Miało być normalnie, zwyczajnie. Jednak w jednej chwili
powietrze stało się dla niego zbyt ciężkie, wiedział, że ten ciężar dosięgnie
także jego ciało, oblepi je niczym kleista maź, zostanie uwięziony pod jej
masą, nie będzie w stanie ruszyć żadną częścią ciała. Bezwład.
Zjawiła się ona. Nie spodziewał się jej z tej strony.
Zaskoczyła go. Jej lekkość w tej ociężałej atmosferze, która nie pozwalała mu
oddychać swobodnie. Był pewny, że zaraz tlen utknie gdzieś w tchawicy, a on nawet
nie będzie miał siły krzyczeć. Bezdech.
Był zdecydowanym mężczyzną, zawsze wiedział czego chciał i
to osiągał. Prędzej czy później. Wytrwałość i cierpliwość zawsze się opłacała.
W stosunku do kobiet był jak kameleon, potrafił w ciągu kilku minut wyczuć
czego ona chce i jak medium czytał w jej myślach, wyprzedzając jej zdania. Był
bardzo spostrzegawczy, co sprawiało, że zawsze był krok przed.
Poznał ją przypadkiem, od początku była bardzo odważna,
wybiegała z utartych ram. Pozwoliła poczęstować się papierosem z jego kieszeni
stojąc za nim w kolejce, w jednym z tych modnych, ekologicznych marketów. Nawet
by tego nie poczuł, ale ona chciała tylko jednego, nie była przecież
złodziejem, chciała się tylko poczęstować, trochę dla żartu, może zaczepić go.
Tego nigdy się nie dowiedział. Poczuł rękę skradającą się po jego pośladku, do
tylnej lewej kieszeni. Oddawała paczkę kowbojskich papierosów. On nie był
przerażony, nawet ciężko było go zaskoczyć o ósmej rano. Był całkiem obojętny.
Spojrzał z pewną dozą niedowierzania na swoją tylną kieszeń, w której nadal
tkwiła jej dłoń. Ona nawet nie próbowała go przeprosić wzrokiem. Pewne, zimne
spojrzenie niebieskich oczu. Poczuł dziwne mrowienie, tam na dole. Ktoś dotyka
jego prywatności. Przecież to on ma takie prawo, to on pierwszy wyciąga dłoń,
to on przyciąga do pocałunku, to on próbuje splątać swój język z innym, to on
dotyka innych ciał wzrokiem. A tu, piątkowy ranek, Ona, znikąd muska jego
ciało.
Skrzyżowanie ich spojrzeń trwało ułamek sekundy, ale
powiedziało im wszystko, czego chcieli o sobie się dowiedzieć.
Wyszli razem. Nigdy wcześniej nie obudziło się w nim tak
dzikie pragnienie. Takie zdecydowanie. Taka niewiedza. Może spowodował to brak
słów. Nie wymienili dotąd ani jednego. Rozmawiali swoimi zmysłami, ich ciała,
miały przeciwległe ładunki, kation i anion, przyciągały się. Zimny podmuch
klimatyzacji otrzeźwił go. Tlen. Spojrzał na nią. Całkiem zwyczajna kobieta,
około trzydziestki, nie za długie naturalne blond włosy, ostre rysy twarzy,
takie wręcz wyzywające. Miał wrażenie, ze jej ciało mówi słowami, a on potrafi
zrozumieć je swoim. Pewnym ruchem ujął jej dłoń w swoją, musiał to zrobić,
chciał pokazać jej, że jest pewnym siebie mężczyzną, którego ona opętała.
Bezwiednie oddała swoją dłoń i poddała się delikatnemu, lecz zdecydowanemu
dotykowi.
Poszli do niego. Nie mówiąc nic nieustannie
rozmawiali.
Jego myśli krążyły wokół jednego. Jak to zrobi. Jak ja
rozbierze. Delikatnie, a może będzie ordynarny? W końcu to ona
wepchnęła rękę do jego kieszeni naruszając jego zonę. Czego ona pragnie? Czy
chce być traktowana jak księżniczka? Nie wiedział. Zawsze potrafił czytać w
kobiecych umysłach, a teraz? Co się z nim dzieje? Ona wyglądała na bardzo
spokojną, on nie był pewny czy potrafi ukryć bałagan w swojej głowie, miał
wrażenie, ze kroki jego stają się niejednostajne, że uścisk jego dłoni staje
się wilgotny. Przecież nie może sobie na to pozwolić, nie może okazać
zdenerwowania, ona jest taka, właśnie jaka. Czego ona chce?
Weszli do mieszkania. Ona zdjęła swoje delikatne buty, na
niskim czarnym obcasie. Miała płaszcz, zrzuciła go z siebie, ujrzał ją w
sukience, która miała kolor tak ognistej i krwistej czerwieni, że jego zmysły
zostały znów rzucone Jej na pożarcie. Co ona z nim wyprawia?
Wszedł do salonu, był pewny, że ona zmierza za nim. Jednak
jej nie było przez dłuższą chwilę. Jego procesy życiowe zostały rozregulowane.
Zaczęło mu brakować tlenu, odwagi i pragnienia. Czuł strach. Nie umiał z nim
walczyć. Wtedy weszła Ona. Poczuł jej oddech za sobą, na wysokości karku. To
jakby go odprężyło. Jej delikatne dłonie powędrowały do jego guzika od koszuli.
Tego ostatniego, tuż przy kołnierzyku, jakby wiedziała, że brakuje mu
powietrza. Skąd ona mogła to wiedzieć? Przecież to nie tak. To on powinien stać
z tyłu i nadawać rytm, jak On, mógł sobie na to pozwolić. To on rozbiera, to on
robi to po swojemu. Teraz jest nieporadny jak mały chłopiec, poddany kobiecie,
której nie zna, która zna jego lewy pośladek. Znów poczuł jej rękę właśnie na
nim. Musiała się odsunąć od niego. Nic nie widzi. Czy ona chce go wziąć od
tyłu? Dlaczego nie może stanąć przed nim i oddać mu się?. Doprowadza go do
szału, że nie potrafi przewidzieć jej kolejnego ruchu. Odpięła mu tylko jeden
guzik, teraz czuje jej ręce w tylnych kieszeniach. Jednak ten dotyk jest inny
niż w sklepie. Pewniejszy, bardziej wyzywający, mający doprowadzić go do
niewidzialnej ekstazy. On nie może się obrócić, nie może się ruszyć, a przecież
to takie łatwe, mógłby jednym ruchem zmienić bieg gry, jednak coś wewnątrz,
niezależnego od niego, coś czego nie czuł nigdy wcześniej nie pozwala mu.
Oddaje się.
Czuje znów jej dłonie na swoim torsie, odpina jego guziki,
teraz już wszystkie. Co ona z nim zrobi? Nie widzi nic. Obraz jest rozmazany,
nieostry, powietrze pachnie nim, nigdy przedtem nie czuł tego zapachu, zawsze
czuł kobietę. Teraz ogarnęło go przekonanie, ze to musi być jego mieszanka,
mimo, iż jej nie znał. Dlaczego jest tak pewny przy niej tego wszystkiego,
czego nie zaznał nigdy wcześniej?
Kiedy ona go obróci? Chce ją zobaczyć, jednak wie, że nie ma
prawa do najmniejszego ruchu, do wychylenia się, to ona jest tutaj dyrygentem,
on podrzędnym skrzypkiem. Ona dzierży batutę, zna nuty jego ciała, które on
zapisywał cale życie na swojej pięciolinii. Ona nie ma prawa do niego, lecz jest jego maestro. Musi jej się oddać, wie
to. Chce tego.
Niewiedza potęguje w nim pragnienie. Znów powróciło, wie, że
napięcie, które w nim jest oświetliłoby całe miasto, uwolniłby energię o mocy
kilku milionów dżuli. A ona spokojnie, odpinając jego koszulę dotyka Go.
Pozwala sobie na powolne, leniwe ruchy. Torturuje go. Wie o tym. Stojąc z tyłu
ma przewagę. Czuje to. Wykorzystuje to. Muska jego ciało, on widzi jej czerwone
paznokcie dotykające jego ciała. Nigdy jego ciało nie było tak wrażliwe, wszędzie
ma strefy erogenne, to niemożliwe, każdy jej dotyk jest jakby pobudzeniem jego
najwrażliwszej części ciała. Nie jest w stanie kontrolować co się dzieje
właśnie tam. Ona o tym doskonale wie. Znów czuje jej ręce w tylnej kieszeni,
jednak tylko na chwilę, przesuwają się w stronę jego paska, powolnym ruchem
odpina go. On czuje się jakby tracił przytomność. To ona nadaje bieg temu
porankowi, to ona zadecyduje czy już, czy może, czy teraz, czy w ogóle. Czy ona
mu pozwoli? On już nie może dłużej. Zabawa w sześćdziesiątdziewięć, to ona
wyznaczała odwrócone granice, to ona sprawiła, że doszedł kilka razy, to ona
kontrolowała każdy jego ruch, nie była agresywna, jednak powodowała w nim
uczucie bezsilności, takiej nieokiełznanej, takiej jak nigdy nie zaznał, nigdy
nie pozwolił sobą kierować, nigdy nie chciał być pasażerem, a dziś z niewiadomych przyczyn poddał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że
piersi są zbyt małe. W sieci obraz siebie kreuje się słowami.
Własnymi słowami"