Stworzę dźwięk dla twoich oczu. Będę mówiła tak, żeby
najpierw słuchały mnie twoje oczy, a potem uszy. Tak już mamy, że oceniamy to,
co widzimy, więc jak mówić, żebyś słuchał mnie wszystkimi zmysłami, żebyś
ocenił to, co mam do powiedzenia, a nie to, czy mam na sobie czarną, koronkową
bieliznę czy ulubioną, wyciągniętą bluzę. Przecież niezależnie jak wyglądam, to
co powiem pozostanie niezmienne, skąd ten cały rozgardiasz? Skąd ciuchy od
Chanel, a nie z podrzędnego sklepu? Jesteśmy wzrokowcami. Obalę ten mit, powiem
Tobie tak, że oczy usłyszą, a uszy zobaczą. Można tak zrobić? To jakby mówić
rękoma (przecież niektórzy tak mają), a pokazywać ustami. Czy można pomieszać
zmysły?
Historia całkiem z dupy. Takie fantasy.
Istnieją komunikatory internetowe, serwisy, na których
ludzie się poznają, coś ich zaczyna łączyć. Bez zdjęcia. Rozmawiają, wysyłają
emaile, zaczynają żyć w świecie wirtualnym, przenoszą go na swój własny, ten
prawdziwy. Miesza się prawdziwe z internetowym. Czy można kogoś tak poznać? Czy
daje to jakieś rezultaty? Przecież możemy być kim chcemy pisząc, tak jak ja
teraz. Nie wiecie co robię, kim jestem, tylko czytacie te bzdury, które piszę
pod wpływem impulsu, nawet nie wiem skąd się biorą te myśli? A ta akurat wiem
skąd się wzięła. Miałam sen. Dziwny. Najpierw uciekałam przed kontrolerem,
zgubiłam koleżankę próbując zgubić Jego. Potem PiS wygrał wybory
(przebudziłam się, to nie może być prawda, choć byłoby zabawnie, czy zabawniej
niż teraz? Nie wiem. Nie było tego wątku), ale ta myśl, o tych dźwiękach dla
oczu to była przy trzeciej części snu, całowałam się z jakimś facetem i go
czarowałam (te usta) i wtedy zaczęłam mówić o tych zmysłach. Myśl dopełniłam
jadąc 15 minut pod wielką, wyimaginowaną górę pocąc się jak świnia.
Dostaliśmy zmysły żeby ich używać, każdy ma swoje
przeznaczenie, więc dlaczego chcę je przeskoczyć? Bo nie jestem normalna. Dawno
temu miałam takiego wirtualnego kolegę, dla śmiechu wrzuciłam ogłoszenie na
jakimś portalu, o krótkiej treści „Me and my monkey”, jest to tytuł jednego z
lepszych kawałków Robbiego. I odpisał On. Drogą krótkiej, bo chyba tygodniowej
dedukcji doszłam, że to chłopak ode mnie z roku. Pisaliśmy o bzdurach,
głupotach, miał poczucie humoru jakiego dawno nie spotkałam, biłam się z
myślami czy się przyznać, pisaliśmy. Zestawiałam jego obraz z zajęć,
napuszonego hipstera w otoczeniu koleżków i nie dowierzałam, sobie, jemu, to
nie może być jedna osoba. Jaki on jest naprawdę, jeśli był taki jak pisał, to
prawie ideał, jeśli taki, jakiego widywałam -dupek. Jak wyważyć prawdę?
Przyznałam się, mam miękkie serce. I dupa. Chyba się obraził, rozczarował, że
ja to ja. Czy jakoś wpłynęło to na jego ocenę o mnie? Nie wiem, nigdy nie miał
odwagi powiedzieć cześć, a ja orzekłam, że jednak był dupkiem. I cały misterny
plan w pizdu, a miało być tak pięknie… :]
Czy pisząc tutaj oszukuję kogokolwiek? Moje zmysły, a może
tego, co to czyta? Chyba nie. Mogę się z Tobą spotkać i powiem to samo, na
pewno w jakimś stopniu wydajemy się inni przez to, co piszemy, a mówimy, czyli
oszukujemy? Mieszamy na pewno. Słuchasz moich myśli swoimi oczami – udało mi
się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że
piersi są zbyt małe. W sieci obraz siebie kreuje się słowami.
Własnymi słowami"