sobota, 31 grudnia 2011

Śniadanie



Jak ja uwielbiam te leniwe soboty, kiedy nic mnie rano nie gna, mogę spokojnie zjeść śniadanie z kimś, z kim mam na to ochotę. Taki magiczny rytuał, chyba mój ulubiony posiłek, ale ten w otoczeniu spokoju, zero pośpiechu, z głośnika radio, ale po cichu, jako miłe tło. Samo jedzenie nie jest, aż tak ważne, ale ten niesamowity spokój. Jajecznica, kanapka, warzywa, kawa, herbata, kakao – cokolwiek. Choć nie, lubię sok z pomarańczy, kolorowo pocięte warzywa i jajecznicę. Najbardziej.
Przy śniadaniu można być jeszcze w szlafroku, w piżamie, to jest najlepsze, nie trzeba się spiąć, jak np. na obiad, ta pora dnia jest tylko moja i mojego towarzysza tego najważniejszego posiłku w ciągu dnia. Umysł jest świeży, organizm głodny, jakże w prosty sposób można zaspokoić te najniższe potrzeby, a jednocześnie, te stojące na wyższych szczeblach. Bliskość drugiej osoby o poranku wydaje się być taka inna niż w ciągu dnia.
Nie lubię jadać sama, wolę nie zjeść. Wyjść, zjeść w pojedynkę, nie smakuje. Tak już mam. Gdy jestem skazana na samotne jedzenie, a właściwie to wtedy jest po prostu spożycie, bo jedzenie, to wszystkie małe szczegóły, które budują śniadania czy kolacje.
Pamiętam jeszcze czas z Turcji, kiedy siadałyśmy razem, po rannych zakupach na bazarze, świeży ser, warzywa i na deser koniecznie chałwa. Godzina mijała jak w mgnieniu oka. Kawa, potem herbata. Rozmowy, dyskusje, wspomnienia poprzedniego tygodnia, plany na następny. Uwielbiałyśmy to. A niedzielne śniadanie? Koniecznie jajko, performance, specjalny sposób jedzenia, ciach nożem na pół, jeszcze w skorupce, ile ćwiczeń nas to kosztowało, ale uczyłyśmy się od mistrza.
Pytali nas wiele razy, czy w Polsce się jada zawsze tak wielkie(długie) śniadania, my po chwili odpowiadałyśmy, że nie ma na to reguły. Nie chciałabym pospiesznego espresso i kruchego, włoskiego ciastka. Choć wiadomo jak wygląda bieg w ciągu tygodnia, ale weekend jest po to, żeby nadrobić zaległości.
A śniadania w Kornwalii. W tym zarośniętym naszym ogrodzie, albo w przepełnionej zawsze kuchni. Czasem było już późno, głód aż zasysał, ale wszyscy musieli wstać, podział co, kto i jak. Och, jak było beztrosko. Niedziela, cały tydzień czekałam na ten czas. Ocena pogody, dokąd jedziemy?! Czasem miejsce i osoby tworzą niepowtarzalne wspomnienia…
Nie mogę chyba uogólnić, że Polacy jedzą takie śniadanie, Włosi długi obiad, a Hiszpanie późną kolację. Wszystko zależy od Ciebie. Ale rytuał jedzenia, cała ta otoczka, jest ważniejsza czasem niż sam posiłek. Chciałabym gdzieś w Azji poznać ich zwyczaje, wydają mi się tak inne od naszych, tych europejskich.
Dziś koniec roku. Przed nami kolejne 365 dni okraszone 2012. Czy zacznie się nowy czas, mam plany, niekoniecznie przełom lat jest środkiem ich realizacji, ale wszystko wydaje się takie świeże, mamy więcej zapału, wierzymy, że to z zeszłego roku już się ucięło, skończyło. Każdy w głowie pewnie robi jakiś mały bilans, a na Nowy Rok zakłada nowe majtki, co by nie mieć przesranego roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"