się wyleczę, już ja wiem jak. Tak, tak. Zabobonne metody. Okadzę się i będę zdrowa.
Tylko co zrobić z potłuczoną duszą? Da się jakoś ją skleić?
Przecież mogę akurat mieć alergię, na substancje.osoby.miejsca klejące.
Czy ja w ogóle mam duszę? Nie masz, masz tylko opuchliznę mózgową, która sprawią, że się Tobie wydaje. Wszystko jest ‘chyba’, na niby. Miraże. Ty nie żyjesz przecież. Tylko oddychasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"