sobota, 24 sierpnia 2013

poza mną

"Karuzela, karuzela, świat się kręci i umiera..."

Jestem jak złota rybka mieszkająca w złotej kuli, która umiera ponieważ ego mojego właściciela nie pozwala mi spełniać życzeń. Pływam dookoła. Nie mogę wyskoczyć. A chcę. Chcę przeskoczyc to wszystko czego sie boje, to co budzi we mnie strach. Czy moze istniec większe zwycięstwo niż wygrana z samym sobą? Przecież każdy jest swoim bratem bliźniakiem. Ciało dla głowy, mowa dla rąk, usta dla języka. Każdy jest skazany na życie z innym elementem. Taka partytura dostarczona  wraz z momentem odcięcia pępowiny. Dostajesz pesel i rozkład jazdy. To czy pojdziesz osobowym z przesiadkami czy TGV zalezy od ciebie. Kazda z opcji pozwala osiagnac spokoj, jesli jestes na własciwych torach. To tak jak mozsz isc 15 km z kimś obok nie mówiąc nic i spędzajac dzien jako jeden z lepszych, ale mozesz tez pojechac mercedesem jakimśtam 250/h i być znudzonym. Lepiej zgubić sie z mądrym niż znaleźć z głupim.

Pstryk.


Pęka wszystko.
Czy udowodnisz sobie, że możesz wyjść poza siebie? Że jesteś kimś, kim nigdy nie byłeś przez 27 ostatnich lat.  A może łatwiej zrezygnować z siebie i pokazać wszystkiemu wokół, że jesteśmy, że nadal oddychamy, wydalamy CO2, mimo, że ktoś podciera nam tyłek. Ego sie zmniejsza? Potrzeba nie tyle groźby, co lufy przy potylicy, żeby ego odpuściło, żeby pozwoliło złotej rybce spełniać
marzenia. Dziś możesz nie zrozumieć, że gdy zadzwonisz o 2 w nocy, bo boisz się wracać daje mi napęd, sprawia, że chce mi się starać. To, że poprosisz o pomoc nie jest dla mnie problemem, lecz oznaką, że liczysz na mnie. I dobrze. Pomogę. Nie zapewniam, nie deklaruję. Jestem. Jeśli mi dziękujesz za mówię nie ma za co. Jestem taka zdystansowana i nieczuła. Nie kleję się, rozklejam w czterech ścianach bez dodatkiwych par oczu. Intorwertyczka? Nie wiem co dziś sprawiłoby, że dziękuję byłoby słowem,  nie 8literami. Może nowe buty?:)


Nie trafiłam? Celowałam obok.
Widzialam wczoraj nowego Allena. Pieniądze to nic. Wybory życiowe jakich dokonujesz mogą odebrać wszystko, ać na chwilę i zabrać. Zabrać więcej niż dały.
Cały świat dzieje się poza mną, mam maluteńki wycinek, który niby kreuję, niby nie. Wybieram drogi, nie zawsze dobre, czasem na skróty okazuje się ślepą uliczką, jednak to wszystko gdzie wkładam swoje trzy grosze sprawia mi radość. Małe rzeczy, jak długi weekend, jak koc
na cytadeli w słońcu, jak dobry obiad czy lemoniada arbuzowa. Nauczylam się tylko czy to dobre słowo, cieszyć małymi, zwykłymi rzeczami, które zazwyczaj umykają. Nauczyłam się? czy to dobre słowo dostrzegać Coś w niczymś, to zdecydowanie ułatwia egzystencję, pozwala mieć uśmiech, mówić mijanym ludziom w lesie 'cześć'' i z dystansem oceniać siebie.

Wyjdźmy poza oceny i opinie. Poświęć tyle czasu na rozwój siebie ile masz na krytykę innych.
Przeczytaj, posluchaj i odważ się żyć. Na twoje 100%.


http://vimeo.com/72144853

'Ból przywraca świadomość.
Aby dotknąć granicy świadomości potrzeba odwagi.
Odwaga - umiejętność zmierzenia się ze sobą jest większa niż największy ciężar.
Tylko wolny ciężar buduje poza prymitywną siłą, również wrażliwość.dla jej poszerzenia uelastycznij mięśnie.
Silne i elastyczne zekonomizują praçę serca.
30000 dodatkowych uderzeń tygodniowo zmusi cię do zmiany perspektywy - spojrzysz przez okulary kropli potu.
Ekonomi ruchu daje więcej szans na szukanie doskonalenia we wszystkim co robisz.
Dalej jest już zwykłe i niezwykłe piękno...,


'Jeśli robisz coś przez 30 dni każdego dnia staje się to twoim nawykiem i przestajesz postrzegać to jako coś nadzwyczajnego.'




..."I wonder, I wonder, what you would do if you had the power to dream at night any dream you wanted to dream and you would of course be able to alter your time sense, and slip, say 75 years of subjective time into 8 hours of sleep.

You would, I suppose, start out by fulfilling all your wishes. You could design for yourself what 

would be the most ecstatic life – love affairs, banquets, dancing girls, wonderful journeys, gardens, music beyond belief. And then after a couple of months of this sort of thing, 75 years a night, you’d be getting a little taste for something different, and you would move over to an adventurous dimension, where there was sudden dangers involved, and the thrill of dealing with dangers, and you could rescue princesses from dragons, and go on dangerous journeys, make wonderful explosions and blow them up. Eventually get into contest with enemies. And after you’ve done that for some time, you’d think up a new wrinkle. To forget that you were dreaming, so you’d think it 

was all for real, and to be anxious about it. Because it’d be so great when you woke up, and they you’d say, well, like children who dare each other on things, how far out could you get? What could you take? What dimension of being lost, of abandonment of your power, what dimension of that could you stand? You could ask yourself this ‘cos you know you’d eventually wake up. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

jeden

że jeden to nie dwa, każdy to wie. że dwa to nie jeden też.

każdy jest osobną jednostką, myśli, mówi, czuje tylko za siebie, są jednostki ubezwłasnowolnione, jednak to odsetek.
jesteśmy naczelnymi, krok przed całym światem zwierząt, a nie potrafimy być stadem. każdy sobie, nie ma zasad, które wprowadzają jakąś hierarchię, każdy orze jak może.
nie zabija się najsłabszego, bo to niehumanitarne. nie walczą dwa najbardziej przywódcze charaktery, bo to takie niebezpieczne. tkwimy w jednostkowym świecie, gdzie wyciągnięcie ręki, dzień dobry czy uśmiech, który jest bezinteresowny wzbudza zdziwienie, jeśli nawet nie strach.

masz dwójkę dzieci. masz jedno mieszkanie. musisz się rozdrobnić na połówki. pytanie nie mieć wcale i uniknąć wszystkich problemów, czy mieć jedno dziecko na jedno mieszkanie?
nie masz nic. nie masz nic, co mogą Tobie zabrać, nic nie musisz oddać, dzielić. oszczędzasz na podatkach, nie dajesz zarobić na odsetkach. jesteś nierentowny dla społeczeństwa.
dadzą ci darmowy bilet na Wyspy. spierdalaj tam nie mieć nic.

patrzę pod kątem czterdziestu pięciu stopni na twór, w którym żyję. nie jestem pewna czy to mój świat. mogę go spakować w kilka kartonów.

muszę postawić jeden krok do przodu. od myśli przejść do czynów. wiem, ze wystarczy jedna rzecz mobilizacja i samodyscyplina. jeśli zacznę biegać, to dlatego, żeby udowodnić sobie, że mogę. że jeśli chcę to mogę. wstanę o 6 i wyjdę. przestanę tyle obserwować, myśleć, ruszę się, nie jutro, nie za chwilę, ale teraz. to jedyna recepta na rozepchanie się łokciami i znalezienie swojego stada. nie szukanie go, ale znalezienie. tak, to jest najmądrzejsza rzecz, jaką dziś napisałam - nie szukać, a znaleźć!
amen.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

niedorosła

czy dorosłość to stan umysłu? czy to mieszkanie? a może dziecko?
czy to trzydzieści lat, a może trzydzieści pięć?

czy to może być elokwencja chodząca w różowych trampkach? przedłużająca czasem dni, korzystająca z nocy, jak z dnia? czy dorosłość to ta wolność jadąc pociągiem na reggae festiwal z namiotem i śpiworem w plecaku? a może dorosłość to możliwość spłacenia debetu na koncie?
mierzę świat swoją miarą, jednak, gdy tylko się wychylę, boję się. tej nierozwagi, tej nieuwagi, tej beztroski, którą mam. już tak nie wypada. już dorośnij, już i już. a ja nie. i to już nie przekornie. chyba nie umiem.

mogę wyliczać cechy dorosłej mony i tej gówniary. jednak elastyczność sprawia, że mogę stanąć na głowie i być 30-letnią kobietą w czarnych butach na obcasie. możesz zamknąć oczy i mogę być dziewuchą w niebieskich szortach i trampkach. mrugaj, a ja zmienię się niczym klatka w filmie.

made in poland. made by zlaonamona. made for people. made my life. made it.