Mamy rok 2011. Wszędzie pędzimy, jesteśmy żądni wrażeń, tych
na najwyższym poziomie. Podwyższony poziom adrenaliny to standard. Wśród tych
wszystkich emocji ukryła się bardzo głęboko zwyczajność. Zwykła kolacja, spacer
nocą, małe kino, gdzieś schowane w kamienicy. Zafundujcie korporacyjnemu
wyjadaczowi zwyczajny, spokojny wieczór; jeśli jest rozumny to ukocha ten czas,
jeśli nie, to szkoda czasu na niego.
Dlaczego XXI wiek narzucił takie tempo, że nie mam czasu
zastanowić się po co to wszystko? Wiecznie w biegu, tu, tam, pijemy whisky,
martini byle etykieta była znana. Wszechogarniający marketing, siła napędowa,
reklamy, media, które fundują nam papkę umysłową.
Jest nurt zwany subvertisingiem, który opiera się na przekręcaniu
haseł reklamowych, tak aby stały się antykapitalistyczne, antywojenne i przede
wszystkim antymarketingowe. Zaczęło się od pop-artu i Warhola, który po wojnie
w Wietnamie stworzył instalacje drwiące z US. Jest to bunt przeciwko wpychaniu
nam hurtowych obrazków. Jest to forma odpowiedzi na zalewające nas reklamy.
I tak stosunkowo mało
kto reaguje na to, co nas otacza. Nie mamy na to czasu, codziennie mijamy tych
samych ludzi, o tej samej porze, te same plakaty, wpadamy w rutynę. Abyśmy zauważyli
jakąś zmianę trzeba nam ją podstawić pod nogi, jeśli się potkniemy wiemy, że
coś jest nie tak. Impuls, przepływ, reakcja. Nasz rozleniwiony mózg musi
zadziałać.
Wymagajmy od siebie więcej niż cała reszta. Zdobywajmy tylko
najwyższe góry, pierdolmy niskie pagórki. Ciągłe doskonalenie, wykraczanie poza
granice naszego ciała, umysłu, ta satysfakcja gdy osiągamy nasze cele, te małe
i te największe. Spojrzeć na innych z góry daje taki zastrzyk emocji, takie
naładowanie, jak nic innego.
Uzależniona od iluzji,
że mogę wszystko i mogę nic. Tak, to jest nałóg. Huśtawka nastrojów.
Oddech, wydech,
magiczny wulgaryzm, otwieram umysł, biorę w ręce życie i miętolę je.
Czasem wyobrażenie nas samych rozbiega się prawdą, z tym
jacy jesteśmy. Warto zastanowić się czy to wciąż ja. Nie lubię zarozumialców. ‘Co
to nie ja’. Istnieje cecha dla mnie pomiędzy skromnością i zarozumialstwem –
pewność siebie, ale taka zrównoważona. Trzeba wyważyć granice, gdy przesadzimy
staniemy się niezwyczajni. Pomyślisz, że to przecież mój cel, nie chcę być
bezbarwny jak cała reszta. Ale dziś każdy jest kolorowy, więc bycie zwyczajnym
to unikat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że
piersi są zbyt małe. W sieci obraz siebie kreuje się słowami.
Własnymi słowami"