piątek, 11 listopada 2011

Czarodzieje



Nie wiem jak wyjdzie ten post, gdyż opisać wrażenia płynące ze sceny nie jest łatwo. Spróbuję. Nikt mnie nie ocenia, piszę dla siebie. Za kilkanaście lat otworzę kilka tych wpisów i poskładam w całość. Myślałam, żeby stworzyć muzykobiografię, czyli przyporządkowanie kilkunastu(kilkudziesięciu) utworów do momentów w życiu, czy też konkretnych osób, chwil. Byłby to rodzaj pamiętnika, bo muzyka tak znakomicie oddaje co się dzieję w sercu.
Wyjazd do stolicy iście muzyczne. Dwa koncerty, zupełnie inne emocje.
Aloe Blacc, znany z hitu ‘I need dolar’. Na scenie brzmi zupełnie inaczej, trudno było mi przypisać go do tego kultowego utworu. Wystąpił w garniturze, pod krawatem, natura trochę gospel. Niesamowity efekt dała orkiestra grająca na żywo, trąbki i saksofon, bas, gitara i doskonałe nagłośnienie. Dopełnił wszystkiego wokal, tak inny od europejskich wykonawców, słychać było w głosie lekkość, a nie wyuczony, wyszlifowany głos. Koncert dla niego był zabawą, z euforią bawił się z publicznością, wszystko było to takie naturalne, jakby do tego się urodził. Soulowo funkowe klimaty okraszone lekką nutą popowego brzmienia. Najadłam się dużo radości podczas tego występu, zwłaszcza bis kiedy zagrał dla mnie utwór wszechczasów ‘Billie Jean’. Nie ma siły na świecie, która powstrzymałaby mnie przed kontemplacją tego kawałka. Niekoniecznie wykonanie Jacksona.
Dzień drugi przyniósł koncert kobiety, które na scenie zachowują się zupełnie inaczej niż mężczyźni, choć Nneki nie potrafię porównać do żadnej innej wokalistki. Wino, doskonała muzyka, towarzysze, to wszystko wprowadziło mnie w błogi stan nieświadomości, muzycznego upojenia.
Pojawiła się na scenie w za długich spodniach, t-shircie, trampkach, bez żadnej spinki, wszystko było takie żywe, prawdziwe. Ta burza emocji, która z niej wypływała znacznie umocniła efekt dla odbiorców. Od razu czuć, że to są jej teksty, jest to jej odpowiedź na system, przeciw któremu się buntuje, przeciw bezsensownym wojnom w Afryce. Jak sama powiedziała, granie koncertu jest dla niej sesją terapeutyczną, a my, odbiorcy psychiatrami, którzy biorą w niej udział. Diagnoza zależy od każdego z osobna, ile osób tyle odczuć, opinii, nikt nikogo nie zmusza do niczego. To jest tylko moją sprawą co ja pomyślę słuchając tego kawałka, tylko i wyłącznie moją.
Jednak jej kontakt z ‘publicznością’ jest minimalny, mnóstwo w niej emocji, ale z drugiej strony jakby była trochę onieśmielona podczas występu, zagrała przepięknie, wokal jeszcze lepszy niż na płycie, ta ciepła barwa głosu, bez zbędnych słów do publiczności, główne zadanie wykonała – zaczarowała.
Podczas koncertu najbardziej lubię to uczucie, kiedy aż drży wszystko w środku mnie, głośne instrumenty na żywo, nagłośnienie, perkusja daje tak charakterystyczne uczucie drgań, które poruszają neurony, doznajesz zachwytu. Nie da się opisać efektu, który stworzył zespół podczas ‘Heartbeat’, kiedy było czuć i słychać bicie serca, cóż to były za emocje! Jest czasem takie podobne uczucie, kiedy leżysz, jakoś na boku i poprzez ucho możesz ‘słyszeć’ swoje bicie serca. Czasem się tak zdarza, mam nadzieję, że to w miarę normalne…
Czarodzieje czasu i emocji, tak można powiedzieć o artystach, którzy nas zachwycają, poruszają nas, wzbudzają w nas emocje, nieważne czy to złość, czy uwielbienie, ale musimy jakoś zareagować, a tysiące tych, którzy przemykają bezbarwni pozostawmy innym, których może zaczarują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"