Odmieniam się przez przypadki. Jestem jak ta część mowy
zwana rzeczownikiem, a w życiu, jak w zdaniu podmiotem. Potrzebuję jak tlenu dopełnienia.
Wielofunkcyjność rzeczownika to jak ja. Potrafię być miła,
przytulna lub okropną suką, której nie chciałabym spotkać. Potrafię zwrócić
Tobie uwagę w najmniej odpowiednim momencie, mogę popłakać się ze śmiechu w
patetycznej chwili. Każdy jest zmienny,
nie jest to domena okresu jak tłumaczy cała męska społeczność. Zła.- Oookres
masz? Otóż nie, zdenerwował mnie jakiś mały szczegół o siódmej rano, albo Ty, albo
nie, to były nowe, niewygodne buty.. Nie wiem już, jestem zła. Musi być zawsze
wytłumaczenie?
Kto? Co?
Emocjonalna terrorystka. Chyba muszę zwolnić tempo, z
rozpędzonego tira wiozącego mnóstwo czarnego humoru, niewybrednych żartów, bo
zaczyna rodzić się coraz więcej niedopowiedzeń, a nie mam zamiaru się tłumaczyć
z nich, a tym bardziej ich. Umiem sobie, tak do wewnątrz dokładnie wytłumaczyć
pewne sprawy. Mam wrażenie, że potrafię składać wielokrotnie złożone zdania,
nie wiem tylko, czy problemem nie jest to, że mało kto potrafi je rozłożyć i
zrozumieć podobnie do mnie. A może tylko mi się wydaje, że tak potrafię? Może mówię
bezokolicznikami?
Kogo? Czego?
Kocham, szukam, nienawidzę, lubię, nie potrafię, umiem. Nie
akceptuję rzeczowników, które nie dają się odmienić, które niezależnie od
przypadku pozostają zawsze mianownikiem. Życie to ciągłe dostosowywanie się,
zmienianie końcówek, podział. Nienawidzę tych rodzaju nijakiego. Umiejętność
wypowiedzenia się daje prawo nazywać się homo sapiens. Nazwać rzeczy po
imieniu, w jednym krótkim zdaniu lub pięćdziesięciozdaniowym monologu.
Oczekuję, albo raczej nie oczekuję. Rewanżu. Jeśli coś
czynię to tylko i wyłącznie dlatego, że chcę, a nie, że liczę na
zadośćuczynienie. Może i to nieżyciowe, ale wolę innymi metodami osiągać cele,
a nie tymi chwilami dającymi radość drugiemu człowiekowi. Mam ukryć pod nimi
interes? O nie. Co najwyżej mogę skryć tam kawałek siebie.
Komu? Czemu?
Światu. Otoczeniu. Drugiemu człowiekowi. Przyglądam się.
Staram się go poznać.
Jestem w ciągłym ruchu. Głowa dookoła oczu. Kilkakrotny
obrót w ciągu jednej doby.
Celownik. Szukam celu. W swoim życiu, ale także w
postępowaniu innych.
Bezradności mówię stanowcze nie. Jest to nadzwyczajna moc
osłabiająca wiarę w drugiego człowieka, w człowieczeństwo. Czasem, gdy nic nie
można zrobić wściekam się. Mówię właśnie Jemu, że Go wcale nie ma, że pozwolił
na moją złość, że Jego świat jest nic niewart. Czemu? Bo jest taki bezduszny,
niesprawiedliwy.
Kogo? Co?
Widzi cały świat? Jaka jestem ja dla innych? Czy tą Moniką,
czy może moniką? Co jest we mnie odrażającego, a co przyciągającego. Nie ma
nic. Jestem na zero, ani plus, ani minus. Tu przytuli, tam tupnie, tu się
uśmiechnie, tam się uniesie. Kogo szukają we mnie inni? Czy trzeba czegoś
szukać, czy wszystko jest wypisane, jasne, wypowiedziane? Dla każdej grupy
ludzi, z którymi obcujemy jesteśmy kimś innym. Innym przypadkiem, a może tylko
równoważnikiem zdania, w którym zabrakło orzeczenia? Nie u tego skorpiona. Jest
jadowity, a w przypadku porażki woli zgładzić się sam, niż umierać w mękach.
Taki chojrak. Próbuję być miła dla osób mi bliskich, ale im bardziej są mi
bliższe, im bardziej się staram efekt jest odwrotny; przestanę się starać i
powinno być dobrze.
Z kim? Z czym?
Z całym światem. Za pan brat. Z małymi sukcesami i wielkimi
porażkami. Pakuję je do mojej walizki i idę dalej, by uiścić dopłatę za nadbagaż,
który kolekcjonuję całe życie. 20 euro za kilogram.
Z drugą połową, ze szczęściem, ze smutkiem, z całą masą
kontrastów, które pomagają zrozumieć mi siebie. Potrzebuje przydawki
określającej – który? Czyja? Z czego? Jaki?
Z otwartym umysłem. Jestem tak przewidywalna, że aż
zaskakująca. Uwielbiam bawić się słowami, ich przeciwnymi znaczeniami, łączyć
je w metafory. Z językiem, tą częścią ciała używaną na wiele sposobów. Do
mówienia, jedzenia i …
O kim? O czym?
O innych ludziach. Unikam oceniania innych, ale musiałam do
tego dorosnąć, dostać kilka razy nauczkę za za długi język. O przyjaźni. „Nigdy
nie walcz o przyjaźń, o prawdziwą nie musisz, a o fałszywą nie warto” O
miłości, o śmierci. O kobietach, o mężczyznach. Kobieta słyszy, a mężczyzna
widzi. O beznadziejnych przypadkach mijanych co dzień, kwiczących, a nie
mówiących, piszczących, pomarańczowych, tworzących nową rasę, rasę XXI wieku stworzoną
przez kobiety dla mężczyzn.
O!
Ja! Wołam Ciebie, chodź ze mną, dotrzymaj mi kroku, nie
pozwól abym szła przed czy za Tobą. Czy to tak wiele chcieć równego sobie?
Przypadek zanikający, coraz rzadziej używany, kojarzony z pouczeniem,
reprymendą. Cechą tego przypadku jest, że zawsze stoi poza wypowiedzią, jest
dodatkiem, wzmocnieniem wyrażenia, to taka moja część, gdzieś tam odstająca,
gdzieś tam ciągle pouczająca.
Deklinacja, odmiana, elastyczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że
piersi są zbyt małe. W sieci obraz siebie kreuje się słowami.
Własnymi słowami"