niedziela, 29 stycznia 2012

Cebula


Postanowiłam zarządzić małe(?) zmiany. Chcę wyjechać, tylko w celach zarobkowych, co może przewinąć się po drodze nie wiem, ale taki mam cel. Celem jest bilet RTW, jestem w stanie pracować rok, żeby potem w ciągu chwili, bez namysłu wydać owoc tej pracy. Ale gdzie...wszędzie, mieć ubezpieczoną kartę VISA i różne waluty w portfelu, tak jak teraz mam parę rodzajów wódki we krwi. Nie jest mi zimno tej zimy, chilli już nie drapie w gardle, wasabi nie jest ostre, czas na TO. Na realizację.
Rozmowa z dziewczyną, która mówi, "masz bezbłędne komentarze na facebooku, uwielbiam je wszystkie, przecież zaprosiłam Cię zanim się poznałyśmy, przez te komentarze chyba dodałam Cię do znajomych".
" I po co czytasz komentarze sfrustrowanych miernot? Niech się durnie trują jadem, oszczędź sobie złego"
 A ja śmieję się w środku, palę papierosa na balkonie i śmieję się, bo ona nie wie, że wyprowadziłam się z tego całego Internetu, że chyba nigdy nie dodałam jej do znajomych; teraz będę szczęśliwa, jak to mówi moja przyjaciółka wyłącz komputer i internet, ma rację. Musiałam to dostrzec. Będę tylko pisać tu i może czytać niusy kulturalne, spierdalam z pożeraczy czasu- społecznościówek. Pouczę się języków, poszerzę bazę cytatów, będę włóczyć się po czytelniach, coś co jest namacalne jest o wiele więcej warte. Nie dezaktywuję konta, niech będzie, nie obchodzi mnie to.

Szlam dziś z 5km na autobus nocny zagadana o motocyklach, (o których po paru drinkach wiem całkiem dużo ;]) o dziwnych prawach polityki naszego miasta, to jest moc, a nie lubię to.
Jesteśmy jak cebula, mamy warstwy. Każda z nich to inny okres w naszym życiu. Nie potrafiłam przewidzieć, że będę rozmawiać o podróży dookoła świata z Nim, że pójdziemy razem do opery, nie wiedziałam, że jedna z moich warstw jest tak wrażliwa na punkcie bliskich mi osób, że po dwóch latach będę potrafiła zrezygnować z facebooka, że będę pisała bloga, że chcę pokazać mojej siostrze trochę świata. Od obierania cebuli chce się płakać, czy mi odkrywając kolejne warstwy kulają się łzy? Tak. Dlaczego? Nie wiem. Los cebulos.

Zawijam swój ogon, kulę go, jak zbity pies, jako ten, który jest winny. Czemu? Ciągłemu oszukiwaniu siebie i innych. Odkrywając kolejne warstwy mnie możesz płakać ze śmiechu, jestem trochę niezrównoważona. Gdy przyjedziesz z Mazur potrafię ugościć Cię o 4 rano kakałem na środku Półwiejskiej, w moim prywatnym kubku, nic nie stoi na przeszkodzie. Lubię to, po prostu być taka jaka jestem, miękką kluchą, a zarazem tą fioletową cebulą, która wywołuje największy ból, a zarazem jest najzdrowsza.
 Tak dla przekory, "przestań wyyyyyyyyć".

3 komentarze:

  1. Myślisz, że istnieją jeszcze niezmutowane cebule które w ogóle mają warstwy i pozbywają się ich w podobnym czasie? Nie wiem czy Twoje wpisy na tym blogu to zbieg okoliczności czy po prostu dostaliśmy szczepionkę z tej samej ampułki w czasach Czarnobyla

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widać chyba istnieją :), nie wiem czy to zbieg okoliczności, po prostu gdy wszystko zaczyna być tak pstrokate chcesz czegoś szarego i na odwrót, a że szukamy tego w podobnym czasie to chyba ten Czarnobyl...

    OdpowiedzUsuń

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"