czwartek, 5 stycznia 2012

Dystans


Niby blisko, a jednak daleko. Niby po przyjacielsku, ale nie za blisko.
Dystans. Trzymamy go. Zmieniamy perspektywę, bliżej, dalej, z przeszkodami. Czasem na długość stołu, czasem mniej niż dwadzieścia centymetrów…
Nasze wirtualne życie. Blogerzy, profile na portalach społecznościowych, kogo one kreują? Czy jesteśmy nadal sobą, czy może budzą się w nas jakieś wcześniej nieznane emocje? Ostatnio kliknęłam na link do konkursu na Bloga 2011, nigdy nie myślałam, że ludzie piszą tyle i o tak kosmicznych sprawach. Doznałam szoku. Mój horyzont okazał się tak ograniczony, ale też nie wiem kiedy znalazłabym czas i  ochotę na zapoznanie się z tym wszystkim. Natłok informacji, wydarzeń kulturalnych, muzyki, który na mnie spada jest nie do przerobienia. A gdzie czas na to prawdziwe życie, nieselekcjonowane, nieblokowane? Zwykły dotyk, zobaczenie reakcji na nasze słowa, myśli. To dziwne ile potrafi nam powiedzieć drugi człowiek nie zdając sobie z tego sprawy. Jego uśmiech, spojrzenie, to jest coś czego nie zobaczysz na zdjęciu profilowym, ale zapraszając go na obiad.

Odległością, którą wyznaczamy kierujemy sami. Możemy rozmawiać w jednym pokoju przez komunikator, bo nie umiemy się porozumieć. Ludzie dużo mówią, ale mało ze sobą rozmawiają. ale możemy też ujrzeć się w małym okienku, w rogu monitora, dzieląc odległość 2000km i rozmawiać jakbyśmy byli tuż obok siebie.
Tak ostatnio przejrzałam profil na najpopularniejszym serwisie społecznościowym, mnóstwo jakiś fotek, imprezowych, pijackich, głupich wyznań i tak się zastanowiłam czy jak już się dorośnie(ale tak naprawdę) to wypada mieć konto na fejsbuku? Mam wtedy wszystko usunąć? Kiedy to moja historia, już nie ma albumów ze zdjęciami, nie ma pamiętników, jest ten nowy wynalazek – internet. Chyba nie wypada mieć rodziców w znajomych, wypada zablokować całą galerię, aż w końcu zmniejszając częstotliwość odwiedzin zrezygnujemy z tego złodzieja czasu.
Zastanawiam się po co mi ten cały fejs, ale potem, jak to było jak go nie było? Dzielę na pół. Niby fajna zabawa,tu link, tam polubisz, tu się pośmiejesz, ale tak naprawdę po co to komu? Powiesz, że kontakt ze znajomymi z całego świata, gówno prawda, możesz napisać mejla, zadzwonić na skype. A tu? Największy plotkarski serwis! Każdy wie o każdym coś. Ile ten powie  prawdy, ile pokoloruje nie ocenisz. Dziś jak nie masz fejsa, to nie istniejesz, a co się dzieje jak umierasz? Piszą na twojej tablicy kondolencje. Ale i  tak już ich nie przeczytasz, bo umarłeś, a  Tam chyba nie ma wynalazku Zuckerberga!
Nie potrafię znaleźć jakiegoś antidotum na to coś. Niby mnie męczy, ale sprawdzę, wrzucę coś, napiszę. Dla kogo? Czy to coś w ogóle znaczy? Jeśli chcę, żeby mój przyjaciel się o tym dowiedział, to wolę zadzwonić, a co obchodzi to  Anię, z która bawiłam się na dwóch imprezach? Czy wirtualny świat można przenieść do rzeczywistości? Czy jeśli coś napisałaś na mojej ścianie to jest prawda? Mogę się na to powołać w rozmowie? Bo na fejsie napisałeś…Nic nie zastąpi po prostu rozmowy, przebywania ze sobą. Możesz być moim najlepszym wirtualnym przyjacielem, ale w życiu jesteś do dupy. Czy między tymi światami powinniśmy stawiać znak równości. W sieci mówisz, mówisz i nawet nie wiesz czy ktoś cię słucha, rozmowy tam nie ma, może czasem. Ale to zwykły komentarz, to skomasowana ilość myśli ograniczona liczbą znaków.
To już teraz powinnam zacząć segregować moje posty, zdjęcia z myślą o przyszłości, o tym co moje dzieci będą tam oglądać? Czy jeszcze w ogóle wtedy będzie cała ta mas(z)karada? Dostaliśmy mnóstwo opcji, blokad, ty już nie zobaczysz moich znaczników, no tobie może ewentualnie pozwolę. Selekcja, a po co? Żeby nie wyszło na jaw kłamstwo czy prawda?
Zastanawiające jest jak rzeczywistość jest złośliwa. Gdy nie chcesz mnie spotkać, akurat na siebie wpadamy, kiedy tęsknisz za mną ja jestem w Stolicy. Myślisz, że ugotuję ziemniaki, a ja przyrządzę ryż.
Życie jest jak złośliwy nowotwór. Ktoś, kto staje się Tobie bliski, oddala się na około tysiąc mil. Ktoś, kogo zaczynasz kochać odwraca się plecami, gdy zaczynasz lubić mnie, ja już czuję się znudzona. Dlaczego w życiu jest zawsze na opak. Dlaczego chcemy być tam, gdzie nas nie ma? Dlaczego doceniamy coś, kiedy nie mamy tego na wyciągnięcie ręki? To wszystko przez ten dystans, czasem nie do pokonania, czasem zmniejszający odległość. Najważniejsze to umiejętnie ustawić punkt odniesienia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"