środa, 8 lutego 2012

Choroba


Zapadłam na ciężką chorobę, objawy możecie czytać prawie rok. Jak zaczniesz to nie możesz przestać, to wciąga, się nie nudzi. Tak samo jeśli nawet rzucisz palenie, to nigdy nie odmówisz papierosa przy koksowniku, dla tych 3 minut żartów, rozmów z dupy, o wszystkim, z palaczami czy tymi, którzy ‘akurat’ nie mają :)
Następuje mimowolny rozwój twojej osoby poprzez pisanie. Ewolucja, którą widzę ja sama, nawet mogłabym nazwać ją rewolucją, tylko dokonywała się aż rok, czyli trochę za wolno z punktu wymagań ideologicznych.
Ale prowadzę tu monolog, mój własny pojebany wywód. Oceniam siebie i świat. Szukam wspólnej osi. Język pisany jest inny od tego używanego na co dzień, zwłaszcza w dialogu, tam musi nastąpić akcja-reakcja, a tutaj mam czas na przemyślenie słowa, to ja dyktuje tempo, a nie rozmówca przewracający oczami, poganiając mnie.
Napisałam ostatni post o lustrze i gdy wpadłam na pomysł z kawałkiem Myslovitz napuszyłam się jak paw z dumy. Pomyślałam – jakaż ty wspaniałomyślna! Chodzący, a właściwie piszący ideał… :]
Nie każdemu pasowałoby pisanie bloga, też kiedyś myślałam, że to opisywanie każdej wizyty w toalecie, każdej chwili spędzonej z kimś. Mówiłam, że przecież nie miałabym o czym pisać, moje życie nie jest usłane przygodami, wyszukanymi motywami. Zostawiałam blogi dla tych ‘zajebistych’
Aż pomyślałam też mogę być zajebista i oto jestem, „myślę, więc jestem”.
Chcę więcej, chcę czytać siebie na papierze, dotykając moich zdań, a nie tylko oglądając na monitorze i nie chodzi mi o wydruk moich postów, domyślcie się! :]
Na tą chorobę chyba nie ma antidotum, jest już nieuleczalna, nawet jeśli kiedyś zabraknie mi czasu na pisanie, czy cokolwiek sprawi, że już nie będę pisać, to w głowie zostaje taki mały element, który powoduje, że słuchając, rozmawiając zastanawiasz się jakby to napisać. Idę i myślę, jedno zdanie, mogłoby być niezłe. Napięcie jest wrogiem kreatywności, toteż muszę być wiotka żeby pisać. Wiotka w umyśle, nad ciałem nadal pracuję :]
Blogerzy, czy oni się tak naprawdę znają? Znajdujesz, kogoś, kto pisze o podobnych problemach, ma to coś, co sprawia, że chcesz  przelecieć jego posta, czy w konfrontacji stanie się podobnie? „Nie powiedziałeś w ryj, nie powiedziałeś nic”. Można to spłycić i zinterpretować tylko na poziomie szczerości, ale można rozwinąć i szukać znaku równości w wirtualnym i rzeczywistym świecie. Czy ja, Monika, dziewucha i zlaonamona.blogspot.com to dwie inne osoby? Różne, ale nie inne. Uzupełniające się, działające na jednym kablu, mające wspólne łącza, nigdy się nie kłócące ze sobą. Byłoby to niemożliwe dla mnie, którejkolwiek ‘Ja’ pisać,  a myśleć inaczej, mówić, a pisać co innego. Harmonia, wiecie, że jestem zwolenniczką Yin i Yang.
Powstaje pytanie czy blogowanie stanie się jednym z kryteriów przy selekcjonowaniu materiału na partnera, na przyjaciela? Czy musisz mieć to 60 wpisów, żebym zobaczyła czy warto? Nie, bo jeśli potrafisz powiedzieć, to co ja piszę, to po cholerę Ci blog, a co jeśli nie będziesz taki jak w blogu, a może te wpisy mają być oceną Ciebie, o której Ty masz nie wiedzieć. Ciekawe jak to wygląda, poznajesz kogoś, powiedzmy mija rok i nagle wychodzi przypadkowo, że blogujesz (głupie słowo swą drogą), wielkie zdziwienie. „Nigdy nie myślałem…eeee” Kot myślał i zdechł.
Czy pisząc nie dajemy sobie +100 do zajebistości i mówimy do innych” za wysokie progi na twe nogi”? Umiejętnie wypowiadać się tak. Ale już w podstawówce uczyliśmy się pisac wypracowań, więc jest to jedna z dziedzin, w której kształcono nas, dlaczego to porzucić, kiedy ma się tyle do powiedzenia? Argumenty o ocenie przez pryzmat ‘piszesz czy nie piszesz’ były tylko w powietrze rzuconymi tezami, nie potwierdzam ich, absolutnie, ale coś tam w duszy gra, kiedy możesz podyskutować o swoich wpisach :]
Pisać może 'każdy', ale to nie jest dla 'każdego'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"