niedziela, 2 czerwca 2013

zwanzig minuten

tylko tyle mam, tylko czy aż.
dwadzieścia minut. można zrobić tylko tyle czy aż tyle.
nie wiem. nic nie wiem. głowa waży tonę. brakuje czasu na jej oczyszczenie, bo ostatnio oczyszczam ją w jeden sposób. wsiadam i jadę. niezależnie od stacji benzynowej czy składki oc. jadę sama ze sobą, ze swoją siłą, ze swoim upartym zapałem, który czasem przewyższa moje możliwości. robię tak i lubię to i czasem nie. nie żałuję. miesza mi się czasem w głowie. nic nie dzieje się bez przyczyny. podobno.

już wiem, że dwadzieścia minut to będzie dwadzieścia godzin oczyszczania. dziś już wiem.

dziesięć minut.
już nie jestem tak dobra, już mądre zdania nie wypadają spod momich dłoni. ciekawe dlaczego. pewnie dlatego, że szukam. a tu jestem ja, więc niczego nowego nie znajdę. choć może gdybym zebrała tę książkę to poznałabym kogoś, kim chciałabym być, albo kim nie jestem.

słowa przeminęły z wiatrem jak kreacja Scarlet O'Hary. zostały zdania pomiędzy wierszami. to one są moim największym problemem. nie lubię ich tłumaczyć, wyjaśniać, one są, a gdy znajdę dekoder nie chcę sie od niego oddalać, szukam w innych ogniwach tego dekodera i jeśli go nie ma, to daję sobie spokój i odpuszczam...

na taką głowę jak dziś podziałały tak prozaiczne babskie sprawy. -400 na koncie, fryzjer, 150 na autostradzie i głośna muzyka, no i przyznaję się, papieros..ale jeśli pomogło, choć na chwilę, bo póki co długofalowych rozwiązań nie widzę.

potrzebuję rewolucji. i to nie tych z Magdą Gessler.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że
pier­si są zbyt małe. W sieci ob­raz siebie kreuje się słowa­mi.
Włas­ny­mi słowami"