niedziela, 27 października 2013

luz

obróciłam znów sobie rzeczywistość. na całą modę i hipsterstwo spojrzałam wyglądając zza rogu.
to jest najlepsze co nas mogło spotkać!

zakładam bluzę kapturem do przodu, spodnie odwrotnie, gustowne dresiki, szukam kieszeni, o nie, znów są na mojej dupie zamiast na udach. i nikt nie zwraca na mnie uwagi. nie wiadomo czy tak ma być, czy to styl, czy to bluza za pięć stów - głupio zanegować i się uśmiechnąć pod nosem - bo jeszcze mogę zobaczyć.
stało się to, co miało się stać. przestaliśmy się spinać, oceniać, stopniować i wyceniać.
staliśmy się proaktywni - (nadal pod wrażeniem "7 nawyków skutecznego działania") - nie chcemy już się dopasowywać, ale robimy krok w bok i  proces kształtowania tożsamości, siebie z imienia i nazwiska dopiero się zaczyna, ale już, już jest chociaż zalążek.

dziś nie chcę być lepsza niż wszyscy, chcę być lepsza od siebie.
wrzucam na luz, planuję swoje rzeczy i uciekam od rutyny, stawiam na rzeczy niepilne, lecz ważne. to te, których zrobienie daje korzyści dla ciała i ducha, inspiruje rozwój, jednak nie są pilne. przeżyję, jeśli ich nie zrobię. pozostanie tylko pytanie jakiej jakości to będzie egzystencja.

dziś nie mogę się zdecydować. na siebie. nie wiem jak chciałabym się ubrać. jakiej muzyki posłuchać. podoba mi się reggae, hip hop, i jakiś set. jestem wielką mieszanką. wstrząśnięta, niemieszana. nie wiem czy chcę lampkę wina, kieliszek wódki czy bongo.

i nie ma to być motywator w stylu nigdy się nie poddawaj, to ma być przejęcie siebie od całego otaczającego gówna. wyjście przed siebie, nawet jeśli pochowaliśmy siebie już w grobie, to przeżytek, teraz wycinamy dynie i krzyczymy psikus albo cukierek.

co wybierasz?
;)


PS to że ciuchy założyłam odwrotnie nie było zamierzone, lecz przypadkiem. nie był to też jasny przejaw bycia hipsterem.


piątek, 18 października 2013

szczęśliwa łza

w gardle tak zaczyna ściskać, tak gdzieś od połowy filmu. potem tak jakoś łzy toczą się same. a najgorsze to wyjście z kina i zmierzenie świata dookoła.
to nie jest wyciskacz łez, nieszczęśliwy romans, to monolog osoby żyjącej, której nikt nie słyszy. i jakkolwiek można krytykować przesadną "chorobę" aktora, słabe zdjęcia, chwalić świetną ścieżkę dźwiękową to, to czym znokautował mnie to prawda.
historia chłopaka, który żyje, istnieje, historia tysięcy innych osób w takiej sytuacji. to są takie łzy winy. czujesz się jak zero, bo jesteś niezadowolony z tego co masz, chcesz więcej, biegniesz szybciej, dalej, zarabiasz więcej, wydajesz jeszcze więcej.
taki półtoragodzinny rachunek sumienia, w którym liczysz, obiecujesz poprawę i odmawiasz zdrowaśki.

dostajesz po mordzie. i dostajesz za to co masz, a myślisz, że nie masz nic. ciosy spadają jeden po drugim. a ty jeszcze próbujesz podnieść się, odpychasz się od linek i wstajesz na kilka sekund. walczysz.
czy wygrasz?

'szerokie horyzonty zazwyczaj zdarzają się w wąskich kręgach.'



niedziela, 13 października 2013

we are what we are

zdania piszą się same. ja zarządzam interpunkcją.
interpunkcją emocji.
przecinki miłości, wykrzykniki jęków i pytania o sens, lub jego brak.

jestem ja i ja. choć mogę się zmieniać, przekształcać to będę ja i ja.
z rodowodem myśli, mowy i uczynku.
poprzestawiam przecinki, zamienię pytajniki.

jesień mnie rozpieszcza. odcieniami i szelestami. chcę mi się częściej zapalić, częściej przychodzą do głowy wspomnienia niedokonane, a jedynie zaczęte, jednak bez możliwości kontynuacji. nawet mi się częściej chce słowa zapisać. tutaj.
i to jesienne zmęczenie tak inne, takie intensywne, że boli prawie całe ciało. te siniaki od ukrytych dziur i wystających gałęzi ozdobiły mi też nogi. mam na nich swoje przebarwione nie liście, lecz naczynia.
krwio-nośne.
niosą krew, a tam ktoś im przeszkodził, musiały kolorowo wyrazić swój sprzeciw.

życio-dajne.
cyrkowo absurdalne.




śmiercionośne.
idealne na zamknięcie się ze swoją głową w sześcianie myśli.


wtorek, 8 października 2013

Prognoza


Nie poznaję moich ścieżek, tak zmieniła je jesień. Ozdobiła leśne nierówności i przydrożne chodniki. Już sama nie wiem czy to ta sama droga, którą jeździłam w lipcu. 
Jeśli jesień tak zmienia szlaki, to co dopiero robi z ludźmi. Nic dziwnego, że nie idzie ich poznać. Cykl narzekania został społecznie właczony w tefałenie. Pogoda potrafi 'zdeptać wyobraźnię', wiem o tym, jednak nie kończę dnia z zachodem słońca, a deszcz mnie nie rozpuszcza. 
Jesień daje trochę oddechu po pełnym naładowaniu słonecznym, pozwala wziąć głębszy i dłuższy oddech. Mimo, że dnie są krótsze, czas jakby zwolnił. Czasem staję na środku drogi i nie mogę oderwać oczu od tańczących liści. Wrzucam kasztany do kieszeni. Na szczęście. 
Jeśli nie byłoby pór roku bylibyśmy niewdzięcznikami z pretensjonalną postawą 'nam się należy'. Pory roku pozwalają zatęsknić za lepszym, oddalać gorsze i docenić chwilę; bawić się perspektywą, żyć nadzieją, dać się zaskoczyć ciepłym porankom i zdziwić mokrymi butami od kropli rosy, rozczarować szarością, przewrócić się czy przeklnąć. Cóż za wachlarz możliwości. Nie możemy narzekać na nudę. 

Wszystko dzieje się wolniej niż przewidywano, lecz szybciej, niż oczekiwano.

niedziela, 6 października 2013

mozaika

w czwartek kupuję bilety, w piątek biorę urlop i we wtorek kradnę trochę słońca, przedłużam sobie dnie. budzą mnie promienie, kołysze do snu cała paleta barw. bez planu, w pociągu, jadę tu i tam. smaki, zapachy, litry Proseco. wywczas. mam w głowie plany na nowy rytm, który muszę dopasować do jesieni. trochę mi się pozmieniało w głowie, układam cały czas puzzle, nie chcę zgubić elementów- chcę mieć cały obrazek. tysiące kawałków składających się na mozaikę mojego całego życia. składam i rozkładam. pasują. po chwili jednak okazuje się, że to tylko złudzenie. zmieniam kolejność, układ, pozycje. tylko empiryzmem mogę się czegoś nauczyć. przeważnie.
tydzień. wracam. przepakowanie się.20 minut.bieg z plecakiem i odjechał beze mnie. ten cały bezplan spodobał mi się. jest taki luźny, niezobowiązujący. jednak efektem czasem jest poczekalnia.
dobijam. zimno. szorty zmieniam na jeansy. jest ciepło w środku, bo tak swojsko, prosto, żyję przez chwilę czyimś życiem, obok, tak o towarzyszę, bo nigdy nie mam na to czasu, bo zawsze coś, bo to jednak 700km, bo to i tamto, a teraz w tym całym bezplanie wczasów pod gruszą pojechałam i pożyłam.
a potem. spotkanie na szczycie, taka reaktywacja. coś co nas połączyło, czyli podróż, czyli początek. taka tematyka na cały weekend - oglądamy, słuchamy i już wiemy, że już niedługo My też pojedziemy. bo ile można słuchać, kiedy można opowiadać samemu, prawda? zastanawiałam się czasem co jest gorsze nudna historia czy nudny mówca? mówca. gdzieś pośród tego wszystkiego, wszystkich jest coś takiego, że jadąc z nimi, nie boję się niczego. wiem, że jak zapomnę a, to one mają a1, które uratuje nam dupę. to takie dziewicze relacje z dalszych wyjazdów, które zawiązały węzeł gordyjski, którego nie przetnie chyba nikt inny. nikt nie daje mi takiego komfortu podczas podróży jak właśnie one. mimo, że jesteśmy babami, to całkiem dziarskimi i mimo, że jest tylu facetów dookoła, to nie widzimy żadnego, który mógłby być naszą przyzwoitką np. w Iranie, nie wiem, czy słabo szukamy, czy oni się ukryli, ale mając takie małe grono, które zabezpiecza twoje tyły, pozwala iść obok, nie przodem, nie tyłem, tylko wszystkie w szeregu, każda zna swoje miejsce. to jest coś, co często się nie zdarza, bo podróż to nieznana i nieprzewidywalna sytuacja, to obcy, to autobus, to nerwy, to czas, to bieg, to odpoczynek, to jedno słowo za dużo, to jeden czyn za mało, to jedno zapomnienie, to jedna niewydrukowana kartka, która może przesądzić o powodzeniu. to takie relacje, które są tak luźne, że związane, że nikt nie chce ich ścieśniać ani luzować, one są akurat.
jest takie miejsce niedaleko nawet domu, bo 200km, gdzie gwiazdy wiszą nisko, gdzie mogę usiąść na stosie drewna w najpiękniejszych dniach tego roku - bo takie one były - jesień, ta słoneczna, kolorowa mnie zaczarowała, błękit nieba w ciągu dnia i jego jasność nocą, gdzie ludzie są tak gościnni, że dostajesz nowy ręcznik i nie masz odwagi powiedzieć, że on cię po prostu nie wytarł, uśmiechasz się i próbujesz alpejskich kombinacji w łazience, aby się osuszyć. gdzie nalewki to witaminy, a ja zawieszona pomiędzy światem, a fikcją sielskości wsi i jej prostoty.
wracając nie wiedziałam dokąd jadę, zatraciłam gdzieś 'dom'. wiem, że on tu jest, bo pasuje hasło do komputera, bo już tak chciałam napisać kilka słów, wsiąść na rower, rozpakować plecak, domyć się, odpocząć. to jest moje, bo jestem tu panem, to jest dom-przyzwyczajenie, bo zdałam sobie sprawę, że mam wiele domów, ten  jest z hasłem i kluczem od bramy, ale tamte, gdzie ściany są wyłożone tapetami ze wspomnień, pomalowane łzami śmiechu są tak samo bezpieczne i moje.
szłam pomiędzy ludźmi i nie wiedziałam czy to już POZnań czy nadal poznań, naprawdę nie potrafię dziś, teraz powiedzieć, że jutro wrócę do jakiegoś schematu. 13 dni tułaczki i nie mogę znaleźć kotwicy, dziwne, może pokład przecieka?


znów przybyło mi zmarszczek mimicznych.


niebieski

niebieskie oczy są takie popularne. większość z nas rodzi się z takim kolorem tęczówki.
niektóre niebieskie są puste, są zwykłe, z daleka mówią 'spierdalaj ode mnie'.
Są niebieskie, które intrygują.
są niebieskie, które podniecają.
są błękity, które pozwalają odlecieć. są granaty, które straszą swoją potęgą.
http://www.filmweb.pl/Granatowy.Prawie.Czarny/descs


jest niebo.
jest morze.
duet niewidzialnie niebieski.

jest niebieska muzyka.
jest niebieski zapach. choć dziś niebieski zapach to najpopularniejszy w unii europejskiej wersacze for men. taki niebieski, którego jak jest za dużo to mdli i cały czar pryska.
jest też taki niebieski, który czujesz, widzisz i wiesz - 'zgrzeszę'.
są też jeansy.
niebieski, który jest zimny i biczuje dobre czerwone serca, kiedy Ty chcesz podarować odrobinę błękitu, aby przełamać szarość.
zostanie ci niebieska pustka. a ton ciemniejsze będzie rozczarowanie.

i te niebieskie litery i głoski, które tak długo zostają w głowie. to czasem niebieska sól posypująca rany. boli intensywnie, lecz krótko. potem pieprzę i odwracam uwagę.

niebieskie migdały.

niebieski jest egoizm i narcyzm <- ogrzeję go i wprowadzę kolektywny egoizm - coś dobrego dla kogoś, co MI pozwoli poczuć się błękitniej, przejść na cieplejszą paletę barw.
każdy kolor ma ogromny wachlarz odcieni, jednak niebieskie, wszystkie niebieskie świata są kluczem do krainy czarów, gdzie już nie ma Alicji, są marzenia, są nieba i burze, sztormy i spokojne dryfowanie. wszystko jest harmonią, po ciemnej nocy nastaje błękitny dzień i nikt nie ma prawa go zabrać. nie teraz i nie MI. i tak nie oddam. ochłodzona niebieskimi przypływami i odpływami z różnych stron, ogrzana turkusem morza, rozpalona i napełniona mocą. powracam. staje naprzeciwko i krzyczę głośno. już się nie boję. barwa jest tylko wrażeniem, a ja jestem prawdą i fikcją.