Motyw dość popularny i w literaturze i filmie. Jak dziś
traktujemy ‘siedem’? Jak zmieniło się otoczenie i pojęcie grzechu? Ciekawa zagadka.
Postanowiłam napisać właśnie o tym i w
przyszłości jeszcze o Dekalogu, tylko dokończę Kieślowskiego, tylko nie wiem
kiedy dokładnie… Abstrahując od religijnego ujęcia tych motywów, chcę je
przełożyć na świecką teraźniejszość.
1. Pycha i chciwość
Jak na ironię jest homonimem z określeniem na coś smacznego.
Człowiek pyszny to nie smakowity kąsek, ale kąsek nadąsany sobą. Słownikowa
definicja – ‘wysokie mniemanie o sobie, duma, wyniosłość, zarozumiałość’. W
angielskim jest o tyle łatwiej lub trudniej, że mamy tylko pride – dumę i
pychę, tak jak to nieszczęsne ‘you’, nigdy nie wiem czy to tylko o mnie czy o
mnie z dodatkiem. Popularne angielskie określenie he’s full of himself’. Tak,
pycha nadyma, sprawia, że nie potrafisz niczego podarować, ale także przyjąć,
nie potrafisz poprosić, ani też przeprosić. Unosisz się ponad wszystkimi,
zwykłymi jednostkami.
Skąd bierze się arogancja (używać będę synonimów pychy)?
Może mieć na to wpływ wychowanie, ciągłe wmawianie rodziców, jesteś lepszy niż
cała reszta, ale przychodzi moment, że już rodzice idą w odstawkę i stajemy się
coraz bardziej zadufani w sobie, wyraźnie pokazując gdzie miejsce tych gorszych
w naszym przekonaniu.
Obecnie nasza samoocena jest uwarunkowana przez otoczenie; wartościujemy,
oceniamy, stawiamy się w czyjejś skórze, to może dać nam poczucie naszej ponadprzeciętnej wartości,
przereklamowanej. Jednak przychodzi moment, kiedy w zderzeniu z rzeczywistością nie jesteśmy już
tymi samymi postaciami z lustra, z naszych czterech ścian, zauważamy lepszych,
wtedy dążymy do obniżenia ich poziomu.
Pycha łączy się z chciwością, bo przez pyszałka przemawia
zazdrość. Chce mieć wszystko co najlepsze, więcej niż inni, musi być zawsze
numerem jeden. Tak czytam to co piszę i ten grzech zwany pychą jest dziś tak
powszedni. Starożytni filozofowie byliby chyba zaskoczeni tak duża liczbą
aroganckich cwaniaków. Jak już pisałam kiedyś istnieje cienka granica między
zarozumiałością, a pewnością siebie, jak ją wyważyć? Oto pytanie za tysiąc
punktów. Jak znaleźć swój prywatny dekalog. Myślę, że wystarczy żyć tak, aby nie
robić krzywdy innym, w takim uproszczeniu. Zaczynać zmiany i oceny od siebie, a
nie wydawać dyrektywy w stosunku do innych.
Pycha wydaje się tak archaicznym pojęciem, a jednak jej
skutki mogą przejawiać się w dziedzinach życia, o które byśmy jej nie
podejrzewali. Lenistwo – nie musimy nic robić, jesteśmy doskonali, możemy się
spóźnić, przecież poczekają na nas, jesteśmy numerem jeden we wszystkim.
Obcowanie z takim człowiekiem albo
doprowadzi do depresji, tych słabszych, albo do rękoczynu tych nieutemperowanych
;).
„Pycha to tęsknota za perwersyjnym wyniesieniem”
„Pycha to nieuporządkowana miłość do siebie.” Jednak, aby
kochać kogoś trzeba kochać siebie, tak jak w samolocie, w przypadku wyskoczenia
masek tlenowych najpierw załóż sobie, a potem pomagaj innym pasażerom,
dzieciom. Cienka jest ‘czerwona linia’, całe życie ją wyznaczamy, po to, żeby
ją za chwilę przekroczyć.
Kochając siebie w tak platoniczny sposób wyrządzamy sobie
największą krzywdę. Otoczenie jest zmęczone takimi typami, jest ich dziś na
pęczki. Ale taki megaloman nigdy nie będzie otoczony dobrymi, szczerymi ludźmi,
bo na to nie pozwoli, nigdy nie dowie się co stracił przez swoją pychę.
Dziś pycha przejawia się w profilach na portalach
społecznościowych, uporczywe zdjęcia z wakacji, jeszcze brudnych gaci nie
wypierze, a fotki już załadowane, nowy samochód (niekoniecznie swój), trzeba
pokazać, dziewczynę-trofeum tym bardziej.
Spotykamy różnych ludzi, nie dajmy się zwieść ich
pomówieniom. Musimy być pewni swoich słów i czynów, aby nie wmówili nam, że
nasze zalety to przejaw pychy.