sobota, 29 października 2011

Grobing.


Nastał ten czas w roku, kiedy do życia prawie każdego wkrada się grobing, czyli cały rytuał cmentarno-zakupowy. Mnie to wszystko śmieszy, stoję obok tego, patrzę na ludzi, którzy kupują plastikowe kwiaty i grające znicze. Nie potrafię tego zrozumieć. Dla kogo to wszystko? Nowe futra, miliony zniczy na jednym grobie? Jeśli zdarzy mi się umrzeć przed Wami oszczędźcie sobie tego całego plastiku, wystarczy jeden, zwykły, żywy kwiatek… Dlaczego ilość zapalonych lampek ma być wyrazem ile osób o nas pamięta? Jakie ma to znaczenie, jeśli pamiętają o nas jeden raz w roku? Dla mnie żadne.
Może ta moja obojętność wynika z tego, że tak naprawdę nie straciłam nikogo bliskiego, nie wiem jak to jest, gdy umiera ktoś bardzo bliski, a nie ciotka ze Szczecina, którą widziałam raz w życiu.
Śmierć jest przykrym doświadczeniem dla żyjących, dla umierających mam nadzieję, że przyjemniejszym, niosącym ulgę… Co się dzieje z naszym ciałem, duszą kiedy po raz ostatni zabije nasze serce?
Zastanawiam się co by się stało gdybym nagle umarła. Czy ktoś napisałby na moim profilu na facebooku, że nie żyję? Teraz to się załatwia w taki sposób podobno…
Jakby to było, gdyby mnie nie było?
Ten cały rytuał, jeszcze smutniejszy niż samo odejście człowieka, te smętne pieśni…
Jak dziś pamiętam jeden pogrzeb, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nikt mi znany. Chłopak z mojego liceum, całą delegacją szkolną pojechaliśmy na tę ‘ceremonię’. Mam przed oczami obraz jego przyjaciół, którzy wchodzą  się z nim ostatni raz pożegnać i niosą chustę z napisem „Prawdziwe anioły nigdy nie odchodzą, anioły wracają do nieba”. Łzy same pokulały się po policzkach…

Strata bliskiej osoby to ogromne cierpienie, przyzwyczaić się, że już nie mam do ciebie dzwonić, usunąć twój numer z pamięci telefonu, spakować twoje rzeczy, nie umiem tego sobie wyobrazić. Jednak ktoś wymyślił to idiotyczne święto, kiedy czcimy zmarłych, na raz dwa, jedziemy na cmentarz, cała Polska, jak jeden mąż. Trzeba sprawdzić czy sąsiadka była u męża, jakie kwiaty mu kupiła. Ludzie, opamiętajcie się, choć prze chwilę pomyślcie o tym człowieku, jaki był, kim był, nie wyrażajmy miłości w ilości postawionych lampek, wydanych pieniędzy. Wspomnień nie da się przeliczyć.
Idea amerykańskiego Halloween wydaje mi się lepsza, po prostu kolejny powód do zabawy. Ale Polacy z natury lubią być cierpiętnikami, wprowadzać grobowy nastrój…

2 komentarze:

  1. Mozna tez nieco weselej obchodzic Swieto Zmarlych ;)
    http://www.youtube.com/watch?v=sUUAgEWeYeI

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście! Dlaczego inne narody potrafią się radować, nie to złe słowo, bo nie można się chyba radować śmiercią, co nie? Ameryka Południowa w ogóle słynie z ich hucznego obchodzenia ślubów czy też pogrzebów, które zazwyczaj trwają ok.tygodnia. Co kraj to obyczaj...

    OdpowiedzUsuń

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"