Stało się, oficjalnie, dopadł i skorpiona czas na ćwierć
wieku. Ale tak naprawdę, to nie jest moje ćwierć wieku, bo tylko w metryce mam
tyle, a od ilu egzystuje jako Ja? Nie córka, nie wnuczka, ale Ja szukająca
swojego systemu wartości, szukająca niezależności i drogi do realizacji swoich
planów, marzeń. To Ja, szukająca przyjaciół, ludzi, z którymi nie trzeba nic
robić, wystarczy gest, spojrzenie i wszystko jest jasne. To Ja, szukająca
miłości, tej największej, zwalającej z nóg, tej romantycznej, pięknej, która
powoduje szybsze bicie serca.
Bilans nie jest taki zły, bo szukam około dekady, czy kiedyś przestanę? Nigdy.
Byłby to oficjalny koniec humanizmu w moim umyśle i duszy. Sukcesywny rozwój.
W sumie to obchodzę prawie cały tydzień te urodziny,
rozpoczęcie w sobotę, tortem w kształcie VW Transportera, prezenty, kolacje a
zwieńczeniem będzie koncert Nneki. Całkiem miło jest mieć urodziny….
Niektórych dopada kryzys wieku w dniu urodzin, mnie jakoś
nie, co to jest 25 lat, dopiero 1/3 życia biorąc pod uwagę statystyki, a może i
w moich genach długowieczność jest zapisana, kto wie? Nie przeraża mnie starość
pod względem fizycznym, trudno taka jest kolej rzeczy no może pierdolona
grawitacja, która cycki ciągnie w dół, najgorzej!;] Przeraża mnie niesprawność
umysłowa. Wyobrażasz sobie, siedzisz przy stole i nie wiesz, że ta kobieta obok
to twoja siostra czy żona. To jest sytuacja, która mnie przerasta, jak ja się
tego boję. W dobie doktora House’a czy Chirurgów każde ukłucie, jakiś ból,
wyzwala we mnie myśl, a może to jakiś guz, toczeń czy cokolwiek innego. TO jest
paranoja, wiem. Ostatnio zapadłam na jeszcze jedną fobię, idąc nocą mam
wrażenie, że na pewno coś mi się stanie, ktoś mnie napadnie, zabije, nie wiem,
pomieszanie z poplątaniem.
9131 dni. Tyle żyję, jakim cudem, nawet nie wiem. Kalendarz,
to rzecz, do której nie przykładam wagi. Czas jest zadziwiającym zjawiskiem. Tyk,
tyk, czasem nawet nie słychać mijających sekund, a godziny mijają. Przybywa
kolejny rok i nie wiem co tak naprawdę z tym zrobić, chyba nic, po prostu czas
traktuję jako oś, po której się poruszam, zaznaczam swoje współrzędne, ale
najważniejsze to zaznaczyć punkt, na drugim planie jest kiedy. Pewnie, są
sytuacje, które czas determinuje, wyznacza datę ich realizacji, ale ja wolę być
ponad nim, jak Aion – bóg nieskończonego czasu. Nie zawsze się da.
Jest kilka aksjomatów na tej osi, nie będę w ciąży przed 25
rokiem życia, nie jestem zakochana na zabój i jeszcze pewnie inne rzeczy
mogłabym wymieniać na ‘nie’. Ale nie będę. Pomyślę o tych na ‘tak’ i zastanowię
się co zrobić, aby było ich jeszcze więcej. Optymizm czy realizm? Najlepiej
połączenie, symbioza, mierzyć zamiary poprzez pryzmat naszych możliwości, ale z
drugiej strony zrealizowanie czegoś ‘niemożliwego’ pozwoli uświadomić mi, że
tak naprawdę nie ma ograniczeń na mojej osi. Będę optymistyczną realistką czy
realistyczną optymistką? Nawet to nie brzmi, chyba jakieś neologizmy. Będę Ja, Monika,
tak mam na imię, choć często o tym zapominam.
jestem dumny z tego, że Cie znam.
OdpowiedzUsuńmało słów (niepodobne do Ciebie) maksimum treści.
OdpowiedzUsuń