czwartek, 14 czerwca 2012

na zaś.

Wiesz, że żyjemy na zapas. Chwytamy łapczywie, napełniamy kieszenie, aby nazbierać jak najwięcej.
Mówimy za dużo. Ze strachu, że potem uleci nam ta wiedza, albo nie będzie już z kim rozmawiać.
Kochamy za zapas, dajemy kredyt na niskooprocentowane raty. Wymagania znikają.
Kochamy bez zobowiązań. Bez słów. Tylko z zapasowym kołem. W kapoku, który nie pozwala się utopić.

Randki wyszły z mody.
Bez zobowiązań. Bez słów.
Seks albo ślub.
Bez półśrodka.Po co on komu.

Chciwość. Psy ogrodnika.
Ci, którzy zbierają zapasy są gotowi do wojny, do wojny uczuć pozbawionej emocji i ludzkich odruchów.

Można nazbierać prawie wszystko. Gotówka, złoto, zdjęcia, wspomnienia.
Tylko jednego nie uda się mieć w zanadrzu - obecności drugiej osoby. Prawdziwych słów i emocji. Nie tych z kamery. Nie tych sprzed pięciu lat. Tych każdego ranka, tych, które nieraz pogrążyły nas, utopiły, ale też sprawiły, że żyliśmy.
Nie na zapas, nie w strachu przed jutrem, tylko dziś. 23 i pół godziny. Weźmy mniej, ale dokładniej, będziemy też syci.

Chcesz żeby doba miała 25 godzin, chcesz mieć godzinę więcej na sen?
Chcesz mieć trzy nerki, na wypadek, gdyby dwie przestały flirtować?
Chcesz mieć oczy dookoła głowy.

chodź, pójdziemy na spacer bez zobowiązań, nazbieramy zapachów i dmuchawców. Potem przyjdzie on. Wiatr, zabierze wszystkie zapasy niczym Mefistofeles, zostawi nas znów bez niczego, bez zobowiązań.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"