poniedziałek, 29 lipca 2013

Der Spiegel


Dotarło do mnie, tak o, na plazy, ze potrzebuje drugiego ja. Siedzac wsrod blizej nieznanych, lecz troche poznanych, nie znalazlam punktu zaczepienia, takiego na dluzej niz jeden wieczor.
Choc niby nie brakuje mi "kogos" to troche oszustwo. Potrzebuje drugiego "ja", ktory podzieli ze mna to, co lubie. Pojedzie tam i wroci albo nie. Pojdzie pieszo. Zdejmie buty w srodku miasta, gdy te okażą sie niewygodne. Stanie w dlugiej kolejce. Nie dam rady, z kims innym, nie bede zmieniac, nakazywac, wymyslac. Chcę w mianowniku i celowniku "mojego czlowieka". Kto polubi moje nieodbieranie telefonu, uszanuje moj czas dla mnie, zaskoczy mnie i rozczaruje. Potrzebuje tez goryczy, aby poczuc slodki smak zycia. chce wspolnych wspolrzednych na sklepieniu niebieskim. Chce ogladac wschody ksiezyca przy zachodach slonca, chce soczystego opierdolu i slodkie buzi.
Chyba katapultuje sie w prze/y/szlosc. albo pojde do gabinetu krzywych luster.


sobota, 27 lipca 2013

Mo/e/mento

Chwila.
Już teraz wiem. Wiem, ze nic nie daje mi takiej swobody jak rower. Chuj z pociagiem, samochodem. Rower i muzyka. Dwie rzeczy, od ktorych jestem uzalezniona i samodzielna. Ja i on. Umiesz liczyc, licz na siebie. Skoncentruj wiazke swiatla tylko na sobie. To bedzie najlepsze lekarstwo, tak znajde droge. Na rowerze. Nad morze, w gory, gdziekolwiek. Wiem. Wsiade, pojade i nie wroce. Zloze, rozloze. Sama odkryje trud podjazdow i szybkosc zjazdow. Bez twoich cudownych rad. Ozyje w jeziorze, ktore będzie po drodze. Nie robi na mnie wrazenie suma kilometrow, licznik wyrzucam, bo po co. Jade. Jak dojade to bede. Jeszcze chwila tylko wydostane sie z metalowej puszki, wyjade do slonca, zaciagne sie zapachem wysuszonej ziemi i szyszek w lesie. Oddalabym wszystko, zeby miec to juz teraz. Jesli choc chwile wahasz sie nad podjeciem decyzji, to ona jest zla. Zycie nie stawia przed nami wyborow, stawia nas w sytuacji dokonanej, ktorą albo akceptujemy albo chcemy zmienic, ale nie mamy wyboru.
Kazdy koniec drogi to poczatek nowej.
Jesli tu zagladasz obejrzyj to http://www.wherethetrailends.com/ -wtedy zrozumiesz dlaczego jezdze w przedziale rowerym i wyciagam pozytywy z negatywów i wkurwiam
Sie na zakaz palenia w pociągu, bo dzis mam ochote Zapalić, stawiam cel wyzej niz siegaja moje oczy. Uwolnij sie tak jak ja jestem wolna w kazdej minucie napedzajac mechanizm dwoch kol, dwoch zatrzaskowych pedalow- (a tak w ogole ten dźwięk daje orgazm) i łańcucha. Zrozum, ze ropa sie skonczy, pieniedzy mozesz nie zarobic, lepiej kup rower zeby szybciej dojechac do piekla. Szatan musi to lubiiiiiić.

piątek, 26 lipca 2013

biuro podróży

jaka to dziwna instytucja. płacisz komuś, kto zaplanuje twój czas wolny.
jakbyś nie miał własnego pomysłu.
jakby ludzie cierpieli na deficyt pomysłów, na brak określenia co lubią i co chcą robić.
brak organizacji własnego wolnego czasu - za pieniądze kupisz szczęście, ale nie kupisz zadowolenia.
mieć pieniądze i nie umieć ich wydać.
pójść na św. marcin, wejść do dwóch dziewczyn, które umierają z nudów w małym biurze, które skończyły tak modny trzy lata temu kierunek turystyka i rekreacja. oglądają onet, nawet nie czytają, ale oglądają internet, odwiedza ich ok. 5 osób w ciągu dnia.
szef jeżdził trochę po świecie. przywiózł pamiątki, którymi udekorował biuro.
kupujesz wycieczkę, one klikają i fiku miku cyku cyku pozdrowienia znad Bałtyku.

urlop, wakacje. tyle definicji ile ludzi.
choć i one przyklejają się do określonych grup i  np.
fryzjerki i kosmetyczki - Egipt, Tunezja lub Mielno, dyrektorzy jakaś Dominikana/bez urlopu cały rok.
A urlop to czas, w którym pozwalasz odpoczywać głowie, niezależnie czy w domu, czy na plaży.
to stan umysłu/




sobota, 20 lipca 2013

akord

wstaję. tzn budzę się, dobudzam przeczytaniem końcówki książki. kończę i teraz wstaję. myję zęby, twarz. wstawiam wodę na kawę, wstawiam tosta. nagle bum - w jednej chwili gwiżdże czajnik i wyskakuje tost. dzięki mojej dwubiegunowości i wszechorganizacji daję sobie radę.
prysznic. ubieram się. tutaj taka dygresja - coś, na co wpadłam już wczoraj, pewnie to wczoraj było rok temu, albo dwa, ale na pewno wczoraj.
jak być kimś zwykłym, niezauważonym, ale jednocześnie niezapomnianym. co na siebie ubrać, żeby wyglądać w zgodzie ze sobą, nie spędzać godzin na zakupach, na zastanawianiu się, na szyku, na modzie, ale mieć coś tak zwykłego, że aż wyjątkowego.
rozumiesz? powiedz, że tak. jedno proste - wiem. proszę.
"kupuję" trochę muzyki. uszy chcą jeść.
ubieram się.już bez dygresji. gdyby moje dygresje wymknęły się spod kontroli zapewne wyszłabym nago. mogłabym wtedy dość skutecznie ukryć twarz.
idę na rynek. kupuję porzeczki, maliny, warzywa. kupuję pojedyncze egzemplarze.

zapaliłabym, ale nie palić nie chcę.
mijałam wildeckie "rodziny"  - jaka to ironia - żyjemy w państwie, w którym religia mówi,  że seks jest nielegalny, więc skąd te wszystkie dzieci, pytam?
nieśmiertelność rośnie z ilością wyników dla naszego imienia i nazwiska w gugle.
miłość to chwila, reszta życia to ułatwienie. (list do pana/pani losu)
dobry uczynek prędzej czy później zostanie ukarany.

taśma, liczą się sztuki. za każdą zapłacą. słodko, nie słono. serca i mózgi też można wyprodukować na taśmie, będzie łatwiej.
odzież taka nierozbieralna. miłość taka przewidywalna. twarz taka ozdabialna, nicniewypowiadalna. lepiej milczeć niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
po co szukać osiadłego, pewnego trybu, kiedy ciągle chcemy być zaskakiwani?
chyba nie jestem sentymentalna, ale są takie rzeczy, które siedzą i skaczą, jak dwa magnesy, które powinny być o przeciwległych biegunach, lecz obawa reakcji sprawiła, że są tego samego znaku.


to wszystko idzie mi jak kurwie w deszczu.................

poniedziałek, 15 lipca 2013

twister

codziennie budzę się przed ustawionym budzikiem, a wstaje 30 minut po nim.
wstawiam wodę na herbatę i po 2 minutach dochodzę do wniosku, że nie chcę herbaty.
stawiam butelkę piwa na wyciągnięcie ręki, ale nie chce mi się jej wyciągać. piję piwo patrząc na nie.
siku chodzę "po drodze".

jeśli poprosisz kiedyś o tezę do rozmowy, a on odpowie, że często zastanawia się jakby wyglądał świat gdyby Gutenberg był ateistą nie umawiaj się z nim na popołudnie. nawet na noc. okazuje się nudny jak jazda autostradą z ograniczeniem prędkości do 80km/h. jak powie mi, że ma enduro, którym jeździ po poligonie w biedrusku, żeby mnie zaskoczyć i pokazać jaki jest kul to odpowiem mu, że koniecznie muszę sobie kupić etui na ajfona, które będę mogła przypiąć na ramieniu. +50 do imidżu i +50 do zajebistości.
że też rynek jest tak popsuty. że podaż nie odpowiada popytowi. lekarstwo - import lub eksport. Z Marsa na przykład.

Nie raz i dwa zastanawiam się o ile łatwiej byłoby nie zauważać całego dookoła. Nie poznawać nieznanego po kawałku, próbować, dotykać, smakować. Mieć klapki na oczach, patrzeć tylko przed siebie. Nie patrzeć w niebo.
Nie raz i nie dwa myślałam, ze nie chciałabym być chora. chora na płaskostopie mózgowe, na skoliozę umysłową, na kifozę myśli. Pozbawiona kręgosłupa, a zamiast kości mieć ości.
Nie chcę. Nie wiem czego chcę, ale wiem, czego nie chcę <- mądre, no nie?!
byłoby łatwiej, gdybym była ładną blondyneczką i teraz myślała czy jutro ubrać czarną czy różową bluzkę, a nie bazgrać długopisem, siedząc w fotelu odczuwając radość z właśnie wziętego prysznica pijąc herbatę miętową.

Mam w głowie obraz faceta, którego mijałam w drodze do pracy i do domu - trybik jak ja, wte i wewte. z daleka nie widziałam czy to mężczyzna czy kobieta. idealnie zgrabny i symetryczny. idealnie wyprasowana biała koszula równo schowana w ciemne spodnie. Pan Idealny, który sika wodą źródlaną lekko gazowaną, a jego kupa jest niczym milka łaciata.
obok tego idealnie sterylnego obiektu stawiam inny, taki z lasu, z którym połączyło mnie błoto i wylana rzeka i temat dupy.
jak coś zaczyna się z dupy strony, to doświadczenie pokazuje, że tam tez się kończy. ludzie, którzy potrafią mówić o kupie i dupie okazują się tak swojscy, tak zwykli, że mogą być prawie z Marsa, choć to temat dość ludzki i przyziemny, no i codzienny.
Jaki uśmiech (śmiech) zapanował na ścieżce rowerowej, podczas zwykłego small talk, który zszedł (nie pamiętam którędy) na środki pielęgnacji niemowląt, którymi traktujemy nasze obolałe, wyjeżdżone od siodełek dupy. bez ogródek dwójka ludzi bez majtek rozmawiająca w środku lasu o swoich dupach. jakże to intymne ;)

Dziś przeczytałam, że na taki ból, który mam może skuteczna okazać się poręcz przy wannie i toalecie, aby ułatwić wstawanie. Jeśli taka poręcz pomoże, to może warto o niej pomyśleć. Może warto by było pomyśleć o byciu egoistą. Tylko gdy zacznę o tym myśleć, to już nim przestanę być, bo czy egoiści myślą o tym czy nimi  po prostu są?

Chyba zakręcę kolorową strzałka,oddam się losowi. Niech zdecyduje gdzie mam postawić lewą stopę i prawą dłoń; prawą stopę i lewą dłoń.

czwartek, 4 lipca 2013

ości

niektóre drzwi zamykam na kłódkę. nie dlatego, że zjadła mnie duma, niechęć, próżność, ale po prostu donikąd już nie prowadzą. przestały otwierać się i dawać jakiś wybór. przejście przez nie nie ma żadnego już znaczenia.
drzwi są wszędzie. są parą przecież, liczbą mnogą. zawsze we dwójkę.

dziwne, bo podobno nie można mnie obrazić chamskim żartem, komentarzem prędzej błędem ortograficznym, albo złą odmianą. "Autobus wolno stał w korku i niepoprawnym związku frazeologicznym". Coś chyba w tym kierunku to podsumowanie zmierzało.
A za co ja się obrażam? Nie obrażam się, raczej wkurwiam, to mi przechodzi, gorzej jak ość stanie w poprzek, to raczej nie ma szans na resuscytację. udławię się.

Znów nabieram wody w usta.